Rozdział 10. Niesforny wilczek.

745 42 13
                                    

Nicolas

Czego mogła się bać kobieta, która walczyła w Podziemiu i wygrywała? Jeszcze raz spojrzałem na mężczyznę. Właściwe pytanie brzmiało: Dlaczego Layla bała się własnego brata?

Co się wydarzyło w przeszłości, że musiał zniknąć na pięć lat?

Connor nadal nie znalazł nic, co mogłoby potwierdzić plotki. Jednak patrząc na jej przerażoną twarz, byłem pewien, że są prawdziwe.

Dylan Holden miał inne oblicze, które potrafił dobrze ukryć. Oprócz biznesmena, którym był, miał też cechy sadysty i psychopaty. Nie polubiłem tego skurwesyna. Patrzył na Laylę tak jakby należała tylko do niego.

Poczułem uszczypnięcie w ramię. To było ledwie wyczuwalne. Jednak nie wątpiłem, że miała więcej siły. Skierowałem wzrok na blondynkę. Choć była na mnie zła, to nadal cała się trzęsła. Nie tak powinna wyglądać ta kobieta.

- Oszalałeś? Dlaczego to zrobiłeś? On może... - zawahała się.

... mnie zabić? Nie on pierwszy i nie ostatni. Jednak zatrzymałem te słowa dla siebie. To nie był odpowiedni moment mówić jej, że ma do czynienia z jednym z najgroźniejszych ludzi w Nowym Jorku, który wrogów ma więcej niż koszul w szafie.

Czyżbym w jakiś sposób naraził się Dylanowi? Cóż, to było możliwe. Jego spojrzenie przypominało mi to, które posyła mi Elijah za każdym razem, gdy się widzimy.

- Chodź tu. - złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie, mocno przytulając. Myślałem, że będzie protestować, ale nic takiego się nie stało. Oparła dłonie i głowę o moją pierś. Oddychała głęboko, próbując się uspokoić, a kiedy to nie pomogło, zacząłem przesuwać dłonią w górę i w dół po jej odkrytych plecach.

Widziałem, że tego potrzebowała. Była jak bezbronny kotek, który wystraszył się wielkiego rottweilera.

Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego mi ufała. Może wydawałem się mniejszym zagrożeniem? Albo co takiego zrobił jej Dylan, że pozwoliła się chronić niedawno poznanemu mężczyźnie?

- Jeżeli chcesz trochę odpocząć, moje biuro jest na górze. W dodatku wyposażone w świetną szkocką. - powiedziałem, gdy trochę opanowała emocje.

- Cokolwiek, tylko zabierz mnie stąd. - złapałem ją za dłoń. Była drobna w porównaniu do mojej. Zresztą jak całe jej ciało.

Przez całą drogę spoglądała za siebie, jakby sprawdzając, czy Dylan nie zmienił zdania. Gdy weszliśmy do windy nieznacznie odetchnęła z ulgą.

- Możesz mi powiedzieć, co się dzieje? Nie wyglądasz na taką, która idzie z nieznajomym z własnej woli.

- Layla Solberg. - podała mi dłoń, uśmiechając się zaczepnie.

- Nicolas Leith. - ująłem ją, całując wierzch. - Solberg?

- Dylan to mój przyrodni brat. Gdy mama wyszła za mąż, ja pozostałam przy jej panieńskim nazwisku. - wzruszyła ramionami. - Widzisz? Już nie jesteś nieznajomym. To takie proste.

- Nie. Widzę, że niczego się nie nauczyłaś po naszym pierwszym spotkaniu. - oparłem się rękoma o belkę w windzie po obu stronach jej bioder i pochyliłem. Była tak blisko mnie, że czułem ciepło jej ciała. - Znowu wystawiasz się wilkom na pożarcie. Skąd pewność, że nie ugryzę? - chciałem wyglądać groźnie, ale ona roześmiała się.

- Ty jesteś tym wilkiem? To chyba nie mam się czego bać. - właśnie w ten sposób znokautowała i zdeptała moją dumę.

- Jesteś okrutna. - stwierdziłem, uśmiechając się do niej. Miała w sobie coś pozytywnego, co działało też na mnie.

Lose Myself TOM II | ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz