- Delphini coś znalazła! Chodźcie za mną, a wszystkiego się dowiecie - dopiero teraz zauważyłem, że jest blada i przerażona. Po chwili ruszyliśmy dosyć szybkim tempem za rudowłosą.
Dziewczyna poprowadziła nas do tego samego miejsca, w którym znaleźliśmy pelerynę niewidkę, czyli na pierwsze piętro. Tym razem nie znaleźliśmy czegoś, a... kogoś. Na ścianie kilka metrów nad ziemią wisiało bezwładnie ciało jednej z uczennic. Z takiej odległości nie mogłem rozpoznać postaci, mogłem tylko stwierdzić, że jest to krukonka po barwach jej szat.
- Co jej się stało? - w końcu zapytała Max. Była trochę bardziej blada niż zazwyczaj, a jej ręce niekontrolowanie się trzęsły.
- Nie mam pojęcia - Weasley ledwo wydusiła z siebie te słowa, nadal była w szoku po wszystkich tych wydarzeniach, jak wszyscy inni.
- Gdzie jest Delphini? Mówiłaś, że coś znalazła - dopiero teraz rudowłosa zdała sobie sprawę z jej nieobecności. Rozejrzała się szybko po korytarzu.
- Była tutaj. Miała się stąd nie ruszać. Musi gdzieś tutaj być. Ona tu jest. Jestem pewna. Była tutaj. Powiedziała, że będzie czekać. Miała tu być. Tutaj. Tu gdzie... - przycisnąłem ją do siebie i zatkałem jej usta dłonią. Szarpała się przez moment, ale później stała spokojnie.
- Może... - Max odezwała się cicho.
- Nie teraz Harrison. Nie widzisz, że właśnie zaginęła kolejna osoba? - krzyknąłem głośno, a ona zamknęła usta, aby po chwili ponownie je otworzyć, jak paszcze lwa.
- Widzę w przeciwieństwie do ciebie. Chciałam pójść po pomoc kretynie - uderzyła mnie w twarz z liścia i tupnęła nogą.
- Mogłabyś pójść? - zapytała Rose, na co dziewczyna tylko skinęła głową i po chwili biegła schodami w dół.
- Możesz powiedzieć, co znalazła Delphini? - poprosiłem, nadal masując bolący policzek.
- Najpierw zobaczyliśmy tę dziewczynę - wskazała na nią głową - A potem Delphini zauważyła, że drzwi do toalety są otwarte, a w nich stała rozpłakana Marta. Próbowałyśmy ją uspokoić, ale to nic nie dało. Nie była w stanie mówić, więc pokazała nam książkę, leżącą przy jednej z kabin, podeszłyśmy bliżej i książka ta okazała się taką samą, jaką pokazałeś nam wcześniej. Była otworzona na stronie o komnacie tajemnic i nagle pojawił się tam napis z krwi "Jesteście bliscy rozwiązania". Zanim zdążyłyśmy podnieść książkę, Jęcząca Marta wyrzuciła nas na zewnątrz i zamknęła się tam tak, że nie dało się wejść do środka. Wtedy zdecydowałyśmy się o powiadomieniu was i dalej wiesz, co się stało.
- Nie mówmy im o książce i naszych podejrzeniach. Powiedzmy tylko o tym, że szukaliśmy Potterów. Nie mogą się o tym dowiedzieć - powiedziałem szeptem, gdy usłyszałem dźwięk zbliżających się kroków.
- Co się tutaj... - dyrektorka nie dokończyła i utkwiła wzrok w ciele krukonki.
🐍
- Czyli chcecie mi powiedzieć, że nie poszliście na ucztę, żeby szukać Potterów, a zamiast nich znaleźliście Taylor Davies wiszącą na ścianie jak gdyby nigdy nic, w dodatku zagubiliście gdzieś pannę Riddle i od tego czasu nie ma z nią kontaktu? - Rose niechętnie przytaknęła i spojrzała na Max, która była zaskoczona opowieścią, ponieważ nie powiedzieliśmy jej o naszych planach - Wasze zachowanie było nieodpowiedzialne. Tą sprawą zajmuje się grupa naszych najlepszych aurorów, w tym sam Harry Potter. Musicie mi obiecać, że zostawicie tę sprawę i zajmiecie się myśleniem, gdzie obecnie może przebywać Delphini. Na razie Slytherin traci przez was 30 punktów.
- Ja... - nieśmiało odezwała się Weasley - Ja chyba wiem, gdzie może być Delphini. Myślę, że jest w łazience Jęczącej Marty - Profesor McGonagall wyszła pospiesznie z gabinetu, a za nią Rose i Max. Jak na kulturę przystało, przepuściłem je pierwsze, mimo iż byłem najbliżej drzwi. Ojciec byłby dumny.
Nawet nie zauważyłem kiedy znaleźliśmy się kilka pięter niżej - w tym samym miejscu, w którym znajdowaliśmy się około godzinę temu.
- Alohomora! - drzwi nawet nie drgnęły - Odsuńcie się! - wykonaliśmy jej polecenie - Confringo! - drzwi i kawałek ściany eksplodowały. Jeszcze przez kilka chwil w powietrzu unosił się pył z rozwalonej ściany. McGonagall jako pierwsza weszła do toalety, a tuż za nią my. Z kabiny najbardziej oddalonej od drzwi, teraz dziury kabiny było słychać płacz Marty. Nikt się tym nie przejął. Pani Profesor poszła w stronę umywalek. W kącie obok nich leżała nieprzytomna Delphini. Mało interesował mnie w tym momencie stan zdrowia dziewczyny, jestem teraz w miejscu, w którym ukryte jest wejście do Komnaty i znajduje się tuż prze de mną. Jeszcze kilka dni temu wejście tutaj zupełnie niezauważonym było prawie niemożliwe, ale nie teraz, gdy mam pelerynę niewidkę. Jeśli Delphini nic się nie stało, to będziemy mogli rozpocząć poszukiwanie dzisiaj w nocy, a najpóźniej jutro rano.
- Co jej jest? - zapytała Max, jeszcze bardziej roztrzęsiona niż wcześniej.
- Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że została potraktowana kilkoma zaklęciami Cruciatusa. Wyjdzie z tego. - podniosła brunetkę na niewidzialne nosze i wyszła z pomieszczenia - A co z wami? Macie zamiar długo tutaj siedzieć? Panie Malfoy przypominam panu tylko, że jest to toaleta dla dziewcząt i byłabym zadowolona, gdyby raczył ją pan opuścić - Posłusznie wyszedłem, a tuż za mną dwie pozostałe dziewczyny.
- Reducto! - ściany zaczęły ponownie stawać się tym, czym były przed naruszeniem przez McGonagall, a drzwi zostały umieszczone na środku, idealnie uzupełniając całość.
Całą czwórką przeszliśmy krótką drogę do skrzydła szpitalnego, gdzie pani Pomfrey niemalże od razu zajęła się ślozgonką. Pani dyrektor odeszła stąd, jakby nigdy nic się nie stało i zostawiła nas samych, co było nam na rękę.
- Pomimo tego, co się stało - otarła lekko łzę. Nie dziwię jej się, cały ten stres, a teraz jeszcze to - Musimy tam wrócić i spróbować otworzyć komnatę - powiedziałem na tyle cicho, żeby nie usłyszała nas Pomfrey, przechodzącą kilka łóżek od nas.
- Nie możemy Scorpiusie. Nie teraz, po tym co się stało, na pewno wrócą tam, żeby przeszukać całe pomieszczenie i obawiam się, że zabronią nam korzystania z toalety tak samo, jak za czasów otworzenia Komnaty przez wujka - wyszeptała Rose.
- Ona ma racje, nie ryzykujmy. Pójdziemy tam, jak z Delphini będzie już dobrze. A jeśli rozmawiamy już o Delphini to... - nikt nie musiał zastanawiać się, nad tym, co chciała powiedzieć. Riddle się obudziła i nie wyglądała już tak źle, jak kilka minut wcześniej.
- Jak się czujesz? - zapytała pani Pomfrey, pojawiając się na miejscu szybciej od nas.
- Bywało gorzej - uśmiechnęła się - Ile będę musiała tutaj zostać?
- Obawiam się, że kilka dni.
- Możemy z nią chwile porozmawiać? - wtrąciła Rose.
- Tak, ale tylko 10 minut - Poppy odeszła do znalezionej przez nas wcześniej krukonki.
- Co się stało z książką? - zapytała Max i miałem wrażenie, jakby znowu czytała w moich myślach.
- Zniknęła od razu, gdy jej dotknęłam - powiedziała Delphi, lekko chwytając się za głowę, zapewne z bólu.
- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - zapytałem tylko dlatego, żeby nie wyjść na bezduszną istotę, za którą uważa mnie Max.
- Nie czuje się najlepiej, ale chce, żeby wypuściła mnie stąd jak najszybciej, i... Chyba musicie udać się na poszukiwania sami.
- A co z tobą? - spytała Harrison.
- Mną się nie przejmujcie, na pewno dacie sobie radę sami. Nie będziemy w końcu tego opóźniać tylko z mojego powodu, prawda? - mówiąc to, spojrzała na mnie - Jeśli wam się uda i znajdziecie Jamesa, to powiedzcie mu, że za nim tęskniłam i może lepiej nie wspominajcie o tym, gdzie się teraz znajduje.
CZYTASZ
Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry
FanfictionPytanie za milion! Co mogło nie udać się Scorpiusowi? a) pierwszy związek b) udział w turnieju i cały jego przebieg c) pogrzeb i stypa d) wszystko co stało się później Trudne pytanie, prawda? A co gdy wszystkie odpowiedzi są poprawne? Życie Scorpi...