Epilog 🐍 46

155 4 3
                                    

- Trochę szkoda, że mama nie mogła przyjść - szepnęła do mnie Rose, podczas gdy zabierałem od kelnera jeden z kieliszków szampana, które niósł na tacy.

- Nie "nie mogła", tylko nie chciała. Dobrze wiesz, że od czasu wojny nie lubi Mattheo. Za Grace też nie przepada. Zawsze wszyscy jej słuchali, a nagle zjawił się ktoś, kto ją zastąpił. Nie nasza wina, że obraża się o byle gówno.

- Przecież wiesz... Ma dużo pracy, a do tego ciągle przeżywa tę sprawę z Ronem. Sama bym się załamała, gdybym nagle spotkała swojego męża podczas jego procesu, a ona do...

Do tego musiała zeznawać na jego niekorzyść, śledzona przez wszystkie media. A jako wisienkę na torcie dodam, że tuż po tym rozpoczęła się ich sprawa rozwodowa. Media huczały, a ona bardzo mocno to odczuła.

- Na szczęście ja, jako twój mąż obiecuję ci, że taka sytuacja nigdy nie będzie miała miejsca.

Dziewczyna uśmiechnęła się, delikatnie dotykając swojego brzucha.

- Ładnie razem wyglądają, nie? - spytała, zerkając na nowożeńców. Miała całkowitą rację. Mattheo i Grace prezentowali się dziś o wiele lepiej niż kiedykolwiek.

- Tak. Ale my wyglądaliśmy lepiej.

- Musisz zawsze krytykować? Przed nami jeszcze wesele Jamesa i Delphi. Może oni przebiją nas wszystkich.

Ta dwójka była zaręczona już od dawna. James oświadczył się Del niewiele po pierwszych urodzinach Darcy. Planowali ślub praktycznie do tego dnia, jednak nieustannie napotykali jeden problem. Zaczynali planować ślub. Wybierali jakąś datę, która najczęściej miała nastąpić za kilka miesięcy, a najwyżej rok. A zanim zdążyli cokolwiek przygotować, okazywało się, że Delphi jest w ciąży. Sytuacja powtórzyła się trzy razy.

James już właściwie spełnił swoje plany, co do ilości dzieci. Ku zaskoczeniu wszystkich, udawało mu się również namawiać Delphi na imiona, które on wymyślił już dawno temu. Pierwszego syna nazwał Albus - miało to być imię dla drugiego, jednak po śmierci młodszego brata, uznał, że woli tak nazwać tego, bo co jeśli będzie mieć później same córki? Nie miał jednak powodu do obaw, bo następny na świat przyszedł Fleamont, a niedługo po nim Euphemia.

Teraz razem z Delphini wyczekują swojego piątego już potomka. Potter zapowiedział, że jeśli będą mieć syna, to nazwie go Karl, a jeśli córkę, to Hiacynta. Tak jak chciał to zrobić od dawna.

Del już nie komentuje tego, co jej narzeczony mówi. Dziewczyna tylko czeka, aż skończą mu się pomysły na imiona, a ona będzie mogła w spokoju zająć się przygotowaniami do ślubu. Tylko że ten "spokój" raczej nigdy nie nastąpi, ponieważ obydwoje właśnie biegają za czwórką swoich dzieci, które robią się coraz bardziej odważne i uciekają coraz dalej.

Większość gości wzniosła toast, za szczęście pary młodej. Rozległy się głośne brawa.

Zasiedliśmy do stołów. Ze swojego miejsca mogłem swobodnie rozmawiać z Teddym, który razem z Victorią wychowywał małego Remusa.

Obok nich siedział Hugo, zajęty obecnie wpatrywaniem się w siostrzenicę Grace, a z drugiej strony stołu Lily, która przybyła tutaj jedynie, żeby odpocząć od studiów.

Max usiadła niedaleko, tuż obok Luny i Theodora, a ja byłem pewien, że chciała mieć dobry widok na syna Blaise'a Zabiniego.

Ginny dyskutowała z Draco, a Harry z babcią próbowali ich pogodzić, podczas gdy Levi i Neville zniknęli gdzieś w tłumie osób składających życzenia nowożeńcom.

- Żadnych więcej dzieci, na piątym się skończy - jęknęła Delphini, siadając przy stole, tuż obok Rose.

- I tak na dużo cię namówiłem - zaśmiał się James, po czym wskazał na mnie i Rose - Popatrz za to na tę dwójkę, my już niedługo kończymy całą zabawę z pieluchami i ząbkowaniem, a oni jeszcze nie wiedzą, co ich czeka.

- Skończymy równo z wami - zapewniła ich Rose - To będzie pierwsze i ostatnie.

- Też tak mówiłam - uśmiechnęła się do niej Delphi, biorąc małą Euphemię na kolana - Jeszcze się z tego wyleczysz, zobaczysz. Albo Scorpius cię wyleczy. A jeśli żadna z tych opcji, to możecie się wyleczyć przypadkiem.

Rudowłosa spojrzała na mnie.

- Niech się dzieje wola z nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba - podsumował nagle Teddy, po czym zabrał się za otwieranie jednej z butelek stojących na stole.

Po tej jednej butelce udało mu się otworzyć jeszcze kilka kolejnych, ponieważ przezroczysty alkohol znikał wyjątkowo szybko.

Tym razem Delphi pozwoliła pić Jamesowi, a Rose nie protestowała, gdy ja i Hugo wypijaliśmy kieliszek za kieliszkiem.

Gdy było już całkowicie ciemno, wyciągnąłem ją do tańca.

- Nie rozumiem, co takiego nie podoba ci się w posiadaniu więcej niż jednego dziecka.

- To, że któreś z nich może mieć twój okropny charakter i kolor włosów.

Obydwoje zaśmialiśmy się cicho.

- Uwierz mi, że każde będzie je miało.

Po tych słowa jeszcze bardziej się do mnie zbliżyła i złożyła pocałunek na moich ustach.

Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz