Matti obudził się wyspany i wypoczęty jak nigdy dotąd. Wizyta w Zaświatach sprawiła, że zaczął doceniać wygodę swojej kanapy nawet bardziej niż dotychczas. W błogiej chwili po przebudzeniu Hautamäki czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i gdyby to od niego zależało, najchętniej nie podniósłby się z kanapy do końca życia.
Po przeciągnięciu się i skonstatowaniu, że na suficie wciąż wisi plakat z Lordem Vaderem, Matti chcąc, nie chcąc, zmuszony był powrócić myślami do szarej rzeczywistości. Skupił swój słuch na dźwięku, który go obudził. Był to brzdęk kluczy, połączony z odgłosem otwierania zamka w drzwiach wejściowych do mieszkania.
Matti zaniepokoił się na chwilę, zastanawiając się, czy aby ktoś się do niego nie włamuje. Później jednak uświadomił sobie, że osoba, która podczas jego nieobecności posprzątała mu mieszkanie i zawiesiła dziwny plakat na suficie, musiała jakoś wejść do środka. Jedyne klucze zapasowe do jego mieszkania miał Jussi. Tak więc z pewnością to Jussi właśnie składał mu wizytę.
Żeby nie wyjść na niewdzięcznego brata, który ginie bez wieści, a potem odnajduje się śpiący w najlepsze na swojej kanapie, Matti podniósł się, złożył w kostkę koc, pod którym spał i odłożył na bok, przygładził włosy, usiadł z powrotem na kanapie i zawołał:
— Cześć, Jussi!
Nikt mu nie odpowiedział. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się. Stanął w nich nie Jussi, tylko ktoś wyglądający jak dokładna kopia Mattiego. Rozejrzał się po pokoju wzrokiem tak nieobecnym, jak Hautamäki siedzący na kanapie, po czym wszedł do środka. Za nim szły osoby bardzo dobrze Mattiemu znane: Janne Ahonen, Risto Jussilainen, Tami Kiuru, Janne Happonen i Ville Kantee. Po chwili dołączył do nich jedyny spodziewany przez Mattiego gość, czyli Jussi.
Cała siódemka przybyłych sprawiała bardzo dziwne wrażenie. Wszyscy zachowywali się, jakby nie zauważyli siedzącego na kanapie i witającego ich Mattiego. O ile było to możliwe, wydawali się jeszcze bardziej ponurzy niż zwykle. W dodatku każdy z nich, chociaż mniej lub bardziej elegancko, ubrany był całkowicie na czarno.
Oczy wszystkich zwrócone były w kierunku Jussiego, który podszedł do stojącego pod ścianą stołu i postawił na nim przyniesioną ze sobą torbę. Najpierw wyciągnął z niej kilka szklanek, a potem parę flaszek Koskenkorvy, jednej z najpopularniejszych w Finlandii wódek. W ponurym milczeniu zaczął rozlewać ją i podawać pozostałym gościom.
Matti przyglądał się temu wszystkiemu z zaskoczeniem. Co się dzieje? Dlaczego wszyscy go ignorują i nikt się z nim nawet nie przywitał? Obrazili się na niego? To co robią w takim razie w jego mieszkaniu? I czemu są ubrani na czarno…?
Nie wiedzieć czemu, nagle przypomniał sobie dowcip:
— Jaka jest różnica między fińskim weselem a pogrzebem?
— Na pogrzebie jedna osoba nie jest pijana…
Tymczasem ubrani na czarno goście ustawili się w półkolu. Na jego środku stanął Jussi, zwrócony dokładnie w stronę Mattiego i jego kanapy. Uniósł w górę szklankę z Koskenkorvą niczym do toastu.
— Moi drodzy — odezwał się smutnym, lekko drżącym głosem — zebraliśmy się tu dzisiaj, aby uczcić pamięć świetnego skoczka, dobrego kumpla i kochanego brata, jakim był Matti.
Średni Hautamäki słuchał tego, oniemiały. Chyba jeszcze nigdy Jussi nie wypowiedział naraz tylu miłych słów pod jego adresem.
— Wiele czasu już minęło, odkąd biedny Matti zniknął bez śladu — kontynuował Jussi. — Niestety, nie mogliśmy urządzić mu należytego pogrzebu. Dlatego wspomnijmy go dzisiaj, nie tylko jako jednego z najbardziej utalentowanych zawodników w historii fińskich skoków narciarskich, ale także…
CZYTASZ
Fin-Fiction 2
Fanfiction| Lahti, Finlandia, lipiec 2006 | Początek letnich konkursów w skokach narciarskich to pierwsza próba dla nowego składu kadry fińskiej, w której nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Życie skoczka narciarskiego nie jest proste, ale jak przekonuje...