7. Szpicel

131 25 10
                                    

„Szpicel" przybył do kordegardy dwa dni później koło południa, wyraźnie zmęczony i głodny jak wilk. Pobłądziwszy na leśnym trakcie prowadzącym z Centrali do Alder Hill, dwukrotnie był zmuszony zawracać do rozwidlenia dróg i dopiero przy trzecim powrocie zauważył niewielki, ukryty w krzaczkach znak, wskazujący odpowiednią ścieżkę prowadzącą w stronę miasta.

Po niezbyt przyjaznym powitaniu przez straż Rowley i zdawkowej wymianie uprzejmości z dowódcą warty, sierżant O'Hale niemal natychmiast skierował swe kroki do miejscowej stołówki. Stojąc w kolejce do stanowiska wydającego porcje, usłyszał jak jego żołądek wygrywa kanonadę, burcząc donośnie z głodu, mężczyzna zjadł bowiem liche śniadanie i to bladym świtem. A że serwowane było dzisiaj leczo, to nie godziło się przejść obok tego specjału obojętnie.

„Chyba nawet na cześć tej potrawy sporządzono jakąś prześmiewczo - refleksyjną powiastkę. Zaczynała się chyba od słów Mój stary to fanatyk leczo...", pomyślał sierżant siadając przy pierwszym wolnym stoliku.

Zajadając się łapczywie zupą chwilę potem, zaczął rozmyślać nad całą sprawą, którą miał się zająć wraz z miejscowym kapitanem. Archibald Wayne, legenda wśród młodych żołnierzy Anselm i utrapienie dla dowództwa w Centrali, weteran drugiej wojny z Morgarathem i wojownik tak niesłychanie utalentowany, że w Szkole Rycerskiej w Aldersbergu miał nawet własny portret, wiszący na korytarzu głównym w siedzibie Mistrza. Szkoła w ten sposób honorowała swoich najbardziej utalentowanych absolwentów, a Wayne był wśród nich najwyżej odznaczonym, dzięki Orderowi Perły, przyznanym mu parę lat temu za wybitne osiągnięcia wojskowe.

Jednak nagrody od barona nie oznaczały, że lubiący działać wedle własnych przekonań kapitan był tolerowany przez swoich przełożonych. W Centrali O'Hale nasłuchał się różnych opinii i plotek o „Wilku z Anselm", jak często nazywali Wayne'a postronni żołnierze. O ile wśród młodych cieszył się estymą, o tyle dla starszych wojaków był problematyczny ze względu na swoje poglądy i charakter. Dość było powiedzieć, że Wayne nie darzył sympatią szlachty, uważając ich za darmozjadów i sprzedawczyków bez jakiejkolwiek przyzwoitości.

Dodatkowo kapitan znany był z własnych schematów działania i wielu samodzielnych akcji, często łamiących rozkazy przełożonych. Sierżant przypomniał sobie chociażby historię sprzed dobrych 10 lat, kiedy to Wayne bezceremonialnie uderzył majora kierującego akcją, mającą na celu zatopić piracki statek. Jako że na pokładzie był tuzin uprowadzonych na targ niewolników kobiet, a major nakazał ostrzał statku z klifu, nie mając baczenia na życie więźniarek, Wayne postanowił przeciwstawić się przełożonemu. Po znokautowaniu majora sam pokierował akcją i uwolnił uprowadzone wieśniaczki. Niechybnie zostałby wtedy ukarany, gdyby nie wstawiennictwo całego garnizonu, zachwyconego męstwem i wrażliwym sercem kapitana.

Sierżant przypomniał sobie o jeszcze jednym ważnym fakcie: zaraz po otrzymaniu Orderu Perły, nagrody sfinansowanej, a jakże by inaczej, przez ród Olsenów, Wayne został niespodziewanie ustanowiony dowódcą fortu Rowley, w którym właśnie znajdował się O'Hale. Z pozoru było to wyróżnienie dla młodego kapitana, wówczas obchodzącego dopiero 30 urodziny. Kordegarda była ważnym punktem całej lokalnej sieci strażnic, czuwała bowiem nad bezpieczeństwem traktów, a także kontrolowała sytuację w mieście, jak również rozliczała Strażników Morza z efektów ich pracy. Jednak zostając dowódcą Rowley, kapitan Wayne stracił możliwość uczestniczenia w większych akcjach wojskowych. A to skutkowało brakiem awansu. Od 8 lat Wilk nie piął się już w hierarchii, pozostając na stopniu kapitańskim.

Najprawdopodobniej Centrala zrobiła to specjalnie, chcą pozbyć się problematycznego idola młodzików z wojskowych grup wypadowych i wywiadowczych. Zamknęli Wayne'a w forcie, wśród papierkowej roboty i rutyny, wypalającej chęć do dalszej pracy, a wszystko po to, by Wilk odsunął się od kariery wojskowej i wysokich sfer. Bano się rewolucji, w związku z tym nie można było dopuścić tak charyzmatycznego żołnierza na stopień majora, a w przyszłości umożliwić mu dalsze awanse.

Archibald Wayne został więc skutecznie odseparowany i to na 8 długich lat. Jednak legenda niezłomnego wojaka, co nawet barona ma w poważaniu, nadal krążyła wśród młodych kadetów i żołnierzy. Nawet O'Hale o nim słyszał.

A teraz dostąpił nieprzyjemnego „zaszczytu" spotkania się z tym renegatem oko w oko. Mężczyzna lekko się spocił na samą myśl o konfrontacji, ale z zamyślenia wyrwała go czyjaś obecność.

Z niesmakiem odnotował bowiem w swoim pobliżu merdanie. 

Zerknął przez ramię na czarnego jak noc wilczura, wpatrującego się w niego wściekle niebieskimi oczami. Wielki jęzor, zwisający z obślinionego pyska, sugerował dobitnie, że psiak przybył do niego z wizytą w konkretnym celu - żebranie o nieco kiełbasy pływającej w zupie było bowiem częścią jego psiego jestestwa. A może jej?

Nie mogąc określić płci zwierzęcia, sierżant łypnął okiem na podchodzącego właśnie do jego stolika starszego żołnierza, najwyraźniej właściciela psa, sądząc po misce pełnej mięsnych odpadków, trzymanej w lewej ręce wojaka. Psina jednał nie wydawała się zainteresowana resztkami z kuchni, wbijając proszące spojrzenie w O'Hale'a i skamląc cicho.

– Ech, wybacz naszej damie kolego, ona tak po prostu urozmaica dietę! - zaśmiał się starzec, siadając naprzeciwko sierżanta. – Marne żarcie dostaje od naszego kucharza, więc i żebrze od kogo się da. A że nasi żołnierze jej nie żałują, to rozpuszczona ona jak pański bicz, ledwo ktoś usiądzie na stołówce to już przychodzi skamleć o kawałek strawy. I nie myśl sobie że ją spławisz, uparta ona jak każda baba w tym kraju!

O'Hale spojrzał na starca z niesmakiem, gdy ten głośno chlipnął, smakując pierwszą łyżkę leczo, a potem znów zwrócił głowę w stronę psa. Suka cierpliwie czekała na jakiś kąsek z obiadu, skwapliwie machając puchatym ogonem w obie strony.

Zwiadowcy: Sól w oku [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz