Rozdział 10

888 26 20
                                    


Bel ubrała się na cały dzień ,ubrana w biała sukienkę z błękitnym kardiganem zawiązanym na górze.

Wywlekła duże płótno z mieszkania i ruszyła drogę do najbliższego wejścia do metra .Był mniej więcej tego samego wzrostu co ona ,co czyniło to dość trudnym zadaniem .Jej plan przybycia do biura przed jedenastą wydawał się nieco naciągany ,z powodu powolnego poruszania się bocznym chodnikiem .

Kiedy wsiadła do metra ,oparła owinięty płótnem kawałek o swoje ciało ,stając na palcach ,aby go obejrzeć .Sięgnęła do torebki ,żeby znaleźć swój telefon .

Bela: Przepraszam James ,ale trochę się spóźnię .Przegrywam bitwę z gigantycznym płótnem .

Chwilę później w jej dłoni zabrzęczał telefon .

James :Gdzie jesteś ?Przyjadę po ciebie .

Bel :Jestem w metrze. Myślę ,ze nie zmieści się w twoim samochodzie .

James: Wysiądź na WTC .Spotkamy się tam .

Kiedy dotarła na swój przystanek ,Bel wyciągnęła z metra ciężki panel sztuki .Starając się jak najlepiej unikać ludzi biegnących obok niej .Wymamrotała -Przepraszam -do wszystkich ,których zablokowała ,czując się okropnie ,kiedy wyszła na chodnik .Upuszczając kawałek ,zerknęła wokół siebie i zobaczyła Jamesa idącego w jej stronę .

-Ta rzecz jest większa niż ty -powiedział .

Bel uśmiechnęła się i założyła włosy za ucho -Dziękuję za przybycie .Jak przeniesiemy to do twojego biura?

-Serwis samochodowy -wskazał na czarnego SUV-a zaparkowanego przy krawężniku .Kierowca wyskoczył i pomógł przymocować obraz do dachu ,owijając go kilkoma cienkimi linami .James otworzył tylne drzwi i trzymał ją za rękę ,gdy wślizgiwała się do środka .Okrążył tyły ,wskoczył obok niej i samochód wystartował .

-Powinnaś wcześniej wezwać mnie do pomocy.-jego ton był poważny ,rozczarowany ,ze sama spróbuje taszczyć tę wielką rzecz przez miasto.-Oczekuję ,ze poinformujesz mnie ,kiedy planujesz sprowadzić następny ,abym mógł poprosić jednego z moich kierowców o pomoc.-jego brwi były ściągnięte mocno ,upewniając się ,ze jego punkt widzenia był jasny .

Szybko kiwając głową ,poczuła się jak zbesztane dziecko -Przepraszam ,jeśli wyciągnęłam cię z pracy .

-Elizabeth , nie potrzebuję ,żebyś mniej przepraszała. Mówiłem ci już wcześniej ,uważam cię za niesamowicie ważną osobę.

Zmarszczyła brwi ,czując ,ze naprawdę schrzaniła sprawę .Nadąsana spojrzała w dół na swoje dłonie ,skubiąc kilka resztek zaschniętej farby z poprzedniego dnia.

James czuł się winny ,ze był dla niej surowy .Widząc ,jak się zwija ,zjadła jego słowa .Nigdy nie mógł być zły na słodką rzecz ,była zbyt słodka. Gruby palec wsunął się pod jej podbródek ,podnosząc jej wzrok ,by spotkać jego -Nie masz kłopotów ,kochanie .Chcę się tylko upewnić ,ze dobrze się tobą zajęto .

Uśmiech zastąpił jej nadąsany wyraz twarzy .James trzymał ją pod brodą ,pochylając się ,by pocałować ją w policzek .Kiedy odsunął jej policzki były różowe . a jej uśmiech się poszerzył .Przez jego stoicką maskę pojawił się uśmieszek .

Samochód zwolnił tuż przed jego budynkiem .Po podziękowaniu kierowcy pomógł Beli . Z łatwością doszedł do dachu samochodu ,rozwiązał kawałek ,gdy dwóch pracowników obsługi technicznej wybiegło ,aby go zabrać .

-Chodź ,laleczko .-jego ręka opadła ,by objąć jej plecy ,kiedy weszli za dwoma mężczyznami do środka .

Jak zawsze ,gdy szli przez hol ,ich oczy spoczęły na nich .W windzie James zwolnił uścisk na jej plecach i wsunął rękę pod jej włosy na karku . To był dla niego znaczenie wygodniejszy zasięg i podobał mu się sposób ,w jaki jego szeroka dłoń obejmowała wystarczająco ,by opuszkami palców wyczuć jej puls. Jej skóra była jedwabiście gładka .Chciał dziobać i skubać jej gardło ,lizać pasek ,czując ,jak jej puls przyspiesza .

ObsesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz