Rozdział 22

287 19 1
                                    

Obudziłam się równo z budzikiem w mojej komórce. O dziwo wszystko wskazywało na to, że byłam wyspana. Nic mnie nie bolało, nie miałam kaca. Przygryzłam dolną wargę, wracając wspomnieniami do wczorajszego dnia spędzonego w Asgardzie. Mój wzrok powędrował do prawej dłoni, gdzie spoczywał pierścionek zaręczynowy. Nie było już odwrotu. Przyjmując zaręczyny przekreśliłam wszystko co do tej pory osiągnęłam w Nowym Yorku. Zdałam sobie sprawę, że będę musiała przeprowadzić się do Asgardu. Niby wszystko fajnie, będę mieszkać w pałacu, nosić bajkowe suknie. Każda dziewczynka marzy o tym aby zostać księżniczką, ale z marzeń się wyrasta i zanim się obejrzysz jesteś już dorosły i czeka na Ciebie świat, o którym nigdy nie śniłeś.

Postanowiłam obiecać sobie jedno. Mianowicie, że nie ważne co się wydarzy po ślubie, nie zgubie siebie. Loki jest bogiem, księciem. Co postanowi ze mną zrobić, żeby osiągnąć swoje cele? Do czego zdolny jest się posunąć w swoich planach? Cokolwiek by to miało być, nie poddam się mu. Wychodzę za niego tylko i wyłącznie dla tej zgrai dzieciaków, która krząta się w swoich pokojach szykując się do szkoły.

Ja też powinnam już wstać.

Podniosłam się z łóżka. Z szafy wzięłam komplet bielizny, jeansową spódniczkę i biała koszulę. Zabrałam kosmetyczkę, ręcznik i ruszyłam do łazienki. Po prysznicu wróciłam do pokoju żeby zakończyć przygotowania do wyjścia. Po około poł godziny byłam gotowa. Włosy zaplotłam w warkocz, a na twarzy nie było żadnego makijażu. Na zajęcia jest on zbędny, ponieważ od wysiłku cały by spłynął.

Zaczęłam zbierać rzeczy do plecaka. Spojrzałam w komórkę. Wyświetliło się 10 nieodebranych połączeń od Bena z poprzedniego wieczoru. W Asgardzie nie było zasięgu wiec wszystkie wiadomości docierają dopiero teraz. Postanowiłam odsłuchać pocztę głosową.

- Masz 10 wiadomości głosowych. Pierwsza nagrana dwudziestego czerwca o godzinie dwudziestej pierwszej dziesięć. Pyp

Hej Addie, nadal się nie odzywasz. W sumie może to ja powinienem odezwać się pierwszy.. chce z tobą porozmawiać. Oddzwoń proszę.. -pyp-

Następne też były prośbą o rozmowę, jedyną różnicą był jedynie stan Bena. Z każdą wiadomością był bardziej pijany i w swoje wiadomości wkładał więcej uczyć. Co na trzeźwo rzadko mu się zdarzało.

Kiedy odsłuchałam wszystkie wiadomości usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. W jednej chwili wróciły wszystkie wspomnienia związane z Benem. Nasze pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, wszystkie randki. Było nam razem dobrze, a może tylko mi się wydawało. Pomimo naszych różnic praktycznie nigdy się nie kłóciliśmy. Odkąd się poznaliśmy Ben zawsze mnie chronił, tak naprawdę przed wszystkim. Potrafił być zaborczy, bardzo mnie denerwowało, ale znosiłam jego humory, bo przecież mnie kochał.Jego rodzina nigdy mnie nie zaakceptowała. Znosiłam wszystkie zaczepki dla niego, ale skoro wybrał ich nic nie mogę na to poradzić.

Wzięłam kilka głębokich wdechów dla uspokojenia.

Muszę wziąć się w garść. Ben to zamknięty rozdział. Choć serce nadal krwawi musze żyć dalej. Wychodzę za mąż.

Znów spojrzałam na pierścionek. Pogłaskałam szmaragd, który powinien być dużo większy niż ten obecny.

- Tak bardzo bym chciała, żebyś był prawdziwy- zaszlochałam ostatni raz.

Założyłam białe trampki i wyszłam z pokoju. Znów zamknęłam się w łazience. Obmywałam twarz zimną wodą dopóki oznaki płaczu nie zniknęły z mojej twarzy.

W końcu zeszłam na śniadanie. Tuż obok mnie przebiegła trójka podopiecznych Nany. Przywdziałam na twarz najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Za stołem siedział jeszcze kilkoro dzieciaków.

- Dzień dobry- przywitałam się zajmując miejsce przy stole.

- Cześć. Hej Addie. Dobry- odpowiedziały.

Nałożyłam na talerz dwie kanapki z serem i zaczęłam jeść. Nagle do jadalni weszła Nana prowadząc za rączkę Lilly. Jedną z najmłodszych mieszkańców. Dla błyszczących, błękitnych oczu tej małej blondynki poślubiłabym samego Lucyfera.

Gdy tylko dziewczynka mnie zobaczyła od razu się rozpromieniła i podbiegła przywitać się.

- Addie! Jesteś!- krzyczała wskakując mi na kolana. Z uśmiechem uściskałam dziewczynkę.

- Cześć Lilly- Posadziłam ją na krześle obok i nałożyłam porcję jajecznicy na talerzu przed małą. Niebieskooka więcej mówiła niż jadła. Oczywiście musiała zrelacjonować mi swoje ostatnie dokonania z przedszkola. Miałam przez weekend sporo zajęć i nie zdążyłam porozmawiać z blondynką. Lilly jest w ośrodku od pół roku. Jej rodzice zginęli w wypadku. Tak jak moi. Kiedy przyjechała była bardzo wystraszona. Od początku starałam się z nią zaprzyjaźnić. Udało się, otworzyła się i jest teraz „Słoneczkiem" nas wszystkich.

-Addie, jaki piękny pierścionek. Od narzeczonego?- spytała z cwaniackim uśmiechem.

Zakłopotałam się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.

- Tak, od narzeczonego- odpowiedziałam z bladym uśmiechem.

Wtedy wszystkie pary oczu obecne w pomieszczeniu utkwione były we mnie.

- Pogodziłaś się z Benem – stwierdziła nieco zaskoczona Nana podchodząc do mnie. Wzięła moją dłoń, żeby przyjrzeć się ozdobie.

- Tak, właściwie.. to pierścionek zaręczynowy od.. Toma- powiedziałam na wdechu.

Nana puściła moja dłoń. zauważyłam jak pobladła na twarzy. Chciałam zapytać czy wszystko w porządku, ale usłyszałam nerwowy śmiech z drugiego końca stołu.

- Świetny żart Addie- powiedział wesoło Emil.

Wszyscy zebrani mieli przyklejone głupkowate uśmiechy. Tylko ja się nie śmiałam. Po chwili dzieciaki zaczynały rozumieć, że to nie był żart.

-Zostawcie nas dzieci- poleciła Nana. Małoletni posłusznie wstali i wyszli z jadalni.

Kiedy zostałyśmy tylko we dwie, Natalia usiadła na miejscy, które jeszcze przed chwilą zajmowała Lilly.

- Coś Ty zrobiła dziecko?

- To co trzeba. Nie pozwolę by to miejsce przestało istnieć- powiedziałam ze stoickim spokojem.

- Addie..

- Nie Nana, podjęłam decyzję. Jestem dorosła i sama o sobie decyduje. Tom jest.. po prostu inny. Ma trudny charakter, ale myślę, że się dogadamy. Nie martw się.- próbowałam pocieszyć ją i siebie.

-Kochanie, zawsze będę się o Ciebie martwić przecież cię wychowywałam. Masz rację, jesteś dorosła i sama o sobie decydujesz. Jeżeli uważasz, że Tom będzie dla Ciebie dobry to ja mogę powiedzieć tylko tyle, że zawsze możesz do mnie przyjść w każdej sprawie- powiedziała kobieta powstrzymując łzy.

Bez namysłu wstałam i przytuliłam Nanę najmocniej jak potrafiłam.

- Niech tylko spróbuje być dla mnie nie dobry. Wtedy pokażę pazurki- zażartowałam na co zaśmiałyśmy się obie.

- Dobra, koniec tego dobrego- powiedziała opiekunka wyswobadzając się z moich objęć. – Pora na mnie, jeszcze tyle zadań do wykonania- kobieta otarła oczy i ruszyła do kuchni.

Stałam jeszcze parę sekund bez ruchu. Następnie spojrzałam na zegarek

Ósma dwanaście.

Czas na mnie. Poszłam do pokoju skąd wzięłam plecak, który zarzuciłam na plecy. Do prawej dłoni włożyłam telefon, a w druga złapałam słuchawki. Wychodząc z domu włączyłam swoją playlistę i ze słuchawkami w uszach ruszyłam na przystanek.

Nagrodą jest korona   ( W trakcie korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz