Drzwi od komnaty zamknął z hukiem. Zmarnował cały dzień na szwendanie się z matką po Midgardzie, a przecież musi wymyśleć jak wcielić w życie swój plan. Mianowicie, sprawić by Odyn wybrał jego na swojego następcę, a nie Thora.
Loki nie wychodził z przeświadczenia, że jest urodzonym władcą. Nie pozwoli by to czego pragnął całe życie, czyli udowodnić wszystkim swoją wartość, odebrano mu zanim dostałby szanse wykazania się.
Książe był bardzo inteligentną osobą, wsparcia zawsze szukał pierwej w książkach niżeli w osobach.
Tak było i tym razem.
Podszedł do biurka, na którym nadal panował bałagan. Już chciał zbesztać służącą za niewykonanie swojej pracy, jednak przypomniał sobie, że sam kazał zostawić prace porządkowe na biurku.
Rozejrzał się po salonie po czym usiadł na krześle pochylając się nad księgami na blacie.
Wziął do ręki królewski dekret o dziedziczeniu tronu Asgardu. Najbardziej zainteresował się podpunktem numer pięć:
5. kandydat na następcę tronu może umocnić swoją pozycję poprzez:
- zyskanie przychylności ludu,
- małżeństwo (męscy potomkowie dają gwarancje przedłużenia rodu)
- heroiczne czyny wobec królestwa
Pierwszy podpunkt od razu mógł odrzucić. Ludzie zazwyczaj bali się go, schodzili z drogi. Trudno byłoby to zmienić.
Zostały dwa podpunkty. Żadne nie było wyjściem idealnym. Cały heroizm przypadł Thorowi, a ten tak łatwo nie podzieli się sławą. Z resztą tak jak niczym.
Małżeństwo było chyba najgorszą możliwą opcją. Nie miał zamiaru spędzić reszty życia z jakąkolwiek kobietą.
W asgardzkim prawie nie było przepisu, który dopuszczał rozwód. Musiałby męczyć się całe życie, okazując uczucia.
O nie!
Rzucił księgę na blat i ukrył twarz w dłoniach.
Z drugiej strony, ociepliłby swój wizerunek w oczach poddanych i Wszechojca. Wtedy mógłby zbliżyć się do tronu, dostać szansę.
Potrzebował jednej szansy, żeby udowodnić wszystkim na co go stać.
Przeklął się w myślach. Właśnie zaczął dostrzegać plusy zaaranżowanego małżeństwa.
Gdyby miał męskiego potomka, tron byłby już jego.
Nagle to co uważał za nieokreślone tortury okazało się jedynym co może uratować jego pozycję na dworze.
Wziął głęboki oddech.
Tylko która kobieta byłaby odpowiednia?
Na pewno nie żadna księżniczka.
Żadna panna z królewskich rodzin jakie zna nie będzie się nadawać. Dość dobrze poznał wszystkie królewny i można je sklasyfikować na dwa typy: żyjąca dla sukni i drogocennych kamieni oraz takie które najchętniej byłyby noszone przez innych by nie musieć się męczyć. W dziewięciu królestwach nie było księżniczki, która byłaby godna. Chociaż, może Sigyn?
Postanowił zasięgnąć rady. Wstał z krzesła i wyszedł z komnaty. Dobrze wiedział co musi zrobić.
...
Kiedy staną przed komnatą matki zawahał się. Pomyślał, że nie będzie już odwrotu. Jego najskrytsze pragnienie rozwiało wszelkie wątpliwości. Zapukał.
Królowa siedziała na kanapie czytając książkę, choć i tak nie mogła się skupić. Ciągle myślała o rozmowie z Adelaide. Musi wymyśleć jak spłacić długi, w które wpadła przez swoje niedopatrzenia.
Odyn zgodził się na prowadzenie sierocińców pod warunkiem, że będzie radzić sobie sama i nie wykorzysta żadnych asgardzkich środków do prowadzenia placówek.
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Po chwili do komnaty wszedł jej młodszy syn. Widocznie był przybity.
-Coś się stało Skarbie? - zapytała z troską.
Odłożyła książkę na stolik stojący obok kanapy. Poklepała miejsce obok siebie zachęcając syna do spoczęcia.
Loki usiadł obok matki.
- Nie wiem, czuję się strasznie zagubiony Matko - zaczął nieśmiało bawiąc się swoimi palcami.
- Opowiedz mi wszystko - zachęcała go.
- Ostatnio nie czuję się sobą. Błądzę jak we mgle. Nie wiem co jest prawdą, a co wymysłem mojego chorego umysłu.
- Loki, zaczynam się niepokoić.
- Ja również Matko. Myślę, że przekroczyłem granicę i za chwilę nie będę w stanie wrócić do światła. - Książę przysunął się do Friggi i ujął jej ciepłe dłonie w swoje wieczne chłodne. Unikał jej wzroku.
- Potrzebujesz pomocy - stwierdziła kobieta. - Jak mogę ci pomóc Kochanie?
- Obawiam się, że ty nie możesz - głos mu się załamał. - Jednakże jest sposób, niezawodny.
- Mów jaśniej. - niecierpliwiła się królowa.
Bała się o syna. Od dawna wiedziała o jego problemie z mocą, ale nie sądziła, że sam dostrzeże zmiany w sobie i przyjdzie po pomoc.
- Chciałbym mieć kogoś kto zostanie moim światłem, drogowskazem
- Czekaj - przerwała mu. - Chcę cię dobrze zrozumieć. Chcesz się zakochać?
- To chyba jedyne wyjście - przytaknął.
Dopiero po chwili spojrzał matce w oczy. Królowa zauważyła czające się łzy w szmaragdowych tęczówkach syna.
- Jest jeden problem. Nie znam właściwej kandydatki. Dlatego tu jestem. Chciałbym byś wybrała dla mnie kogoś odpowiedniego
-Och, Loki. Miłość tak nie działa Skarbie - nie odrywała wzroku od oczu bruneta.
Kiedy wypłynęła pierwsza łza, nie wytrzymała.
- Dobrze, znajdę dziewczynę, która będzie twoim światłem - położyła dłoń na policzku mężczyzny ocierając łzę.
On uśmiechnął się nieśmiało. Westchnął.
- Dziękuję. Pojdę do siebie, czas odpocząć - ucałował matkę w policzek.
Wstał i wyszedł z komnaty.
...
Gdy przekręcił zamek w drzwiach własnej komnaty oparł się plecami o drewnianą powierzchnię wrót. Wtedy na jego twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech.
Zagrał doskonale.
Teraz trzeba czekać. Nie ukrywając zadowolenia wszedł w głąb komnaty.
- Mój Książę
Zatrzymał się i powlókł wzrokiem za głosem. Przy uprzątniętym już biurku stała ruda kobieta, Elaiza.
Przywołał ją skinieniem ręki.
Służąca posłusznie podeszła skłaniając głowę.
Dwoma palcami uniósł jej podbródek i spojrzał w oczy. Po chwili złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Kobieta od razu go oddała wplatając dłonie w czarne włosy księcia.
Trzymając ją przy sobie, nie przerywając dotyku ich warg zaprowadził ją do sypialni.
CZYTASZ
Nagrodą jest korona ( W trakcie korekty)
FanfictionMidgardzka dziewczyna i Książę z innego świata. Zawierają układ, który ma posłużyć im obojgu. Jak Addie odnajdzie się w magicznym świecie nordyckich bogów? Co tak naprawdę kieruje księciem Asgardu? Czy z nienawiści może narodzić się zupełnie nowe u...