16. Harefill

80 8 13
                                    

Do uszu Małej Mony dotarło zduszone przekleństwo, gdy jeden z ludzi Ludovico, niski i garbaty Celt odpowiedzialny za przygotowanie posiłków, właśnie rozlał nieco wrzątku na swoje buty. Najwyraźniej miał zamiar przyrządzić zupę, bowiem poza gorącą wodą w garnku pływała jeszcze marchewka, bagienna cebula, czosnek niedźwiedzi i nieco selera wraz z zieleniną, zapewne lubczykiem. Standardowy wywar warzywny dla ubogich. Na mięso nie mieli co liczyć, bagna Harefill nie mogły poszczycić się zbyt dużą ilością zwierzyny łownej.

Mona skrzywiła się z obrzydzeniem, gdy obok nóg Celta zauważyła niewielką, ciemnozieloną żabę. A raczej jej ugotowane zwłoki. Biedaczka znalazła się w złym miejscu i o złym czasie, bowiem wrzątek z garnka rozlał się w znacznej ilości na jej żabie ciało, powodując bolesną śmierć. Mona nie miała okazji przypatrywać się ugotowanemu żywcem płazowi zbyt długo, bowiem wygłodniały pies jednego z bandytów porwał go z ziemi i odbiegł na skraj obozowiska, gdzie zaczął podgryzać ofiarę.

Aslavianka westchnęła z rezygnacją, rozglądając się po okolicy. Na horyzoncie, jak okiem sięgnąć, rozciągała się mlecznobiała mgła, znacznie jednak rozrzedzona przez popołudniowe podmuchy wiatru znad morza. Nad ranem widoczność spadała praktycznie do dwóch, maksymalnie trzech metrów, przez co kilku ludzi Ludovico zaliczyło już wdepnięcie w głębszą kałuże bagiennego szlamu bądź efektowne potknięcie o wystające korzenie okolicznych krzewów.

Co za gówniane miejsce, zupełnie jak tereny niedaleko miasta Wieszczka. Nic dziwnego, że to tam król Vlad zorganizował więzienie dla swoich przeciwników. Te bagna też by się do tego świetnie nadawały, ja już żałuję że się urodziłam, a jestem tu od wczoraj. - prychnęła pod nosem Mona, podpierając głowę prawą ręką.

Na wspomnienie Aslavy zrobiło się jej niedobrze. Nie cierpiała tej dziwacznej nostalgii za krajem lat dziecinnych. Wywieziono ją z tego przeklętego kurwidołka gdy miała zaledwie 12 lat, ale jak widać tęsknota do ojczyzny znów dawała się jej we znaki. Zaklnęła siarczyście i rozejrzała się ponownie po okolicy, próbując czymś zająć skołatane myśli.

Bagna Harefill, wyjątkowo wilgotne i nieprzyjazne ludziom miejsce, było trzy razy większe od całego obszaru Willowtree. Przez większość roku utrzymywała się tutaj gęsta mgła, a poziom wilgoci był wyższy niż w innych regionach Anselm, co podobno sprzyjało rozwojowi chorób, szczególnie dróg oddechowych. Bagnisko znajdowało się na terenie dwóch sąsiadujących ze sobą lenn.

– Kurwa, Dirk! Znowu maksymalna liczba oczek?!? Pokaż no mi te kości, założę się że są lipne! - wydarł się w języku wspólnym któryś z bandytów, uprawiający hazard gdzieś w południowej części obozowiska.

– Lipny to jest twój kutas jak przychodzi co do czego! Współczuje tym wszystkim dziwkom, które miały z tobą do czynienia! Ileż to się musiało napracować, żeby ci łaskawie stanął! - zarechotał drugi zbir, wywołując falę śmiechu wśród towarzyszy, otaczających dwójkę graczy.

Mona nie zwróciła na nich najmniejszej uwagi. Przez chwilę odtwarzała pod zmrużonymi powiekami mapę okolic Harefill. Jeśli dobrze pamiętała, to mniej więcej dwie trzecie bagna leżało w granicach Weslon, biednego i niewielkiego, nawet mniejszego od Anselm, aralueńskiego lenna. Na skraju bagna w tamtym obszarze znajdowały się jedynie dwie, choć całkiem spore wioski, reszta ziem Harefill włączona w owe lenno była niezamieszkana. Pozostałą część terenów weslońskiego barona Finga pokrywał gęsty Las Bursztynowy. Niewielki pas suchego, łąkowego terenu, wciśnięty pomiędzy las a bagno, stanowił najludniejszą część lenna.

Mona wiedziała, że Ludovico wraz z resztą swoich ludzi wyruszył parę dni temu do Bursztynowego Lasu po zapas drewna. W tej gęstej formacji drzew szukali odpowiednich materiałów do obróbki w tartaku w wiosce Flare. Oznaczało to, że prawej ręki Solnego Piotra nie ma aktualnie w Willowtree i najpewniej nie wróci on do końca tygodnia. Mony też przy nim nie było, więc sytuacja syndykatu na razie wyglądała na dosyć problematyczną. Aslavianka miała cichą nadzieję, że Julie i Albert na razie sobie radzą pod nieobecność dwóch najważniejszych, po Solnym, osób w gangu.

Zwiadowcy: Sól w oku [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz