Ale to dopiero po kolacji 🐍 21

139 10 25
                                    

- To coś się już chyba upiekło - stwierdziłem, patrząc na ciasto w foremkach, przez szybę w piekarniku.

- Nie coś, tylko babeczki. Albusie możesz je wyciągnąć? - zwróciła się do niego Rose.

- Niech ci będzie - niechętnie wstał od stołu, a ja nie spuszczałem z niego wzroku.

- Czemu tak patrzysz na mojego brata? Podoba ci się czy co? - zaśmiał się James.

- Skąd przyszedł ci do głowy taki pomysł? Ja tylko jestem ciekaw, co wyszło z naszego pieczenia. Mam nadzieje, że mnie tym nie otrujecie - uśmiechałem się do niego, mrużąc oczy.

- Ups.. Domyślił się - Lily udała smutek.

Brunet przerwał naszą dyskusję, kładąc blachę na stole.

- Spalone - szepnął Albus, ściągając rękawice kuchenne.

- Może da się to jakoś uratować? - Rose stanęła nad spalonymi słodyczami.

- Użyjemy magii? - zaproponowałem grzeczne, uśmiechając się do starszej rudej.

- Nie! - krzyknęli wszyscy zgromadzeni, tak, że James aż podskoczył.

- Szkoda. A więc.. Co z tym zrobimy? - spytałem.

- Nic - Hugo podniósł blachę, chcąc wyrzucić ją do kosza razem z ciastkami.

- Może da się to jakoś zjeść - James zabrał mu jedną babeczkę z blachy i ją ugryzł, ale była tak twarda, że skruszył sobie ząb.

Wszyscy śmiali się z chłopaka, przez co nikt nie zauważył, że przed nami stały Hermiona i Delphini. Obie nie były rozbawione sytuacją. Gdy już wszyscy je zauważyli, zamilkliśmy.

- Znowu Jamesie? To już 3 raz w tym miesiącu. Chodź ze mną, to ci pomogę - rozkazała Hermiona.

- Dziękuje ciociu, ale wolę zostać tutaj - odpowiedział, zbierając małe kawałeczki zęba, ze spalonej babeczki.

- Jak wolisz, ale nie proś później. A jeżeli chodzi o sprawę z Delphini, to wyjaśnię wszystko wieczorem - kobieta odeszła, pozostawiając nas ponownie samych.

Gdy tylko jej cień zniknął za progiem, James wstał i przytulił dziewczynę. Czy to, aby na pewno normalne? Chyba nie. Patrząc na tę parę, przyszedł mi do głowy pewien cudowny pomysł. Prawą ręką pociągnąłem za sobą Rose, a lewą Albusa.

- Gdzie nas zabierasz? - przestraszyła się Rose.

- Zobaczycie, jak dojdziemy - uśmiechnąłem się szelmowsko.

🐍

- Rozumiecie? - zapytałem, po wytłumaczeniu mojego planu.

- Nie bardzo. Możesz jeszcze raz powtórzyć? - poprosił Albus.

- Znowu? - przewróciłem oczami - Niech ci będzie. Zaciągniesz tutaj Jamesa, a ja i Rose przywiążemy go do krzesła. Ty też możesz pomóc. Gdy to już się nam uda, Rose pójdzie po Delphini i zrobimy z nią to samo. Po przywiązaniu ich do mebli zostawimy ich tutaj samych. Teraz rozumiesz? - wyjaśniłem, mając nadzieję, że tym razem do pustej głowy mojego faceta cokolwiek dotarło.

- Tak. Nie było można tak od razu słońce? - uśmiechnął się. Rose albo nie usłyszała, jak mnie nazwał, albo postanowiła to zignorować.

- To może się udać - powiedziała, po krótkim namyśle rudowłosa.

- Oczywiście, że się uda. - rzekłem, dumny ze swojego planu - Ale to dopiero po kolacji. Czekamy na nią już wystarczająco długo.

Pomijając to, że zjedliśmy połowę kolacji wigilijnej, przed wstąpieniem Del to musimy iść jeść. Zjemy teraz nasz, cudowny barszcz. Ciekawe, czy ktoś zorientuje się, że to nie to samo. Będą też prezenty i inne mugolskie tradycje, które wymusiła na nas Hermiona. Ciekawe, co dostanę. W sumie moje prezenty nie były za bardzo przemyślane, ale jak to mówią mugole "Lepszy rydz, niż nic" (Pomimo że nie mam zamiaru dawać nikomu rydza).

Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz