Hannu rozparł się na kanapie w holu hotelowym, w skupieniu żując gumę. Całkiem dobrze udawało mu się naśladować zachowanie jego zaginionego brata. Jak dotąd, żadnemu z nieuświadomionych skoczków nawet przez myśl nie przeszło, że mają do czynienia nie z prawdziwym Mattim, tylko z jego dublerem.
Najmłodszy z Hautamäkich nie był zbytnio przejęty czekającym go konkursem. Dobrze wiedział, że w porównaniu do reszty zawodników nie miał najmniejszych szans i uplasuje się najwyżej w trzeciej dziesiątce. Nie martwił się także zbytnio reakcją PBN-a po zakończeniu zawodów. Postanowił wymagać od siebie jedynie dwóch skoków na tyle dobrych, żeby zupełnie się nie zbłaźnić i cieszyć się tym, co mu dzień przyniesie. A jeden powód do zadowolenia już się znalazł: ponieważ zawody rozpoczynały się około dziewiątej rano, skoczkowie mieli prawo jedynie do bardzo lekkiego śniadania. Jednak w porównaniu z tym, co Hannu miał wydzielane przez brata od kilku tygodni, była to prawdziwie królewska uczta.
Ten pogodny nastrój nie udzielał się Jussiemu. Najstarszy z Hautamäkich stał tuż obok i wyglądał na zaniepokojonego.
— Powinniśmy wyruszyć na skocznię już piętnaście minut temu — oznajmił. — Dlaczego wciąż siedzimy w hotelu?
Janne Väätäinen, drugi trener fińskiej kadry skoczków i asystent Nikunena, rezydujący w Kuopio i zajmujący się głównie tamtejszymi zawodnikami, spojrzał na niego z dobrotliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
— Cierpliwości, Jussi — powiedział. — Kilku skoczków się spóźnia, ale zaraz powinni przyjść. Nie ma powodu do nerwów.
Jussi wcale nie wyglądał na zadowolonego tą odpowiedzią. Wciąż prześladowało go po nocach widmo Mattiego, grożące mu wiecznym potępieniem. Nie pomagały na to żadne ze środków uspokajających, które wedle instrukcji Ahonena Hannu wsypywał mu codziennie do mleka przy śniadaniu.
Zdenerwowanie Jussiego emanowało na pozostałych zawodników. Cała grupa stała zniecierpliwiona, wymieniając między sobą coraz to ostrzejsze uwagi o spóźnialskich.
Wreszcie na korytarzu rozległy się kroki. Chwilę później do zebranych dołączył Happonen, który na dodatek nie nadszedł od strony swojego pokoju, tylko sklepiku hotelowego. W ręce trzymał na wpół zjedzonego czekoladowego batonika.
— Spóźniłem się — oznajmił. — A Joonas nie przyjdzie. Uparł się, że dziś nawet nie wystawi nogi z pokoju.
Happo wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Nie starał się nawet zrobić miny niewiniątka. Było widać, że jawnie kpi sobie z drugiego trenera i ma jego autorytet w głębokim poważaniu.
— Gdyby tu był PBN, to Janne nie byłby taki zadowolony z siebie — mruknął pod nosem Jussi na tyle cicho, że usłyszał go jedynie jego młodszy brat.
Była to święta prawda. W tej sytuacji Nikunen zrobiłby minę tak groźną, że nie tylko Happonen, ale też cała reszta skoczków poczułaby się winna i miałaby ochotę uciec, choćby i na biegun południowy. A jedyne, na co stać było Väätäinena, to usunięcie z twarzy dobrodusznego uśmiechu. O ile Prawie Bezduszny Nik potrafiłby nieposłusznych podopiecznych przekląć do siódmego pokolenia włącznie i wyrzucić z kadry A bez możliwości powrotu przez najbliższe pół roku, o tyle jego asystent w najgorszym wypadku potrafił wygłosić następującą uwagę:
— No, dobrze, że w końcu przyszedłeś — powiedział. — Tylko następnym razem, proszę, postaraj się być trochę bardziej punktualny, dobrze? Jeśli Joonas nie chce startować w konkursie, to nie można go przecież zmuszać. A teraz idziemy do autokaru.
Janne Väätäinen, zwany przez wszystkich Vaciakiem, po prostu nie potrafił złościć się na swoich podopiecznych, nie miał serca na nich nakrzyczeć, powiedzieć im coś do słuchu czy wygłosić ostrzejszą uwagę. Był miły, uprzejmy i wyrozumiały aż do granic możliwości. Ponieważ niesłuchanie go nie groziło żadnymi konsekwencjami — prawie wszystkie swoje reprymendy zaczynał słowami: „No, przecież nie powiem Nikunenowi, że…” — większość zawodników, zwłaszcza tych młodych, skakała mu po głowie, jak chciała. Tylko w nielicznych odzywało się sumienie i wykonywali jego polecenia bądź z czystej uprzejmości, bądź też dlatego, że za zatajanie ich wszystkich wybryków przed głównym trenerem też się Vaciakowi coś od życia należało.
CZYTASZ
Fin-Fiction 2
Fanfiction| Lahti, Finlandia, lipiec 2006 | Początek letnich konkursów w skokach narciarskich to pierwsza próba dla nowego składu kadry fińskiej, w której nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Życie skoczka narciarskiego nie jest proste, ale jak przekonuje...