1. Rowley

660 44 37
                                    

W lennie Anselm zapanowała już jesień, a zimny morski wiatr przyniósł ze sobą ochłodzenie. Panna Marie Bold, sierżant w służbie Królestwa Araluenu, maszerowała do kordegardy w szybkim tempie, chcąc chociaż trochę rozgrzać swe zmarznięte ciało.

Wrzesień na zachodnim wybrzeżu kraju był wyjątkowo paskudny, gdyż morskie sztormy rozpoczynające okres jesienny przynosiły opady deszczu i kłęby chmur nad obszary przylegające do morza, a lenno Anselm mogło się poszczycić najdłuższą linią brzegową w całym Araluenie. Było bowiem obszarem rozciągniętym na niemal 130 km wzdłuż morza, zamykając w swoich granicach większą część portów i nadbrzeżnych wiosek na zachodnich rubieżach państwa. Szerokość lenna barona Mariona w najwęższym miejscu wynosiła zaledwie 4 km, a w najszerszym niecałe 15. Sprawiało to, że w większości Anselm w okresie jesienno - zimowym hulały zimne wiatry, wdzierające się na kilkanaście kilometrów w głąb lądu, a powietrze pachniało jodem i solą morską. Tylko na terenach położonych najdalej na wschód od morza warunki pogodowe pozwalały nosić nieco lżejsze odzienie.

Marie znów się wzdrygnęła, kiedy kolejny zimny podmuch dotarł do niej od zachodu. Kordegarda Rowley, do której zmierzała zmarznięta, opatulona w wełniany płaszcz kobieta, wznosiła się niecałe 200 metrów od granicy miasteczka Alder Hill, portowego centrum handlowego całego lenna. Wielu przyjezdnych zastanawiało się kim był geniusz, który nadał taką poetycką i barwną nazwę szarej, chaotycznej zbieraninie domostw. Wzgórz nie było tu bowiem wcale, a olch jak kot napłakał. Mieścina, licząca sobie nieco ponad 3 tysiące mieszkańców, zapewniała żołnierzom stacjonującym w forcie wszystkie ważniejsze usługi, w tym szewca, krawca, fryzjera czy płatnerza. I właśnie od jednego z miejskich płatnerzy wracała Marie, niosąc pod pachą pakunek z nowymi rękawicami.

– A żeby to szlag jasny trafił, akurat teraz musiało zacząć siąpić. - mruknęła do siebie kobieta, kiedy pierwsze krople deszczu spadły na jej kark.

Przyspieszyła nieco, widząc przed sobą drewnianą palisadę okalającą fort ze wszystkich stron.

Strażnik stojący na warcie pozdrowił ją skinieniem głowy. Poznała go bez trudu, miał charakterystyczną twarz poznaczoną bliznami po ospie. Również posłała mu zdawkowe pozdrowienie. Mimo rangi sierżanta nie cieszyła się jeszcze zbytnią sympatią załogi fortu. Była tu bowiem nowym nabytkiem, a żołnierze służący w Rowley nie mieli w zwyczaju okazywać zbyt wiele szacunku i zainteresowania osobom spoza ich najbliższego grona. W dodatku Marie była kobietą, a płeć żeńska stanowiła w wojsku aralueńskim bardzo nieliczną grupę.

Poza nią w całym Anselm służyły jeszcze dwie inne żołnierki, obie zostały jednak oddelegowane do mniejszych placówek strażniczych, by zająć się tam sprawami administracyjnymi, bez możliwości uczestniczenia w akcjach terenowych. Marie miała to szczęście, że przykuła uwagę wysoko postawionego żołnierza, dzięki czemu przeniesiono ją trzy miesiące temu ze straży portowej, do której trafiali mniej obiecujący rekruci z całego lenna.

Kobieta kończąca Szkołę Rycerską, nawet z wyróżnieniem, tak jak to było w przypadku Marie, nie miała zbyt dużych możliwości zostania członkiem załogi jakiegoś ważniejszego fortu, głównie z powodu uprzedzeń żołnierzy co do płci pięknej. Panie mogły pracować w administracji albo dołączyć do Strażników Morza, czyli portowej gwardii, ale w załodze fortów obronnych nie miały zwykle czego szukać.

Marie przepracowała w Alder Hill prawie 4 lata, osiągając stopień sierżanta, a następnie została członkiem garnizonu Rowley, co stanowiło nie lada osiągnięcie. Jej zarobki i prestiż wzrosły, a do tego miała niemalże pewny awans na wyższy stopień w ciągu najbliższego roku. Kordegarda szybko stała się jej drugim domem.

Jak jednak łatwo było zauważyć, wciąż była traktowana przez resztę załogi fortu jako obca osoba. Zachowanie żołnierza przy bramie było tego najlepszym dowodem. Kobieta wzruszyła ramionami, pokonując kamienne schody na dziedzińcu i wchodząc na teren koszar. Denerwując się niczego nie zmieni, zamiast tego najlepiej będzie poczekać jeszcze kilka tygodni, aż żołnierze się do niej przyzwyczają i uznają za jedną z nich. A do tego potrzeba było cierpliwości.

– Na razie zajmijmy się bieżącą sprawą. - powiedziała do siebie Marie, uśmiechając się delikatnie. – Jestem ciekawa co powie kapitan, kiedy opowiem mu tę plotkę o kopalni.

Zwiadowcy: Sól w oku [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz