— Harri… — odezwał się wyjątkowo poważnym głosem Arttu — tego się po tobie nie spodziewałem. Zawiodłeś mnie.
Harri skulił się jeszcze mocniej pod ścianą, patrząc, jak w jego kierunku powoli zbliża się Lappi, wciąż dzierżący w dłoni czosnek w sprayu.
— Wiesz, byłem pewien, że wyczujesz aurę tego norweskiego wampira — powiedział tamten. — Myślałem, że też odkryjesz w sobie tę chęć i talent do zwalczania krwiopijców. Że też zostaniesz łowcą.
Olli słuchał tego kompletnie skołowaciały. Czemu Lappi nagle zaczął mówić o tym, że on nie nadaje się na pogromcę wampirów? Czemu od razu, po zauważeniu jego kłów, nie wbił mu kołka w serce?
— Ekhm… no, to mówi się trudno — powiedział niepewnie Jussi, usiłując zapanować nad sytuacją. — Najwyżej nie będziesz miał konkurencji, Arttu. Słuchaj, musimy już wracać na trening. A tobie, Harri, radziłbym wziąć prysznic. Ten czosnek w sprayu jest rzeczywiście mocny.
Lappi natychmiast przytaknął, wrzucił wszystkie swoje rzeczy do szafki, zamknął ją, wziął klucz ze sobą i wyszedł z szatni. Wtedy Jussi podbiegł do Harriego, który w końcu podniósł się z podłogi.
— Kły — powiedział krótko.
— Co kły? — zapytał wampir.
— Co z nimi zrobiłeś?
— A co zrobiłem?
— Nie masz ich! — zawołał Jussi. — Znaczy się, masz, ale normalne! Jak człowiek!
W szatni na chwilę zapadła cisza. W końcu Harri odezwał się cichym, pełnym zdziwienia głosem:
— Na serio…?
— Tak — odparł Jussi ze zniecierpliwieniem. — Liczyłem, że ty mi to wyjaśnisz, w końcu to twoje zęby. No nic, w takim razie tylko oznajmiam ci, że zniknęły. Teraz muszę wracać na trening, a na twoim miejscu bym się umył. Czuć od ciebie czosnkiem.
Następnie Hautamäki wyszedł, pozostawiając Harriego sam na sam z tajemnicą swego uzębienia.
Arttu i Jussi byli w połowie drogi do wyciągu, kiedy natknęli się na Nikunena, który zdecydowanym krokiem przemierzał skocznię. Za nim szedł, ze spuszczoną głową i powłócząc nogami, Joonas Ikonen.
— O, Hautamäki, Lappi — odezwał się trener. — Nie widzieliście przypadkiem panów Happonena i Olliego? Najwyraźniej urządzili sobie wagary.
Jussi i Arttu wymienili spojrzenia.
— Nie widziałem Janne od początku treningu — powiedział ten pierwszy. — A co do Harriego, to… on jest w szatni. Właśnie bierze prysznic.
— Dlaczego? — zapytał Prawie Bezduszny Nik. — Chyba nie spocił się aż tak na rozgrzewce? Przecież nie skakał ani razu.
— Eee… to nie dlatego — odezwał się Arttu. — Po prostu, kiedy… kiedy Harri wyszedł z szatni, to potknął się i wpadł w kałużę. Cały się pobrudził, więc musiał pójść wziąć prysznic.
— Niby skąd ta kałuża? — spytał ostrym tonem PBN. — Nie padało od dwóch dni.
— Ale to nie była kałuża z wodą! — wypalił Jussi. — Tylko jakaś taka ciecz… taka oleista!
— Hautamäki, czy ty sugerujesz, że przed szatnią rozbił się tankowiec z ropą?
— To był tak jakby… smar do nart! — poparł kolegę Arttu. — Smar jest gęsty, nieco lepki i strasznie brudzi!
CZYTASZ
Fin-Fiction 2
Fanfic| Lahti, Finlandia, lipiec 2006 | Początek letnich konkursów w skokach narciarskich to pierwsza próba dla nowego składu kadry fińskiej, w której nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Życie skoczka narciarskiego nie jest proste, ale jak przekonuje...