6. Nie ma to jak w domu... Ahonena

64 4 0
                                    

Zawody zakończyły się i nadeszła pora, żeby udzielić wywiadów, rozejść się po domach, hotelach, barach i wszelkich innych miejscach użytku publicznego, aby świętować dobre wyniki bądź też topić smutki po porażce. Miia Lakkisto doszła zaś nagle do wniosku, że zupełnie nie ma w co się ubrać na wieczorne spotkanie z Nikunenem, więc postanowiła udać się na wielką wyprawę po sklepach odzieżowych, na którą zaciągnęła także Tiię.

Z tego powodu Janne Ahonen pojechał do domu jedynie z Mico. Po drodze zastanawiał się, czy jego żona zdąży wrócić do wieczora — chociaż o tej porze roku wieczór był pojęciem czysto abstrakcyjnym, bo nawet o północy nie było wiele ciemniej, niż późnym popołudniem — czy też zmuszona będzie pomagać koleżance po fachu także w dalszych przygotowaniach do randki. Osobiście Janne zgadzał się ze stwierdzeniem, że Miia nie miała żadnych ubrań nadających się do włożenia, zwłaszcza pod względem kolorystycznym. Jednak założył się, że zakupy, które, według opowieści Tii, w jej wykonaniu mogą przeciągnąć się do sześciu godzin, zaowocują jedynie kupnem kolejnego najmodniejszego w tym sezonie kompletu różowo-różowych ubrań.

Po powrocie do domu Mico natychmiast pognał do salonu, bo w telewizji zaczynała się właśnie jego ulubiona bajka. W związku z tym można by wyjść z założenia, że w ciągu następnej godziny Janne powinien mieć spokój od wszystkich problemów, jakie mogłyby mu zostać wrzucone na głowę przez krewnych i znajomych. Jednak skoczek wiedział, że byłoby to zbyt piękne, żeby miało szansę się urzeczywistnić. Dlatego Ahonen nie miał żadnego lepszego wyjścia, niż ze stoickim spokojem czekać na…

Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi.

Za furtką stał uśmiechnięty od ucha do ucha Arttu.

— Witaj, Janne! — zawołał radośnie, kiedy gospodarz wyszedł mu na spotkanie.

— Dawno się nie widzieliśmy — odparł Aho z kamienną twarzą.

Lappi uśmiechnął się z entuzjazmem, po czym wpadł w lekkie zakłopotanie.

— Bo widzisz… — zaczął, starając się jak najumiejętniej dobierać słowa. — Słyszałem, że całkiem nieźle radzisz sobie z przeróbkami kombinezonów, prawda?

Janne powoli skinął głową.

— I normalnych ubrań też? — upewnił się Arttu.

Kolejne przytaknięcie.

— No, to świetnie — stwierdził Lappi, znów cały w skowronkach. — Bo jakbym mógł cię prosić, jeśli nie masz nic lepszego do roboty, a ja zupełnie nie wiem, jak się do tego zabrać…

To mówiąc, wyciągnął zza pleców plastikową siatkę. Znajdowało się w niej kilka par spodni.

Ahonenowi nie podobało się to. Arttu był nawet jak na siebie stanowczo zbyt mocno przepełniony entuzjazmem, co z pewnością oznaczało, że wymyślił coś wyjątkowo nierozsądnego.

Lappi wyjaśnił, o jaką konkretnie przeróbkę spodni mu chodzi.

Janne nie mylił się.

Ledwie Arttu pożegnał się i oznajmił, że wraca do hotelu, bo niedługo na którymś z kanałów rozpocznie się „Van Helsing”, a już spokój domostwa Ahonenów został ponownie zakłócony przez dźwięk dzwonka.

Tym razem przybyszów było aż trzech. Stali na chodniku z nieco zakłopotanym uśmiechem. Byli to bracia Hautamäki oraz Ville Kantee.

— Eee… hej, Janne — odezwał się Jussi w stronę domofonu. — Tak jakoś nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić i pomyśleliśmy, że może wpadniemy…

Fin-Fiction 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz