Rozdział 59

271 12 19
                                    


Bela wstała z łóżka ,zanim wzeszło słońce.

Bolały ją oczy od długiej nocy szlochania .W końcu obalenie jej murów było jak otwarcie śluz .Pozwoliła sobie wszystko poczuć .Wszystkie emocje ,które trzymała przez ostatnie kilka miesięcy .To się nie zatrzymało .W końcu zemdlała ,gdy sen na szczęście wziął ją pod swoje skrzydła .

Zostawiając ją tam ,gdzie teraz była .Stoi przed lustrem w łazience ,próbując przeczesać swoje zmierzwione włosy od rzucania i obracania przez całą noc .Skuliła się ,wpuszczając do rąk zimną wodę z kranu i zanurzając w niej twarz .Mając nadzieję ,ze pomoże to uspokoić jej spuchnięte rysy.

Kiedy wyglądała na trochę mniej bałagan ,pospieszyła do sypialni ,aby się przygotować .W końcu miała lot do złapania .

Bela zarezerwowała go w ostatniej chwili poprzedniego wieczoru .Tak wcześnie ,jak mogła to zdobyć .Zdecydowana naprawić sprawy z Jamesem .

Założyła kwiecistą sukienkę ,zakładając miętowy sweterek z rzęsami ,a potem włożyła sandały .Nie zawracała sobie nawet głowy ,by po raz ostatni spojrzeć w lustro ,zanim zbiegła po schodach .

Rose była już w samochodzie i zaczęła go ,gdy wypadła z frontowych drzwi .Wskakując na siedzenie pasażera .

Przejechały przez miasto małym żukiem .Miasto wciąż spało ,gdy pędziły ulicami .Słońce tylko wychyla się zza horyzontu ,zmieniając niebo z lawendy na jasnoróżowy .Przepłynęły malutkie, puszyste chmurki .Tańczą przez całą gamę pasteli .

Bela wzięła głęboki oddech ,wycierając wilgotnymi dłońmi bawełnianą spódnicę sukienki ,patrząc przez okno na lotnisko ,do którego się zbliżały .

-Możesz to zrobić ,Bel -Rose zapewniła .

-Wiem .Po prostu boję się ,ze nie usłyszy mnie po tym ,jak go potraktowałam .

Rose wyciągnęła rękę ,ściskając jej dłoń -Jesteś moją wnuczką i córką swojej matki .Zawsze masz przy sobie nasze połączone siły .Możesz to zrobić .

Bela sapnęła ,odciągając łzy spływające po jej piegowatych policzkach .

Rose cofnęła rękę ,kierując się do miejsca wysiadania ,a potem przesunęła się na siedzeniu ,by stawić czoła Beli -Czasami musimy walczyć o to ,co kochamy .Musimy trzymać się tych więzi między nami a ludźmi ,których ze sobą nosić .Nie pozwól ,aby ta chwila wymknęła się ze strachu. 

Ocierając łzy kciukami ,Rose trzymała twarz Beli w delikatnych dłoniach ,patrząc jej głęboko w oczy -Kocham cię .Bez względu na to ,co wydarzy się na tym świecie ,zawsze będziesz mnie mieć .Jestem bardzo dumna z kobiety ,którą się stałaś i wiem ,ze twoja matka też będzie .

Bela skinęła głową ,dąsając się do niej -Ja taż cię kocham ,Babciu .

Odsłaniając boki twarzy ,posłała jej bezczelny uśmiech -A teraz wynoś się stąd dziewczyno .Masz mężczyznę do wyśledzenia .

Zachichotała ,chwyciła torebkę i walizkę ,po czym wysiadła z samochodu .Schylając się ,by po raz ostatni zerknąć przez okno ,posłała Rose całusa.

Zataczając za sobą walizkę ,pognała przez lotnisko .Przeciska się przez tłum ludzi ,żeby dostać się do jej terminalu .Wszyscy wokół niej byli radośni na swoje długo wyczekiwane wakacje ,ale nastrój Beli był inny .Choć przerażona ,była zdeterminowana .

Ledwo zdążyła dolecieć ,w ostatniej chwili wbiegając do samolotu .Prześlizgnęła się przez wąskie przejście ,przeciskając się między masywnymi siedzeniami ,by znaleźć swoje .Z niewielką pomocą stewarda włożyła swoją torbę do góry .W końcu opadła na swoje miejsce i złapała oddech .

ObsesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz