Fińscy skoczkowie stali w grupie u podnóża Puijo, tuż przed wejściem do szatni. Od zakończenia ostatniego Pucharu Świata kadra jeszcze ani razu nie czuła się tak zintegrowana. Wiadomo, że podczas wiosennych i letnich treningów każdy dba tylko o siebie i poza zgrupowaniami raczej nie spogląda, jak sobie radzą inni. Teraz zaś Finowie znów trzymali się mniej więcej razem, patrząc, jak na parking przed nimi wjeżdża minibus, którym przyjechali ich rywale.
Hannu, który stał z tyłu oparty o ścianę budynku, wyglądał na nieco nieprzytomnego i zmartwionego zarazem. Ta pierwsza cecha była efektem coraz doskonalszego udawania Mattiego, jednak najmłodszy z Hautamäkich był niespokojny naprawdę. Patrzył na minibus, który już zaparkował na środku placu i na wychodzących z niego skoczków, rozmawiających ze sobą w twardo brzmiącym i przypominającym mu szwedzki języku. To była dla niego próba generalna, pierwszy kontakt ze sportowcami zza granicy. Musiał postarać się na tyle, żeby zostać wziętym za prawdziwego Mattiego, bo inaczej… „kłopoty” byłyby z pewnością zbyt delikatnym określeniem czekającej go sytuacji.
Obserwując zagranicznych skoczków, Hannu doszedł do przerażającej myśli. Natychmiast odsunął się od ściany, wszedł w grupę swoich rodaków i stanął tuż obok starszego brata.
— Eee… Jussi… — zaczął cicho. — Kim oni właściwie są?
Najstarszy z Hautamäkich lekko wybałuszył oczy.
— To ty tego nie wiesz? — zapytał szeptem.
Hannu nieznacznie pokręcił głową.
— Wiem tylko, że to Norwegowie — odparł. — Ale nikt mi nie powiedział, jak się nazywają ani jak mają na imię. I czy coś osiągnęli.
Jussi na dłuższą chwilę przymknął powieki.
— No dobrze, braciszku — powiedział. — Będę ci wymieniał po kolei. Ten na prawo, który tak dziwnie się szczerzy, to Roar Ljøkelsøy, wielokrotny Mistrz Świata w lotach. Dalej nowicjusz Tom Hilde oraz Anders Bardal i Sigurd Pettersen, którzy od dawna właściwie niczym się nie wyróżniają. Obok nich, ten, który nieco przypomina Obcego, to Lars Bystøl, Mistrz Olimpijski z Pragelato ze średniej skoczni. Ty zdobyłeś wtedy srebro. A na koniec kolejny nowicjusz, Anders Jacobsen, hydraulik.
— Aha. Dzięki… — odezwał się Hannu w zamyśleniu. — A tamten z tyłu? Wygląda na sympatycznego.
Jussi popatrzył uważnie na wskazanego przez młodszego brata opalonego blondyna z hiszpańską bródką, wielkimi okularami słonecznymi i fioletową chustką na głowie, który, widocznie zdenerwowany, szukał czegoś w swoim bagażu.
— Ty mówisz, że sympatycznego? — powtórzył Jussi, starając się nie wybuchnąć śmiechem. — To Bjørn Einar Romøren, w skrócie Ber, który odebrał ci rekord świata w Planicy ponad rok temu. Od tego czasu jesteś na niego śmiertelnie obrażony, bo między pierwszą a drugą serią nazwał cię mięczakiem.
— Miło wiedzieć — stwierdził Hannu.
Tymczasem od strony drużyny norweskiej rozległ się triumfalny okrzyk. Wydał go zawodnik obgadywany właśnie przez braci Hautamäki. Stał zwycięski nad swoją torbą, w prawej ręce niczym Statua Wolności unosząc do góry coś, co wyglądało na piankę do włosów.
Spoglądając na Bera z dezaprobatą Finowie udali się do swojej szatni, aby przygotować się na wspólny trening.
Janne Happonen usadowił się możliwie jak najwygodniej na niewielkim, metalowym krzesełku. Wyciąg niósł go w górę. Po jego prawej stronie przesuwał się zeskok skoczni Puijo. Happo uśmiechnął się do siebie. To był jego obiekt, który znał jak własną kieszeń. Ahonen zamiast na zawody pojechał gdzieś, żeby wziąć udział w wyścigach drag sterów, a jedynym miejscowym mistrzem, pod którego można by ustawić konkurs, był on sam. Drużyna norweska mogła robić, co chciała, a Happonen i tak był najlepszy.
CZYTASZ
Fin-Fiction 2
Fanfiction| Lahti, Finlandia, lipiec 2006 | Początek letnich konkursów w skokach narciarskich to pierwsza próba dla nowego składu kadry fińskiej, w której nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Życie skoczka narciarskiego nie jest proste, ale jak przekonuje...