-Jakim cudem ty tu jesteś ? i to jeszcze z tym idiotą ?- prychnął trzymając mnie nadal za nadgarstek
Znowu poczułam chłód , który bił od jego tonu głosu. To już nie był ten Junhee, w którym się zakochiwałam... Wrócił ten arogancki i pewny siebie Jun z wyścigów. Odwróciłam się i spojrzałam na niego tak jakbym chciała doszukać się w nim jakieś części tego lepszego chłopaka. Jego oczy były skupione na mnie, ale nie okazywały żadnych emocji. Jun patrzył na mnie tak jakbym dla niego nic nie znaczyła. Było mi z tym źle. Przecież kiedy ostatnio się widzieliśmy, on mnie pocałował. Przez tamte czasy przecież w jakimś stopniu mu na mnie zależało, a teraz... Patrzy na mnie jak w dniu naszego pierwszego spotkania.
-Naprawdę tylko tyle masz mi do powiedzenia? - zapytałam z wyrzutem
-Powinnaś wracać do Seulu - odpowiedział puszczając mnie.
Kiedy mi odpowiedział zachował się jak zwyczajny dupek. Moje emocje, złość przede wszystkim wzięły w górę i nim się spostrzegłam uderzyłam chłopaka otwartą dłonią w policzek. Jun przekręcił głowę i przez chwile tak stał bez ruchu.
-Po tym wszystkim , ty mówisz mi tylko to?! Jak mogłeś mnie pocałować i zniknąć na taki długi czas?!! Myślałeś chociaż o tym by zadzwonić?! Ty w ogóle myślałeś co wtedy robisz, a może to właśnie przez to uciekłeś i teraz taki jesteś?!!- krzyczałam robiąc mu aferę. Nie przejmowałam się nawet tym , że kilku ludzi patrzyło na nas z ciekawością
-Przestań!- warknął w pewnym momencie i złapał mnie za ręce tak jakby bał się, że ponownie go uderzę, ucieknę, albo przez przypadek uderzę jakiegoś przechodnia
Kiedy tak mnie złapał, spojrzałam na niego ze złością którą i on odwzajemnił. Teraz widziałam , ze był zły i chyba naprawdę się wykurzył. Przez chwilę staliśmy tak , aż w końcu Jun zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Zaczęłam mu się opierać i protestowałam , że nie chce z nim nigdzie iść, ale on mnie nie słuchał. Nikt nawet nie reagował na to co się dzieję. Najwidoczniej w Tokio porwania stały się chyba codziennością...
Po kilku metrach doszliśmy do zaparkowanego na uboczu sportowego czerwonego auta, którego chłopak otworzył. Wepchnął mnie do pojazdu i zapiął mi pasy, a następnie zajął miejsce kierowcy i od razu odjechał w głąb miasta. Nie wiedziałam gdzie jechał, bo miasto było nadal mi obce i nie powiem , że trochę się bałam. Spojrzałam na Juna i kiedy zobaczyłam jak zaciska mocniej dłoń na kierownicy i zaciska swoją szczękę, bałam się nawet odezwać. Mimo tego strachu coś w głębi mnie mówiło bym była spokojna, bym się uspokoiła i zaufała chłopakowi. Jakby nie patrzeć uratował mi życie i nadal czułam coś do niego.
-Dlaczego nie dałeś chociaż znaku , że żyjesz?. Wyjechałeś tak bez słowa...- odezwałam się z już nieco spokojniejszym głosem.
CZYTASZ
█■ 𝐒𝐀𝐕𝐀𝐆𝐄 ■█
Fanfiction𝐻𝑦𝑒𝑀𝑖 𝑜𝑑 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑎 𝑐𝑜 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑤𝑎 𝑗𝑒𝑗 𝑏𝑟𝑎𝑡. 𝑂𝑏𝑜𝑗ę 𝑝𝑜𝑠𝑖𝑎𝑑𝑎𝑙𝑖 𝑝𝑒𝑤𝑖𝑒𝑛 𝑠𝑒𝑘𝑟𝑒𝑡, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑦 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑖𝑐𝘩 łą𝑐𝑧𝑦ł. 𝐵𝑟𝑎𝑡𝑒𝑟𝑠𝑘𝑎 𝑚𝑖ł𝑜ść 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑠𝑖𝑙𝑛𝑎 𝑖 𝑛�...