2. Dziecko szczęścia

41 5 0
                                    

Jussi i Hannu niczym akwizytorzy chodzili po hotelowym korytarzu od drzwi do drzwi, za każdym razem pukając i zadając to samo pytanie. I, jak typowi handlarze obnośni, spotykali się zwykle ze zdecydowaną odmową.

Przedostatni z pozostałych im pokoi zajmowany był przez Joonasa i Happonena. Kiedy ze środka rozległ się brzmiący jak komenda głos „Wejść!”, bracia lekko uchylili drzwi i zajrzeli do środka. Lokatorzy siedzieli wygodnie w fotelach i zajmowali się oglądaniem telewizji oraz jedzeniem sporej wielkości czekolady, leżącej na stoliku między nimi. Już na pierwszy rzut oka Jussi wiedział, że jest na straconej pozycji, mimo to jednak odezwał się:

— Idziecie potrenować? — zapytał.

Happo pokręcił głową, jednocześnie odłamując kolejny kawałek czekolady i pakując go sobie do ust. Za chwilę miał się zacząć jego ulubiony serial, a poza tym, po co niby miał marnować energię na treningi? Przecież i tak był najlepszy.

Jussi dał znak młodszemu bratu, że trzeba się wycofać. Nie czekał już nawet na odpowiedź Joonasa. Oczywiste było, że tamten bez Happonena nigdzie się nie ruszy. Tym sposobem bracia ponownie zostali na korytarzu sami.

— Jak statystyki? — zapytał Hannu.

— Ze wszystkich dotychczas zapytanych ani jeden nie chciał — oznajmił Jussi. — Sam nie wiem, co za lenistwo w nich wstąpiło. Przecież tak nie można.

Jego ostatnie słowa były gadką czysto wychowawczo-demagogiczną. Najstarszy z Hautamäkich sam by najchętniej do końca dnia siedział w pokoju i nic nie robił, ale teraz każda minuta bez treningów była dla Hannu minutą straconą. Poza tym, sprawą priorytetową było pokazanie mu tutejszej skoczni i oswojenie go z jej profilem. Trudno przecież oczekiwać od niego dobrych wyników, jeżeli jak na razie wszystkie obiekty K-120 poza Puijo widział tylko w telewizorze. A ponieważ głupio było iść skakać tylko we dwóch, więc bracia Hautamäki starali się zwerbować jeszcze kilku innych zawodników z Kuopio.

— Został nam ktoś jeszcze? — zapytał Hannu.

Jussi spojrzał na korytarz. Od okna na jego końcu dzieliły ich już tylko jedne drzwi.

— Arttu Lappi i Juha-Matti Ruuskanen — odparł. — Jeżeli któryś z nich się zgodzi, to chyba trzeba mu będzie przyznać honorowy medal za zaangażowanie sportowe. Albo przynajmniej postawić mu piwo.

Najmłodszy z braci zapukał do drzwi. Odpowiedział mu wesoły okrzyk Lappiego „Proszę!”. Po wejściu do środka okazało się, że Juha-Matti leżał na swoim łóżku zaczytany w jakimś komiksie, za to uśmiechnięty jak zawsze Arttu stał koło szafy, wyciągając z niej właśnie swój kombinezon skoczka. Jussi uznał, że może w końcu uda się kogoś przekonać, dlatego zapytał szybko:

— Idziesz potrenować?

Pytanie skierował już bezpośrednio do Lappiego, nie zwracając uwagi na Ruuskanena. Tamten ostatni zresztą zza komiksu w ogóle nie skonstatował, że ktoś wszedł do pokoju.

Arttu z zapałem przytaknął.

— Uznałem, że i tak nie mam nic lepszego do roboty — powiedział. — Poza tym, ci z Lahti zapewniali, że będą dzisiaj skakać i pomyślałem, że miło byłoby ich spotkać. Zamierzałem za chwilę wyjść i zapytać pozostałych, czy też nie chcieliby pójść.

— Właśnie to zrobiliśmy — oznajmił Jussi.

— I co?

— Jedyną osobą, która chce, jesteś ty.

— Nie szkodzi — powiedział Arttu, tryskający optymizmem. — Będzie dla nas więcej miejsca na skoczni.

Fin-Fiction 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz