Rozdział 27

278 18 1
                                    

Wchodząc na teren budowy , gdzie miał otworzyć się Bifrost bacznie rozglądałam się na wszystkie strony. Miałam niewiele czasu do pojawienie się pierwszych robotników. Poprawiłam na ramieniu swoja sportową torbę i ruszyłam szybszym krokiem na umówione miejsce. Całe wczorajsze popołudnie zastanawiałam się co mam spakować. Zdecydowałam się na zabranie kilku par spodni, tam raczej nie dostanę nic takiego. Zauważyłam, że  w Asgardzie spodnie to wyłącznie męska część garderoby. Oprócz tego zabrałam też kilka koszulek i kompletów bielizny. Zmieściłam nawet mały magnetowid i kilka pendrive'ów . Nie zrezygnuję z tańca. Mam tylko nadzieję, że będę miała do czego podłączyć radio. Ostatnio nie zwróciłam uwagi na to czy w ścianach są jakieś gniazdka.

Wczoraj w sierocińcu była podwójna impreza. Zakończenia moich studiów, oraz wyprowadzki. Obiecałam Nanie, że przy najbliższej okazji wpadnę w odwiedziny, ale miałam wątpliwości do tego, że w najbliższym czasie będzie to możliwe. Na pewno przyjadę po ślubie żeby złożyć dokumenty u notariusza. W końcu po to wychodzę za mąż. Upewnię się, że dzieciaki nie stracą domu i będę mogła spokojnie spojrzeć w przyszłość i to co mi przyniesie.

Stanęłam za budynkiem, gdzie ostatnio wyruszyłam w pierwszą wyprawę do magicznego królestwa. Podniosłam głowę, między chmurami starałam się wypatrzeć błysk mostu, ale na próżno.

- Heimdallu, jeżeli mnie słyszysz. Proszę otwórz przejście- powiedziałam w stronę chmur. Zamknęłam oczy. Po chwili poczułam znajome mrowienie całego ciała. Uśmiechnęłam się kiedy moje stopu oderwały się od ziemi.

Postawiłam pierwszy krok w złotej kopule. Na podwyższeniu stał wojownik w złotej zbroi.

- Dzień dobry Heimdallu- przywitałam się.

- Dzień dobry, Lady Adelaide- odpowiedział skłaniając głowę.

- Jesteś- usłyszałam od wejścia.

W progu stał młodszy książe splatając dłonie za plecami. Zrobił kilka kroków w moją stronę otwierając ramiona.

Zawahałam się, lecz gdy spojrzałam w jego oczy wyrażające zniecierpliwienie ruszyłam w stronę bruneta i przytuliłam mocno obejmując go za szyję. Książe tym razem mocno przyciskał mnie do swojej piersi. Odsunęliśmy się od siebie lecz nie wypuszczając z objęć.

- Jestem – powiedziałam półszeptem.

- Nareszcie- odpowiedział Kłamca.

Odgarnął włosy, które opadły mi na twarz. Zrobił to z taką miękkością, że na policzkach zagościł mi delikatny rumieniec.

- Ruszajmy. Matka już nie może się ciebie doczekać- powiedział odsuwając się ode mnie.

Pokiwałam głową i po chwili ruszyliśmy w stronę mostu. W progu kopuły odwróciłam się do strażnika.

- Do zobaczenia Heimdallu- posłałam złotookiemu kolejny miły uśmiech. On po raz kolejny się skłonił.

Wyszłam na zewnątrz, gdzie przy czarnym koniu stał mój narzeczony.

- Umiesz jeździć konno?- spytał nie odwracając wzorku od zwierzęcia.

- Nie, nigdy nie miałam okazji- powiedziałam zgodnie z prawdą. Mężczyzna podszedł do mnie i wziął torbę spoczywającą na moim ramieniu.

- W takim razie pojedziemy razem, chyba, że wolisz biec- uśmiechnął się szelmowsko przymocowując moją torbę do tyłu siodła.

W pierwszej chwili oniemiałam. Stałam z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc jak mam zareagować.

Nagrodą jest korona   ( W trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz