Rozdział 16

287 21 3
                                    


Rozmawiając z Lokim można wywnioskować bardzo ważną rzecz, mianowicie lubi mówić. Za każdym razem gdy zadawałam pytanie starał się odpowiadać wyczerpująco. Nie sprawiał wrażenia zmęczonego, czy znudzonego.

Pytałam głównie o Asgard. Byłam bardzo ciekawa tego miejsca i jego mieszkańców.

Nasze kielichy szybko pustoszały i jeszcze szybciej były znów zapełniane. Zawroty głowy spowodowane dużą ilością jakże cudownego wina, którym byłam częstowana, stawały się nie do zniesienia. Mój towarzysz również wydawał się lekko wstawiony, ponieważ zachowywał się bardziej swobodnie. Mówił bardziej emocjonalnie, gestykulował. Słowa wypadały z jego ust jak z karabinu, a mimo to rozumiałam każde słowo.

Lecz czy to nie oszustwo? W końcu jest bogiem kłamstw, nigdy nie powinnam czuć się w jego towarzystwie zbyt pewnie.

- Słuchasz mnie?- usłyszałam tuż obok mojego ucha.

Na moim policzku poczułam powiew wiatru jego oddechu. Subtelnie zerknęłam na jego twarz, która znalazła się nagle bardzo blisko mojej. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazł się tak blisko mnie. Nie mogłam się odsunąć. Wtedy okazałabym strach przed nim.

Będzie moim mężem, nie powinnam i nie mogę się go bać.

A może nie chciałam się odsuwać?

Niezaprzeczalnie bliskość Lokiego działała na mnie bardzo dziwnie. Z jednej strony chciałam znaleźć się jak najdalej od niego, a z drugiej pragnęłam żeby został.

Mężczyzna nachylił się głębiej i sięgnął po mój kielich. Następnie wyprostował się i odszedł w stronę barku.

Przyłożyłam dłonie do piekących, zarumienionych policzków. Co się ze mną dzieje?

Po chwili przed moimi oczami ukazała się postać księcia. W wyciągniętej do mnie dłoni trzymał złoty kubek.

-Do dna- powiedział podając mi napój.

Spojrzałam na zawartość. Fioletowy płyn lekko musował się w kubku. Zbliżyłam napój do ust i w ostatnich chwili zrezygnowałam z wypicia.

Kłamca przewrócił oczami.

- To na otrzeźwienie. Asgardzkie trunki są mocniejsze niż midgardzkie. W ciągu kilku sekund wytrzeźwiejesz- powiedział wypijając swoją porcję napoju.

Pokiwałam głową i opróżniłam kubek.

Tajemniczy płyn był bardzo gorzki. Smakiem przypominał tonic, za którym nie przepadam. Kiedy przełknęłam płyn poczułam jak fala gorąca rozlewa się po moim ciele. Nagle zrobiło mi się duszno. Zaczęłam głębiej oddychać.

Nagle wszystko ustało. Jak ręką odjął. Znów czułam się wyśmienicie. Jakbym nie wypiła ani kropli alkoholu.

-Doszłaś do siebie?- zapytał Kłamca stając przede mną.

- Tak, chyba tak- odpowiedziałam niepewnie. 

- Chodźmy, zobaczymy co ustaliła moja matka- polecił i ruszył w stronę wyjścia z komnaty.

Poszłam w jego ślady i po chwili szliśmy zamkowymi korytarzami. Loki utrzymywał między nami bezpieczny dystans.

Nie przeszkadzało mi to, w końcu byliśmy tylko znajomymi, na razie.

W końcu byliśmy u celu. Stanęliśmy przed ogromnymi złotymi wrotami. Oba skrzydła były ozdobione płaskorzeźbami, które przedstawiały różne scenki. Głównie biesiad, tańców i tym podobne.

Nagle drzwi otworzyły się i z tajemniczej komnaty wyszła Frigga, cała rozpromieniona. Podeszła do nas wolnym krokiem.

- Matko-zaczął czarnowłosy.

- Ojciec przychylnie rozważył twoją prośbę, Kochanie- powiedziała z ulgą wypisaną na twarzy.

W pierwszej chwili również się uśmiechnęłam. Radość królowej udzieliła się i mnie. Jednak gdy popatrzyłam na Lokiego, który stał dumnie wyprostowany, a jego oczy zabłyszczały w niezrozumiały dla mnie sposób od razu pojęłam na co tak naprawdę się zgodziłam.

To wszystko jedno wielkie oszustwo.

Będziemy oszukiwać wszystkich oprócz siebie nawzajem, choć i tego nie mogę być pewna. Moim zadaniem jest pomóc Lokiemu dostać się na tron, gdy Odyn zdecyduje się przekazać władzę.

Wtedy zadałam sobie pytanie, które powinno paść na samym początku: Czy jestem na tyle silna, żeby tego dokonać?

Będę mieszkać i żyć wśród bogów. Moje zadanie wydaję się niewykonalne, a jednak z jakiegoś powodu Książe wybrał mnie.

Chyba nie mam wyboru i będę musiała zaufać Kłamcy. On ma plan.

- Wszystko w porządku?- królowa położyła dłoń na moim ramieniu.

- Tak. Zamyśliłam się – odpowiedziałam posyłając królowej miły uśmiech.

- Ojciec pragnie poznać kobietę, którą wybrałeś na żonę. Oficjalnie zaprasza na wieczorną ucztę- zwróciła się do syna na co on skinął głową.

- Zaprowadź Adelajdę do pracowni Madame Licory. Powinna kupić kreację na wieczór. Krawcowe nie zdążą do wieczora nic uszyć- posłała nam kolejny promienny uśmiech i ruszyła w swoja stronę.

Spojrzałam na zielonookiego, którego wargi wykrzywiły się w cwaniacki uśmiech.

- Ruszajmy zatem- powiedział w miarę spokojnie, jednak uśmieszek nadal błąkał się na jego ustach. 

Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle.

Szliśmy pałacowymi korytarzami w milczeniu. Książę nadal uśmiechał się pod nosem, co zaczynało mnie irytować.  Nie pogniewałabym się gdyby wyjaśnił z czego właściwie się cieszy. Już otworzyłam usta by go o to zapytać lecz usłyszałam dziwny chrzęst. Później następny i jeszcze jeden. Spojrzałam na Lokiego, który nadal był pogrążony w swych myślach. Byłam ciekawa czy w ogóle zdaje sobie sprawę z mojej obecności.

Przy rozwidleniu korytarzy skręciłam podążając za odgłosami, które słyszałam chwilę wcześniej. Im bliżej podchodziłam dźwięków przybywało. Do moich uszu zaczęły dobiegać radosne śmiechy. Stanęłam w progu niewielkiego dziedzińca, na którym stała pięcioosobowa grupa żywo o czymś dyskutując. Dookoła nich porozstawiane były różne przyrządy i bronie. Od mieczy po kopie, włócznie, łuki i całe mnóstwo innych. Zaczęłam się przyglądać wojownikom.

Skąd to wiedziałam? Wszyscy byli ubrani w swego rodzaju zbroję i każdy trzymał jakąś broń w dłoni więc wnioski nasunęły się same.

Moją uwagę przyciągnęła jedyna w towarzystwie kobieta. Wysoka brunetka o brązowych oczach. Nie zaprzeczalnie była piękną kobietą, wojowniczką. W pierwszej chwili zaczęłam jej zazdrościć. Była na pewno bardzo silna i odważna. Zawsze chciałam taka być.

Brunetka rozmawiała z uśmiechniętym od ucha do ucha blondynem o niebieskich oczach. Przysłuchiwał się im wysoki rudzielec z długa brodą. Drugi blondyn i czarnowłosy Azjata właśnie rozpoczęli pojedynek kilka kroków od reszty kompanów.

- Gdzie się szlajasz?- usłyszałam sykniecie tuż obok ucha. Zdaje się, że mój niedoszły towarzysz przypomniał sobie o mnie. Spojrzałam w gniewne oczy księcia. Spojrzałam na niego lekceważąco.

- Może trochę grzeczniej? Nie zapominaj, że mam być twoją żoną, a nie kolejną służącą- powiedziałam próbując naśladować naburmuszoną księżniczkę.

Naprawdę zaczyna mnie wkurzać jego zachowanie. Zachowuje się tak jakbym była jego własnością i mam mu we wszystkim ulegać. Niedoczekanie. 

Nagrodą jest korona   ( W trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz