Po godzinie byłam gotowa. Raya pomogła założyć mi uroczą suknię do ziemi, na szerokich ramiączkach, w kolorze nieba, która mieniła się delikatnie.
Służąca właśnie kończyła zaplatać moje włosy w warkocza, którego ułożyła na moim prawym ramieniu. Znów wyglądałam jak księżniczka. Nie mogłam uwierzyć, że teraz tak będzie wyglądać moje życie. Z przyzwyczajenia zaczęłam bawić się pierścieniem spoczywającym na serdecznym palcu prawej ręki. Klejnot wrócił do swojej pierwotnej postaci co na początku trochę mnie zaskoczyło, ale nie przestawałam obracać pierścienia na palcu. Nie wiem czemu, ale zawsze mnie to uspokaja.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie.
Obserwowałam jak Raya otwiera drzwi i staje bokiem do wejścia kłaniając się królowej, która właśnie weszła do mojego pokoju. Podniosłam się z pufy przy toaletce. Dygnęłam przed Friggą skłaniając głowę.
- Wyglądasz wspaniale Kochanie- powiedziała podchodząc do mnie.
- Dziękuję Wasza Królewska Mość- znów dygnęłam.
- Addie, nie musisz się przede mną kłaniać. Już niedługo będziemy rodziną. Przyznam się też, że czuję się dość nieswojo kiedy to robisz- powiedziała półgłosem.
Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Byłam wdzięczna losowi za to, że Frigga będzie tu cały czas. Gdyby jej zabrakło, na pewno nigdy bym się na to wszystko nie zgodziła.
- Chodźmy, Roland zapewne nie może się doczekać naszych odwiedzin- królowa uśmiechnęła się i ruszyła do wyjścia. Poszłam za nią, zatrzymałyśmy się przed komnatą. Na królową czekały jej trzy dwórki. Monarchini ujęła moją dłoń i położyła sobie na ramieniu. Po chwili ruszyłyśmy w nieznanym mi kierunku.
Przemierzałyśmy pałacowe korytarze w przyjemnej ciszy. Z każdym krokiem czułam się bardziej swobodnie. Dodatkowej otuchy dodawała mi bliskość królowej, która nadal szła ze mną pod ramię. W końcu doszłyśmy do celu. Dwie z naszych towarzyszek wyprzedziły nas i stanęły przy drzwiach. Otworzyły oba skrzydła w równym tempie. Frigga pociągnęła mnie do środka.
Pomieszczenie było przestronne i jasne. Duże okna wpuszczały bardzo dużo światła. Pod ścianami stało kilka regałów, a na nich mnóstwo materiałów i ozdób. W pomieszczeniu stały też dwa stoły krawieckie, na których panował chaos. Nici, igły, tasiemki, koronki, ołówki, nożyce. Wszystko leżało na wszystkim. Nagle zza parawanu wyszedł dość niski mężczyzna. Miał mocno opalona skórę, srebrne, krótkie włosy i oczy czarne jak dwa węgle. Ubrany był w turkusowe spodnie, białą koszule i turkusowy, rozpięty kaftan z srebrnymi wzorami. Kiedy nas zobaczył od razu ukłonił się nisko.
- Słońce Asgardu, jaki to zaszczyt gościć cię tu Pani- zwrócił się do królowej.
- Dzień dobry, Rolandzie. Przyprowadziłam Ci kogoś do ubrania. Pozwól, że przedstawię ci moją przyszłą synową. To Lady Adelaide
- To dla mnie ogromny zaszczyt, osobiście poznać Obrończynię Ludu- przywitał mnie pokłonem, równym temu co w stronę najważniejszej kobiety w królestwie.
- Miło mi cię poznać Rolandzie. Proszę powiedz mi co oznacza Obrończyni Ludu?- spytałam zaciekawiona.
- Och, najdroższa Lady. Obrończynią Ludu nazywa cię cały Asgard. Mówią o twojej odwadze, dzięki, której przeciwstawiłaś się Lordowi Ericsonowi. Uwierz mi Pani nie każdy miałby tyle sił by uczynić to co ty- wyjaśnił nie podnosząc wzroku.
Czułam jak moje policzki zaczynają czerwienieć. Nie miałam pojęcia, że moje postępowanie będzie miało takie skutki.
Wtedy dotarło do mnie dlaczego każdy mijany asgardczyk przypatrywał mi się z zainteresowaniem. Wszyscy wiedzieli o sytuacji z rynku.
CZYTASZ
Nagrodą jest korona ( W trakcie korekty)
FanficMidgardzka dziewczyna i Książę z innego świata. Zawierają układ, który ma posłużyć im obojgu. Jak Addie odnajdzie się w magicznym świecie nordyckich bogów? Co tak naprawdę kieruje księciem Asgardu? Czy z nienawiści może narodzić się zupełnie nowe u...