Rozdział 53

242 12 2
                                    


James spędzał każdy dzień na podwórku, rozmawiając z Eddiem .Dając mu małe komentarze tu i tam ,aby go podciągnąć .

Jeszcze trzy tygodnie w dół .W połowie zdania .

James trzymał głowę spuszczoną ,wykonując rozkazy ,nigdy nie powodując sceny .Kilka razy chodził nawet do poradni i przekazywał Pritchardowi fałszywe informacje ,więc czuł ,ze rzeczywiście gdzieś z nim zmierza .

Każdy dzień był dla Jamesa nieskończenie bolesny .Każda minuta spędzona na zachowywaniu się tak uległa ,kiedy nie był niczym innym .Był typem człowieka ,który chciał ,,nie ,potrzebował żyć z własnej realizacji .Przyjmowanie rozkazów nie leżało w jego naturze .Ale on to robił .Musiał codziennie odpracowywać swój pieprzony tyłek ,żeby pokazać poprawę ,żeby mógł wyjść wcześniej .

Za jego zachowanie minęło już dziesięć dni kary .Nie musiał być przykuty do każdej otwartej powierzchni .Znowu mógł ćwiczyć na siłowni .

James za wszelką cenę unikał Rumlowa ,aby nie wzbudzać podejrzeń .Gdyby zobaczył go pod prysznicem ,znalazłby pretekst ,by wyjść z szeregu .Siedział po przeciwnej stronie jadalni.  Odwracał nawet głowę ,kiedy przechodzili korytarzem .Wszystko to kończy się tym ,co nadeszło teraz .

Czekał z niepokojem na przeprowadzkę na podwórko ,wpatrując się pustym wzrokiem w podłogę ,stukając wytatuowanymi palcami po umięśnionym udzie ,gdy siedział oparty o zimną ścianę celi .

Wokół nie było zegarów ,ale wiedział ,ze zbliża się czas .

Tak jak myślał ,dźwięk ciężkich kroków dobiegł korytarzem w kierunku jego celi .Im bliżej się zbliżali ,tym głośniej i głośniej .Mały uśmieszek wykrzywił jego usta ,zerkając na but .Podeszwa oderwała się do tyłu ,tuż pod palcami .Wyprostowując twarz w chwili ,gdy pojawił się Schmidt .

-Czas na jard ,więźniu -pokiwał głową -Chodźmy .

Będąc skuty kajdankami przez kraty ,tym razem tylko nadgarstki ,wyszedł .

Maszerują ramię w ramię ,dopasowując się do siebie ,gdy schodzili do drzwi na podwórko .James zwolnił tylko odrobinę ,uderzając mocno w tył barku Schmidta .Uderzył ich dwoje na podłogę swoim ciężkim ciężarem .James pozwolił sobie mocno upaść na bok ,ponieważ jego ręce były poza tym zajęte .

-Co do cholery ,więźniu?

James potrząsnął głową ,podnosząc się z powrotem tak ,ze siedział na linoleum .Spojrzał na swój but ,spadający z jego stopy -Te pieprzone buty rozpadają się na kawałki -splunął z gniewem skierowanym na siebie -Potrzebuję nowej pary -wyjaśnił ,unosząc stopę ,by pokazać Schmidtowi ,ze podeszwa praktycznie odpada .

Posłał mu porozumiewawcze spojrzenie -Po prostu wstań ,kurwa ,następnym razem bądź ostrożny .

James ze stoickim spokojem skinął głową ,wstając ,ale wewnątrz był podekscytowany .

To ,czego Schmidt nie zauważył ,to to ,ze ręce Jamesa powędrowały prosto do jego breloczka .Szybko odpiął go od nieprzyzwoicie zapakowanego paska ,a potem wsunął za pasek .Pieprzony imbecyl nic nie widział .

Kiedy James został z powrotem zapakowany z innymi psycholami na zewnątrz ,powoli podszedł do Eddiego .Nie spiesząc się ze swoim słodkim czasem .Dzieciak przyciskał nos do ogrodzenia ,wpatrując się w Rumlowa .Miał obsesję na punkcie tego faceta ,odkąd James zasiał ziarno w jego mózgu .Nie musiałem mu już wiele mówić ,po prostu pozwalał mu tworzyć własne teorie .

-Eddie -przywitał się James .

-Hej ,Barnes -jego oczy pozostały utkwione w Rumlowie ,nie musiał nawet odwracać ,by wiedzieć ,kto stał obok niego .

ObsesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz