Ostatni z Finów, który dotarł na szczyt skoczni, podszywający się pod Mattiego Hannu, opuścił belkę startową. Podążał za nim baczny wzrok Tommiego Nikunena, gotowy wyłapać każdy popełniony przez zawodnika w trakcie skoku błąd. Dopiero gdy Hannu wylądował, nieszczególnie daleko, ale osiągając odległość uznawalną za przyzwoitą, trener skupił swoją uwagę na czym innym.
— Czy wszyscy już skoczyli? — zapytał stojącego obok swojego asystenta, Janne Väätäinena.
Vaciak zajrzał do tabeli, w której zapisywał rezultaty z dzisiejszego treningu.
— Nie — odparł. — Wygląda na to, że trzech zawodników w ogóle nie pojawiło się na skoczni.
— Kto? — zapytał natychmiast PBN, wyglądając na rozgniewanego.
— Ekhm… Janne Happonen, Joonas Ikonen i Harri Olli — powiedział z pewnym wahaniem Vaciak. Nie lubił wpędzać skoczków w niepotrzebne kłopoty.
Ich rozmową zainteresował się kolejny stojący obok Fin, zamieszkały w Kuopio trener drużyny norweskiej, Mika Kojonkoski.
— Czyżbyście mieli jakieś problemy wychowawcze z podopiecznymi? — zapytał ze z pozoru uprzejmym zainteresowaniem. W jego oczach można było jednak dostrzec błysk drwiny.
— Wypadek przy pracy — odpowiedział opanowanym i lodowatym jak pokrywa Antarktydy głosem Nikunen. — Wyjątek, który potwierdza regułę.
Mika popatrzył w stronę skoczni, gdzie na belce siedział właśnie Anders Jacobsen.
— W mojej drużynie nigdy się takie coś nie przytrafiło — powiedział, dając jednocześnie młodemu Norwegowi sygnał do startu. — Naturalnie, gdybym przypadkiem zauważył wśród moich podopiecznych chociaż cień niesubordynacji, od razu spotkałby się on z surową karą.
— Tak też będzie w tym przypadku — oznajmił PBN. — Natychmiast znajdziemy tych trzech wagarowiczów i powiemy im co nieco do słuchu.
— Może ja się tym zajmę? — zaproponował Vaciak. Uważał, że metoda bardzo łagodnej perswazji powinna przynieść wystarczające efekty.
— Nie, sam pójdę — oznajmił Nikunen, ruszając w stronę zejścia ze stanowiska trenerskiego. Kojonkoski rzucił mu wyzwanie, którego nie można było nie podjąć. — Panie Väätäinen, niech pan tu pozostanie i zajmie się puszczaniem zawodników z belki.
Kiedy tylko Prawie Bezduszny Nik oddalił się wystarczająco, Vaciak natychmiast uruchomił krótkofalówkę, służącą do porozumiewania się ze skoczkami bez konieczności krzyczenia z drugiego końca obiektów na Puijo.
— Jest tam kto? — zapytał, przykładając urządzenie do ucha.
— Tu Jussi Hautamäki, panie trenerze — odezwał się głos z krótkofalówki.
— Słuchaj, Jussi, jest problem — powiedział Vaciak. — Harri, Janne i Joonas gdzieś zniknęli, a Nikunen poszedł po nich osobiście. Jest nieco zdenerwowany, a nie chciałbym, żeby którykolwiek z was miał kłopoty. Dlatego, jakbym mógł cię prosić, poszukajcie może tych skoczków. Z pewnością trenera udobruchałby fakt, gdyby oni znaleźli się sami, bez jego interwencji.
— Oczywiście, trenerze — odparł Jussi, po czym się rozłączył.
Joonas od zawsze uważał, że pośpiech w życiu jest niewłaściwy. Jadł lody powoli, delektując się, ponieważ ostatnio wyczytał w jakiejś gazecie, że to zdrowe. Niestety, w artykule nie wspomniano, co zrobić, kiedy lody dość szybko się roztapiają i zaczynają ściekać po wafelku. Wobec tego Ikonen uznał, że widocznie tak ma być.
CZYTASZ
Fin-Fiction 2
Fanfiction| Lahti, Finlandia, lipiec 2006 | Początek letnich konkursów w skokach narciarskich to pierwsza próba dla nowego składu kadry fińskiej, w której nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Życie skoczka narciarskiego nie jest proste, ale jak przekonuje...