XXV Co my zrobilismy?

176 7 0
                                    

Tom POV:
Kiedy obudziłem się dostrzegłem białe
pomieszczenie i wenflon wbity mi w skórę. Nie bardzo pamiętam co się wydarzyło wiem tylko ,że wracałem do domu z Y/N. Właśnie ! Gdzie ona jest! Zadzwoniłem dzwonkiem po pielęgniarkę. Po 2 minutach pojawiła się w sali.
Pielęgniarka:
- O pan Holland obudziłeś  się.
Tom :
- Gdzie jest moja narzeczona?!
Pielęgniarka :
- Spokojnie leży w osobnej sali.
Tom:
- Jak ona się czuje?
Pielęgniarka :
- Napewno lepiej niż pan. Ma tylko kilka zadrapań na nogach i rękach.
Tom:
- A co ze mną? Co mi jest?
Pielęgniarka:
- Prawdopodobnie podczas wypadku uderzył pan głową w przód samochodu  i poduszka powietrzna przytrzasnęła pana brzuch i nogi. Ale tak poza tym to nic takiego.
Tom:
- Dobrze a mogę ją zobaczyć?
Pielęgniarka:
- Narazie niech pan odpoczywa.
Tom:
- Nie mogę ,chce ją zobaczyć. Proszę....
Pielęgniarka :
- Dobrze. W takim razie naszykuje wózek.
Tom:
- W-Wózek ?
Pielęgniarka:
- Pana nogi są lekko poturbowane i może być problem w chodzeniu.
Tom:
- Dlatego chce je rozruszać.
Pielęgniarka :
- Teraz to nie najlepszy moment.
Po dłuższym namyśle przytaknąłem  na słowa kobiety i czekałem na wózek. Po chwili przyszła do mnie ta sama kobieta i zaapelowała do  mnie abym usiadł. Poprosiłem  ją ,aby nie pomagała mi prowadzić ,,pojazd'' postanowiłem sam dojechać do sali Y/N. Gdy dojechałem  pod sale dziewczyny moje ręce były całe czerwone a mięśnie napięte. Zapukawszy do drzwi usłyszałem ciche ,,proszę'' i wjechałem  do pomieszczenia. Ujrzałem leżącą dziewczynę  która patrzyła w moją stronę. Od razu gdy mnie ujrzała uśmiechnęła się i podeszła  do mnie.
Tom:
- Y/N myślałem, że cię stracę.
Ty:
- Już to mówiłeś kiedy wpadłam do jeziora.
Tom:
- Zawsze kiedy jestem gdzieś z tobą to coś ci się dzieje.
Ty:
- Wypluj te słowa. Nie mogłabym sobie wyobrazić sobie lepszego chłopaka niż ty.
Pocałowałam go i mocno przytuliłam. Przez kolejne kilka minut rozmawialiśmy i śmialiśmy z tego co nas spotkało. Na szczęście nic nam się wielkiego nie stało wiec możemy iść na ślub Lottie i Maxa co mi ulżyło. Wracając, lekarz oznajmił ,że możemy już wracać do domu. Od razu poprosiliśmy Haza ,aby po nas przyjechał ,bo moje auto nie wiem w jakim było stanie i chyba wolę nie wiedzieć... Kiedy Harrison potwierdził swoje przybicie zaczęliśmy pakować swoje rzeczy, nie było ich dużo tylko telefon i ubrania. Po zakończonym pakowaniu podeszliśmy do recepcji po wypis i wyszliśmy z budynku. Chłopak już na nas czekał. Kiedy nas zobaczył podbiegł i przytulił nas.
Harrison:
- Co wy żeście najlepszego sobie zrobili!?
Tom:
- Widzisz stary takie randki to tylko z nami hahaha.
Harrison:
- Wiesz ja tam wole bezpieczniejsze randeczki.
Wszyscy się zaśmialismy i wsiedliśmy do samochodu. Tym razem jechaliśmy trochę ostrożniej. I w ciszy ,aby nie rozpraszać Haza. Kiedy pojazd stanął przed naszym domem powoli staraliśmy wysiąść z auta i ruszyliśmy w stronę drzwi. Włożyłam klucz do zamka ,ale nie chciał się przekręcić. Okazało się ,że drzwi są otwarte. Powoli je  otworzyłam i moim oczom ukazała sie Charlotte , Max , Nikki , Dominic , Grace, Paddy , Sam i Harry.
Charlotte:
- Niespodzianka!
Grace:
- Witamy w domu!
Wszyscy podbiegli do nas i mocno przytulili. Mama Toma mimo, że go przytulała była zła za jego nieodpowiedzialne zachowanie. Od razu stanęłam w jego obronie w końcu to ja prowadziłam i to było moje auto.
Dominic:
- Co sie stało właściwie z twoim autem Y/N?
Ty:
- Szczerze. Nie mam pojecia.
Harrison:
- Jak to nie wiesz gdzie jest twoje auto?
Ty:
- Z czego co wiem to mój menager mówił ,że trafiło ono na warsztat.
Sam:
- O nie.
Ty:
- Spokojnie ładnie zrobią mi auto i będzie jak nowe.
Tom:
- Zapłacę za wszystkie szkody obiecuje.
Ty:
- Yhym już pędzisz nie ma takiej mowy! To mój samochód ja ponoszę za nie odpowiedzialność, spokojnie nie martw sie- pocałowałam go w policzek ,aby sie nie obwiniał.
Charlotte:
- Skoro już wszystko jest w miarę jasne to może w końcu coś zjemy wszystko gotowe.
Ty:
- Od kiedy ty kochana masz taki apetyt co?
Charlotte:
- Nie wiem od 4 dni a co ?
Ty:
- Nic po prostu wiem jak bardzo dbasz o linie a tu takie coś hahaha.
Charlotte :
- Raz na ruski rok nie zaszkodzi.
Ty:
- Racja.
Wszyscy usiedli do stołu i zaczęli jeść przeróżne dania przygotowane przez Sama. Każdy z kimś rozmawiał ja oczywiście z Grace i Charlotte a Tom z Hazem i Maxem. Kiedy każdy skończył jeść Nikki spytała:
- To jak Tom ,Y/N kiedy ślub?
Ty:
- Planujemy za rok w sierpniu.
Dominic:
- A gdzie on będzie ?
Nikki:
- Kochanie takie rzeczy to aż wstyd pytać wiesz. Oczywiście ,że ślub jest zawsze tam skąd pochodzi pani młoda prawda ?
Ty:
- T-Tak zgadza się ślub będzie w Polsce.
Paddy:
- Super a gdzie?
Tom:
- W Warszawie.
Paddy:
- Wow.
Nikki:
- A ile będzie gości ?
Ty:
- Jak liczyliśmy to jakieś 150.
Dominic:
- To dużo dość.
Ty:
- Mam dużą rodzine hahaha.
Rozmowa jeszcze się ciągnęła przez dłuższy czas. Kiedy zaczynało sie robić ciemniej goście zaczęli sie zbierać. Pożegnaliśmy ich i poszliśmy sprzątać po nich.
Tom:
- Księżniczko ?
Ty:
- Tak?
Tom:
- Wiesz za dwa dni jedziemy do stanów.
Ty:
- O Boże ! Faktycznie a my poszkodowani.
Tom:
- Ja mam tylko siniaki na nogach i ty tez.
Ty:
- No jeszcze na rękach ,ale nic mnie nie boli.
Tom:
- No to co sie martwisz hahaha.
Ty:
- Nie przegapiłabym tego wylotu.
Tom:
- Nigdy tam nie byłaś co?
Ty:
- Nie i dlatego nie mogę sie doczekać.
Tom:
- Oprowadzę cię po ciekawych dzielnicach.
Ty:
- Czekam na to Hihi.
Tom:
- Hotel mamy w Nowym Yorku, lecimy na miesiąc czyli zwiedzimy najlepsze miejsca w okolicy.
Ty:
- Najbardziej bym chciała zwiedzić Hollywood i Miami.
Tom:
- Trochę to daleko od NY ,ale jeśli to jest twoje marzenie to służę.
Ty:
- Dlaczego jesteś moim chłopakiem ? Nie zasługuje na ciebie.
Tom:
- Przestań tak mówić kocham cię i nie przestane.
Ty:
- Jakby Charlotte nie poprosiła mnie o to abym przyniosła jakieś smakołyki na seans filmowy to bym cię nie spotkała.
Tom:
- Nie mów tak. Napewno byś mnie zatrudniła do jakiegoś filmu i od razu by zaiskrzyło Hahah.
Ty:
- Skąd możesz wiedzieć.
Tom:
- Bo ,bo ja jak cię  pierwszy raz ujrzałem coś do ciebie poczułem - zarumienił się
Ty:
- Naprawdę?
Tom:
- Tak.
Pocałowałam go w czoło i przytuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową. Podniósł mnie i kręcił mną w powietrzu. Przy nim czułam się bezpieczna nie bałam się ,że spadnę mimo ,że Tom był trochę niedysponowany, ale dalej był bardzo silny. Kiedy skończyliśmy swoje wygłupy zaczęliśmy iść do sypialni aby odpocząć w końcu za 2 dni lecimy.

Miłość z przypadku-Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz