20. Zanikający kłopot

46 4 0
                                    

Powszechnie uważa się, że koty są samotnikami. Jest to prawda, ponieważ mogą one spędzić nawet długie godziny, zadowalając się jedynie własnym towarzystwem. Mimo to, samotność nie zawsze bywa dla nich przyjemna. Kiedy trwa zbyt długo, staje się powodem nudy. A znudzony kot to kot nieobliczalny.

Puijo nie wiedział, ile dokładnie czasu minęło, odkąd poszedł sobie tamten śmieszny człowiek, którego tyle podobizn znajdowało się na ścianach. Wiedział za to, że upłynęło go zdecydowanie zbyt wiele. Po pokazaniu myszce komputerowej, gdzie jej miejsce, naostrzeniu pazurków na dwóch przyklejonych do ściany zdjęciach człowieka, który uciekł, nieudanej próbie wdrapania się na wymalowane we flagi fińskie zasłony okienne, poobserwowaniu świata ze szczytu ustawionego na biurku komputera, skoku z niego, efektownym lądowaniu na cztery łapy na podłodze i ponownej zabawie myszką zmumifikowany kociak zaczął nudzić się jak mops.

Teraz Puijo siedział na podłodze, poruszając jedynie rytmicznie ogonem, czemu towarzyszył cichy szelest starych bandaży. Swoimi zielonymi oczami intensywnie wpatrywał się w smacznie śpiącą fankę. Mimo że jego spojrzenie miało w sobie coś z wiertarki udarowej, nie dawało żadnych efektów.

Puijo miauknął przeciągle. Gdy nie przyniosło to spodziewanych rezultatów, spróbował jeszcze raz, głośniej, wykorzystując potencjał, w jaki natura wyposażyła koty, aby nie dawały spać ludziom. Jednak i ten wysiłek był daremny. Wobec tego, zmumifikowany kot cofnął się, wziął rozbieg, następnie skoczył, odbił się kolejno od krzesła, biurka i parapetu okiennego, aż w końcu wylądował u wezgłowia trumny swojej właścicielki. Ze zdecydowaniem wgramolił się do środka i trącił zabandażowanym pyszczkiem policzek fanki. Tamta zachichotała przez sen.

— Mattuś… — wyszeptała.

Puijo zdobył się na jedno z najbardziej pogardliwych kocich spojrzeń. Wszystko wskazywało na to, że tamten człowiek, kimkolwiek był, przed wyjściem nalał jego pani oliwy cedrowej do głowy. Starożytni Egipcjanie stosowali ją przy balsamowaniu zwłok do rozpuszczania narządów wewnętrznych.

W ostatecznym akcie desperacji Puijo wzbił się na wyżyny kociej muzyki, wydobywając z siebie dźwięk przypominający rysowanie gwoździem po metalowej blasze. Dopiero to poskutkowało. Fanka otworzyła oczy i zamrugała parę razy powiekami, rozglądając się po pokoju.

— Mattuś? — zapytała zaskoczona, nie mogąc dostrzec swojego idola.

Puijo miauknął, przypominając o swojej obecności. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego zamiast poświęcić mu należytą i zasłużoną uwagę, jego pani od razu zaczęła mówić o jakimś Mattusiu. Przyzwyczajony do czci oddawanej mu w starożytnym Egipcie, Puijo wychodził z założenia, że świat cechuje się budową kotocentyczną i inaczej nie ma prawa być.

Fanka nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Wstała ze swojej trumny, a następnie zaczęła rozglądać się po mieszkaniu, raz po raz nawołując Mattiego, bez efektu. W końcu wróciła do pokoju i rzuciła swemu kotu bezradne spojrzenie.

— Nie ma go! — zawołała.

Puijo miauknął. Oczywiście, że go nie ma, a to ci odkrycie.

— Poszedł sobie! — oznajmiła nieboszczka, wyglądająca na coraz bardziej zmartwioną. — Tylko dokąd?

Puijo nie chciał wiedzieć, dokąd. Jego zdaniem najlepiej byłoby, gdyby ten cały Matti już nie wrócił, a jego pani, zamiast zamartwiać się, zajęłaby się wreszcie swoim kotem. Instynkt podpowiedział mu jednak, że było to życzenie w chwili obecnej niewykonalne. Teraz istniał tylko jeden sposób, aby przykuć należytą sobie uwagę. Puijo postanowił go zastosować. Zeskoczył z trumny i zaczął kierować się w stronę wyjścia z mieszkania, patrząc znacząco na fankę.

Fin-Fiction 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz