Rozdział 59

268 26 10
                                    

Ze snu wybudził mnie nagły blask, który wypełnił całe pomieszczenie. Towarzyszył mu odgłos rozsuwanych zasłon. Choć oczy miałam zamknięte, zacisnęłam mocniej powieki odwracając się tyłem do światła. Jęknęłam, kiedy moje skronie przeszył tępy ból. Zaczęłam dłonią masować miejsca, gdzie odczuwałam go najbardziej, żeby chociaż na chwilę sobie ulżyć. Jedno było pewne, już nie usnę. Powoli wygramoliłam się z łóżka. Narzuciłam na siebie satynowy czerwony szlafrok i weszłam do łazienki.

Obmyłam twarz chłodną wodą i wytarłam ją niewielkim brązowym ręcznikiem. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, które wysiało przede mną. Przeczesałam palcami włosy. Nałożyłam pod oczy krem, który miał za zadanie ukryć opuchliznę pod dolnymi powiekami.

W salonie spotkałam Lokiego, który siedział przy dębowym biurku pochylając się nad zwojami pergaminu. W pełnym skupieniu zapisywał coś na papierze z prawej strony. Ból głowy nieco zelżał. Ruszyłam w stronę biurka, żeby przywitać się z mężem. Zatrzymałam się za krzesłem, na którym siedział i pochyliłam się nad nim wtulając twarz w jego szyję.

- To chyba, twój rekord- odezwał się pierwszy, nie odrywając wzroku od dokumentów.

- Co? – zdziwiłam się.

Nie miałam ochoty na zagadki. Nadal czułam się słabo, a na domiar złego zaczynało mnie suszyć w gardle.

- Dochodzi południe. Przespałaś pół dnia Słonko - powiedział odkładając pióro na blat.

Loki złapał mnie za rękę. Gdy wyprostowałam sylwetkę obeszłam krzesło i usiadłam na kolanach męża obejmując go za szyję. Położyłam głowę na ramieniu mężczyzny wdychając zapach jego włosów, które jak zwykle pachniały orzechami i mieszanką ziół.

- Mogę wrócić do łóżka? - jęknęłam cicho.

- Wystarczy tego dobrego. – odpowiedział zamykając mnie w swoich ramionach. - Helga o ciebie pytała. Musisz podkręcić to co zaczęłaś. Wystarczy odpowiedni zapalnik i te całe zaręczyny się nie odbędą. Poza tym pozbawiłaś mnie wczoraj dzbana na wino. Żądam rekompensaty.

- Czasami sam jesteś jak dzban. - mruknęłam pod nosem próbując dotrzeć do wspomnień z wczorajszego wieczoru.

Po chwili poczułam piekący ból na prawym pośladku.

- Ała- zerwałam się na równe nogi rozmasowując obolałe miejsce.

Twarz Lokiego nie wyrażała żadnych emocji. Była chłodna, a skupione spojrzenie nie zdradzało jego nastroju.

- Słyszałem to- skomentował patrząc na mnie z poirytowaniem.

- W sumie to przez ciebie. Nie trzeba było mnie straszyć. -odbiłam próbując wybrnąć z tej słownej potyczki.

Po ustach Lokiego przeszedł cień uśmiechu. Brunet wstał zza biurka i zaczął zbierać rozsypane po blacie dokumenty.

- Wychodzę- powiedział spokojnym tonem.

- Dokąd?

- Jestem księciem. Mam obowiązki. Nie mogę wylegiwać się całymi dniami jak niektórzy. – skwitował zerkając na mnie z cwaniackim uśmiechem.

Prychnęłam próbując sparodiować jego minę.

- Doprowadź się do porządku i odwiedź przyszłą, niedoszłą szwagierkę. Czas się kończy Adelaide. To musi się udać. – powiedział podchodząc do mnie.

Zatrzymał się tuż przede mną i z pełną powagą powiedział

- Nie możemy zawieść

- Nie zawiedziemy. Wszystko się uda, zobaczysz. – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

Nagrodą jest korona   ( W trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz