- Nie wiedziałem o tym, nikt nie raczył mnie o tym poinformować - wziąłem do ręki widelec - Dziękuje za śniadanie.
🐍
Zmarnowałem pół dnia na szukanie niezidentyfikowanych, o niskim poziomie intelektualnym idiotów.
Czemu nikogo tutaj nie ma? Poza mną i Hermioną oczywiście.
Czyżby zmienili do mnie nastawienie i nie chcą się do mnie przyznawać?
W dodatku nie wiem, gdzie jest Mattheo.
Za dużo informacji na raz.
Odstawiłem książkę, z której i tak nic nie rozumiałem, na półkę nad łóżkiem.
Straciłem nadzieje na jakiekolwiek kontakty międzyludzkie i postanowiłem zejść na dół w celu zrobienia na obiad płatków z mlekiem. Mało kreatywne danie, ale odpowiednie w stosunku do moich umiejętności.
Na schodach prawie umarłem, przez jeden z obrazów, który zaczął się śmiać z mojego wyglądu. Świetnie.
Gdy wszedłem do kuchni, to nikogo już tam nie było.
Świetnie. Zajebiście.
Teraz jestem tutaj dosłownie sam, bez Hermiony, bez przyjaciół, bez rodziny. Gdyby był tutaj Albus t, o z pewnością wykorzystałbym ich nieobecność w przyjemniejszy sposób niż tuczenie się.
Ale jego tutaj nie ma. I chuja zrobię.
Niestety.
A już miałem nadzieje, że go znajdę.
W tym momencie nawet James byłby dobrym rozwiązaniem.
Wyrwałem się z zamyśleń i zacząłem szukać płatków i miski. Wsypałem zawartość opakowania do naczynia, zalałem mlekiem i zabrałem miskę wraz z łyżką do jadalni.
W pomieszczeniu było ciemno, ale na moje szczęście uniknąłem potknięcia się na powietrzu jak to mam w zwyczaju robić.
Odłożyłem płatki na stół i zaświeciłem światło różdżką - Lumos.
Wcale nie zdziwiłem się, nie widząc żadnej twarzy w tym ponurym pomieszczeniu, dlatego zabrałem się za jedzenie. Przez niewystarczające światło z różdżki, kilka razy nie do końca trafiłem do ust.
Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, tak samo, jak wtedy, gdy Al zawiązał mi oczy krawatem.
Czemu nic nie widzę?
Co się dzieje?
Czy ja umieram?
Nie, chyba nie.
A szkoda...
- Czy ktoś tutaj jest? Jeśli tak to może wyjaśnić mi co się tutaj dzieje? - poczułem, jak ktoś mnie podnosi i stawia na jednym z krzeseł po drugiej stronie stołu. To jakaś gra czy coś w tym stylu? Wszyscy się chowają, a później chcą mnie porwać?
- Czyli ktoś tutaj jest tak? - zapytałem ponownie.
Po tych słowach moje oczy zostały odwiązane i ujrzałem przed sobą zielony tort urodzinowy i wszystkich zgubionych wcześniej ludzi, którzy jednak żyli.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - wykrzyczeli wszyscy na raz.
- To ja mam dzisiaj urodziny?! - przez cały natłok obowiązków i problemów, musiało mi to wylecieć z głowy. Ale może to i dobrze? Bardziej ciekawi mnie prezent od Albusa...
CZYTASZ
Nowe pokolenie Slytherinu | scorbus | drarry
FanfictionPytanie za milion! Co mogło nie udać się Scorpiusowi? a) pierwszy związek b) udział w turnieju i cały jego przebieg c) pogrzeb i stypa d) wszystko co stało się później Trudne pytanie, prawda? A co gdy wszystkie odpowiedzi są poprawne? Życie Scorpi...