Musimy zakończyć turniej 🐍 11

181 13 9
                                    

- Mapa prowadzi tutaj, ale... Tutaj jest ściana. Mam wejść w ścianę, czy co? - zirytowała się.

- Myślę, że tak. To jest chyba pokój życzeń, pojawia się wtedy, gdy go potrzebujemy - w końcu jajko ma być podpowiedzią.

- No dobrze, spróbujmy - ściana zaczęła się rozsuwać, a naszym oczom ukazało się pomieszczenie, było przestronne i puste, na jego końcu stało lustro. Były na nim zdjęcia, na jednym z nich był Cedric, było tam też jedno szczególne zdjęcie. Byli tam jacyś ludzie, kojarzyłem ich, ale nie mam pojęcia, kim są. Rozglądaliśmy się po pomieszczeniu, ale poza lustrem nie znaleźliśmy niczego. Rozwiązanie zagadki musi być w nim, nie ma innego wyjścia - Chodźmy stąd, poza tym lustrem nie ma tutaj nic, a ono jest zwyczajne - popatrzyłem na nią, a następnie na przedmiot, dostrzegłem element, którego wcześniej nie zauważyłem. Z prawej strony był mały czarny klucz. Podszedłem bliżej i przekręciłem go. Lustro zaczęło się otwierać. W środku była kartka.

Gratulacje!
Udało Ci się znaleźć, kartkę z podpowiedzią.
Skoro dałeś sobie z tym radę, to na pewno połączysz fakty i szybko zrozumiesz jakie jest drugie zadanie.

„Długie i niebieskie. Miękkie jak poduszka. Nigdy nie oddam ci swoich jaj."

Nie mam pojęcia, co to może oznaczać, musimy pójść z tym do Rose. Ona na pewno będzie wiedzieć. Del zabrała kartkę i wyszliśmy z pomieszczenia.

🐍

- Witam wszystkich na drugim zadaniu turnieju trójmagicznego. Dzisiejszym zadaniem będzie złapanie żmijoptaka. - odezwała się osoba prowadząca - Do dyspozycji macie miotły, używanie różdżek jest surowo zabronione. Wszyscy uczestnicy będą konkurować w tym samym czasie. Każdy zmijoptak ma przyczepioną do ogona wstążkę. Delphini ma czerwoną, Luisa żółtą, a Gregory niebieską. Mam nadzieje, że wszystko jest jasne. Rozpoczynamy kolejne zadanie! - na ten znak uczestnicy wyszli z namiotu w stronę lasu. Wsiedli na miotły i podążali za swoimi zwierzętami. Nie było to łatwe zadanie. Nagle straciłem ich z pola widzenia, tak jak inni, a na trybuny wbiegli Filch i panna Hermiona Weasley. Nie mam pojęcia, co podczas zadania robiła tutaj minister magii. Woźny poszedł po McGonagall. Następnie cała trójka rozmawiała na uboczu, coś musiało się stać.

- Uwaga! Uwaga! - krzyknęła Minerva, przystawiając różdżkę do gardła, aby jej głos był głośniejszy - Musimy zakończyć turniej, jest gorzej, niż myśleliśmy do tej pory. Uczestników proszę o wrócenie do namiotu, następnie wszyscy udamy się do szkoły. Będziecie spać w wielkiej sali, dla waszego dobra. - dało się słyszeć ciche jęki zawodu ze strony uczniów - Kolejną, dla was dobrą informacją jest to, że wrócicie do domów za 2 dni, wcześniej niż to było w planach, lekcje będą odbywać się normalnie - uczniowie zaczęli coś pomiędzy sobą szeptać, bali się.

🐍

- Witam was na dzisiejszej lekcji, tym razem w nieco innych okolicznościach - nie lubiłem tych lekcji. Zielarstwo jest nudne. Kto lubi te lekcje? Chyba nikt, poza naszym nauczycielem Nevillem - Dzisiaj dowiecie się trochę o Kłapokrzeczkach. Jest to magiczna roślina, która jest zdolna do poruszania się i hałasowania. Odczuwa także ból i przyjemność - nie mówił nic ciekawego, nie obchodziło mnie to, kładł na tacy sadzonki i jakieś inne rzeczy.

- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale natychmiast potrzebuje Scorpiousa Malfoya. Wyjaśnię wszystko później - wszyscy na mnie patrzyli, po tym, co powiedziała McGonagal.

- Oczywiście już idzie - powiedział Longbottom, zabrałem książki i podszedłem do dyrektorki, w pewnym sensie mnie uratowała. Nie muszę już siedzieć na tej nudnej lekcji. Ciekawe co zrobiłem, musiałem zrobić coś poważnego, skoro potrzebowała mnie w tym momencie. Szedłem za nią do samego gabinetu, otwarła drzwi.

- Tata? Co ty tutaj robisz? - ujrzałem go, po tym, jak otworzyła drzwi. Wyglądał na zmartwionego, chyba nieźle narozrabiałem, a może tutaj chodzi o mój związek?

- Usiądź proszę - powiedziała - Mamy ci do przekazania coś ważnego - zacząłem się bać, zwłaszcza że w oczach ojca pojawiły się łzy.

- Scorpiousie - zamarł na chwile - twoja matka..

- Co się stało? - podniosłem głos, zaniepokojony tym, co chciał powiedzieć. O co mu chodzi?

- Ona.. Nie żyje - zamilkłem.

On żartuje?!

Błagam, niech to będzie żart!

Jebany sen!

Kurwa mać...

- Nie wierzę Ci! Jak to się stało?! - cały się trząsłem. To nie może być prawda...

- Była chora, ukrywałem to przed tobą od roku. Przepraszam Cię, nie chciałem Cię martwić. Popełniłem błąd, powinieneś o tym wiedzieć, być z nią - próbowałem powstrzymać łzy, ale nie potrafiłem, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Było we mnie zbyt wiele emocji - Jeśli chcesz, to możesz wrócić ze mną do domu - w końcu na mnie spojrzał.

- Nie chcę tam wracać! - uciekłem z gabinetu i pobiegłem do łazienki. Czemu ja? Co takiego zrobiłem? Czemu nic o tym nie wiedziałem? Mam tego dość, zacząłem płakać. Nie mogłem dłużej ukrywać emocji, nie teraz. Chciałbym ją zobaczyć po raz ostatni, nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać. Usłyszałem kroki. To był mój ojciec. Przetarłem łzy, nie patrzyłem na niego. Nie po tym, co zrobił.

- Naprawdę przepraszam - podszedł bliżej - To nie miało tak wyglądać, ona miała żyć. Nie odwracaj się o de mnie mam tylko ciebie - chwycił mnie za nadgarstek, a ja się obróciłem i go przytuliłem. Nie chciałem tego, ale musiałem. Odsunąłem się od niego i usiadłem pod ścianą.

- Mam dziewczynę wiesz? - stwierdziłem, że mu powiem, usiadł obok mnie.

- Tak, czytałem proroka, gratuluje. Mam nadzieje, że ją poznam - miałem jednak nadzieje, że tego nie przeczyta.

- Może zaproszę ją na wigilię, szkoda, że mama jej nie poznała - zapatrzyłem się na drzwi - Wiedziała, chociaż o tym? - spojrzałem na niego ponownie.

- Tak, przeczytała i była bardzo szczęśliwa - uśmiechnął się, wspominając ją.

- Kochałem ją, nie wierzę, że już jej z nami nie ma - poczułem łzy w oczach - Wracam na lekcje, muszę skupić się na czymś innym. Wrócę do domu na święta - po raz ostatni mnie przytulił i wyszedł z pomieszczenia. Siedziałem tam jeszcze chwile, nawet długą chwilę. Musiałem w końcu wyjść i to uczyniłem. Zamiast iść na lekcje, poszedłem do wieży. To było jedno z jej ulubionych miejsc. Nie chciałem stąd odchodzić. Wspominałem wszystkie chwile z mamą. Te dobre, jak i złe, będzie mi jej bardzo brakować, to już nie będzie to samo.

Usłyszałem głosy. Lekcje się skończyły. Poczekam, aż każdy pójdzie w swoją stronę, dopiero wtedy wrócę. Jeśli zrobiłbym inaczej, to zwróciłbym na siebie uwagę wszystkich.

🐍

Dźwięki ucichły, mogę już wrócić. Na pewno wszyscy będą pytać czego chciała ode mnie Minerva. Powiedzieć im prawdę? Chyba muszę. I tak wszyscy się o tym dowiedzą, lepiej, żebym ja to powiedział.

- Sok pomarańczowy - powiedziałem cicho, a drzwi się otworzyły. Wielu ślizgonów siedziało w pokoju wspólnym, wszyscy na mnie patrzyli.

- Scor! - Rose podbiegła do mnie i mnie przytuliła - Wszystko wiemy, jest mi naprawdę bardzo przykro - lekko się odsunęła. Ja nie wiedziałem co mam powiedzieć, znowu. Z opuszczoną głową poszedłem do swojego dormitorium. Otworzyłem drzwi i położyłem się na łóżku.

Lepiej by było, gdybym to ja zmarł, nikt by za mną nie płakał...

Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz