Mam tylko ją. 🐍 39, część III

57 5 0
                                    

pov:Rose

- Ron to zwykła świnia! - krzyknęłam, a matka spojrzała na mnie ze złością w oczach.

- Nie interesują mnie twoje fochy, masz się do niego zwracać z odpowiednim szacunkiem! - poleciła, jednak ja jej przerwałam.

- Szacunkiem? - zakpiłam - Nie mam do niego ani grama szacunku. Nie mam zamiaru traktować go, jakby był moim ojcem, bo nim nie jest. Wytrzymałam już wiele, teraz może nawet umrzeć, a ja nie będę się tym przejmować.

Spojrzała na mnie z wyrzutem. Zawsze patrzyła w ten sposób, gdy wspominałam o tym, jak naprawdę było. Całe życie kazała mi traktować Rona jak ojca, bo sama nie wiedziała, kto nim naprawdę był.

- Idę do Mattheo, może on będzie traktować mnie poważne.

Malfoy Manor było teraz przepełnione wieloma emocjami. James przeżywał rozłąkę z Delphini. Narcyza opłakiwała zaginionego Lucjusza. Albus nie mówił kompletnie nic. Matka krzyczała na wszystkich przez to, że Ron uciekł ze śmierciożercami. U innych było podobnie.

Jedynie Mattheo był spokojny. Jako jedyny. Pilnował porządku wśród wszystkich obecnych i przemawiał nam do rozsądku. Nikt poza Hermioną, która twierdziła, że zrobiłaby wszystko lepiej, nie miał mu nic do zarzucenia.

Weszłam do pomieszczenia, które w ostatnim czasie zajmował. Byliśmy tutaj od kilkunastu godzin, a tyle zdążyło się już wydarzyć.

Mężczyzna akurat bezcelowo wpatrywał się w okno. Był bardzo zmęczony. Miał wory pod oczami, był odrobinę zbyt chudy oraz blady jak ściana. Musiał wszystko przeczuwać od dłuższego czasu. Prawdopodobnie zamartwiał się od kilku dni, a nawet tygodni.

- Rose... - odezwał się, gdy mnie zauważył - ...możesz mi pomóc?

Kiwnęłam głową. Wskazał mi miejsce na fotelu, a sam zajął drugi.

- Mam córeczkę. - mówiąc to, lekko się uśmiechnął - Może nie córeczkę, bo jest już dorosła. Ona... nie wie, kim jestem, a boję się jej to powiedzieć. Jednocześnie czuję, że to już czas. Za długo z tym zwlekałem.

- Nie wspominałeś, że masz dzieci.

- Mam tylko ją. - spojrzał mi prosto w oczy - I moja jedna, jedyna Delphini w zupełności mi wystarczy.

Zamarłam.

Ona nie wiedziała, nie wiedziała nic. Nie znała rodziców. Nie wie, że jednego z nich miała tak blisko.

- Wiedział tylko Scorpius. Powiedziałem mu, gdy wychodziliśmy z Komnaty Tajemnic. Sam nie byłem do końca pewny. - westchnął głośno - Teraz jestem.

- Ona nigdy nie wspominała nic o rodzicach, o dzieciństwie też nie. Nie wyjeżdżała na święta, nie mówiła nic o wakacjach.

- Pamiętam jej matkę, jakby to było wczoraj. Grace była jak lalka z porcelany, długie, blond włosy, jasna cera. Przeciwieństwa się przyciągają. To pewnie dlatego oszalałem na jej punkcie. Pochodziła z mugolskiej rodziny, pomimo tego była bardzo utalentowaną czarownicą. Poza magią też była idealna, potrafiła wszystko. Do dziś nie wiem, czemu nie powiedziała mi o ciąży. Nie zostawiłbym jej. - w jego oczach dostrzegłam łzy, patrzył na mnie przez cały czas - Wiem, jak to jest być tym zapomnianym dzieckiem.

- Nie wiesz co się z nią działo? Mówiła, że nie zna matki.

- Zanim nie zobaczyłem jej, gdy przyszliście do Komnaty, nie wiedziałem, że mógłbym mieć dzieci. Ale gdy ją zobaczyłem... Identyczna, jak jej matka, dwie krople wody.

Zapadła chwilowa cisza.

- Wydaje mi się, że widziałem ją. Zjawiłem się na moment w Ministerstwie. Tuż przed atakiem. Wiedzieli wcześniej. Większość pracowników lgnęła do mnie jak muchy do lepu, nie wiedząc, kim jestem. Może myśleli, że przynoszę jakieś informacje. Ona stała z daleka. Pewnie też mnie widziała. Mieliśmy czas. Baliśmy się podejść. Nasz błąd.

- Myślisz, że po tak długim czasie mógłbyś ją znowu spotkać?

- Wierzę w to. Może to było nam pisane. Skoro Del nie zna rodziców, to znaczy, że wychowywała się bez niej. Jej matka musiała urodzić i pewnie ją gdzieś oddać. Nie mam pojęcia gdzie. Obydwoje zawiedliśmy.

- Ty nie widziałeś, ona musiała się bać. Zresztą widziałeś jak Delph... - po tym zrozumiałam sens swoich słów - ...dobra, nie widziałeś. Wtedy akurat cię nie było. Ale postaw...

- Masz rację, nie było mnie przy niej. Nie było mnie, nawet kiedy wiedziałem, kim dla mnie jest. Teraz przeżywa najważniejsze chwile swojego życia. Jest zakochana, niedługo będzie mamą. Powinienem jej powiedzieć, ale nadal się boję.

- Pokłóciliście się. - stwierdziłam, pomimo że powinno to być pytanie. Jednak nie dało się nie zauważyć jej zachowania i nie usłyszeć krzyków z pokoju Mattheo.

- Nie pozwoliłem jej brać żadnego udziału w walkach, żadnego rodzaju. To akurat nie miało związku z całą tą sytuacją. Gdyby była dla mnie obca to też bym jej nie pozwolił, w jej stanie to zbyt ryzykowne.

- Wcześniej wspominałeś, że mam pojechać do tego szpitala. Może tam uda mi się z nią porozmawiać. Postaram się jej to jak...

- Sam to zrobię - przerwał mi - i tak sam będę musiał tam pojechać.

Kiedy już miałam wyjść, nasunęło mi się ostatnie pytanie, jakie postanowiłam mu zadać.

- Del może być identyczna, jak jej matka. Skąd więc masz pewność, że jest twoim dzieckiem? Grace mogła cię zdradzić i przez to nie powiedzieć ci o ciąży.

- Myślałem o tym. Jednak czuje jakąś więź, pomiędzy mną, a Delphini. Do tego ma moje nazwisko. Równie dobrze mogłaby być dzieckiem mojego brata, jednak wiem, że dziecko to ostatnie co mógłby zrobić. Prędzej spłodziłby szczura niż przeciętnego człowieka, a co dopiero kogoś takiego, jak ona.


Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz