Tuż przed rozpoczęciem zawodów pogoda nieco się poprawiła, a chwilami nawet spoza chmur przebijały się promienie słoneczne, oświetlając teren Salpausselki, co Arttu zauważył z pełnym entuzjazmem. Niestety, ta aura nie podobała się wszystkim — Harri na przykład stokroć bardziej wolałby skakać w czasie burzy z piorunami, niż w słoneczny dzień — a także nie wszystkim pomogła. Mimo, że od rozpoczęcia serii próbnej nie spadła z nieba ani jedna kropla deszczu, Veli-Matti Lindström i tak był cały mokry. Zgodnie ze swoją czarną wizją konkursu przewrócił się i zaliczył zjazd po przepisowo zmoczonym wodą igelicie.
Vellu opuszczał właśnie dojazd po swoim nieudanym skoku, otrząsając się z kropel wody ściekających po jego kombinezonie i obserwując spode łba otoczenie. Jak zwykle, krajowe zawody i to w dodatku letnie nie przyciągnęły nadzwyczaj wielu kibiców. Veli wcale się temu nie dziwił — kto by chciał w końcu przyjść, żeby oglądać jego kolejne porażki? Zresztą, na ich miejscu sam też najchętniej nie ruszyłby się z domu. Przed konkursem usłyszał, że Joonas Ikonen tak właśnie zrobił.
Skoczek szedł, dywagując dalej nad swym ponurym losem, kiedy zauważył trzy postacie stojące przy wejściu do szatni. W dwóch z nich natychmiast rozpoznał Tiię oraz Mico. Ale ta trzecia… Prawdą było, że żona Ahonena miała na sobie bladoróżowe palto. Jednak w porównaniu do tego, w co ubrana była osoba stojąca obok, wydawał się on wręcz szary i wyblakły.
Miia Lakkisto, finalistka Miss Finlandii, koleżanka po fachu oraz tajna broń Tii, zgodziła się łaskawie pojawić się podczas konkursu na terenie Salpausselki. Miała poważny, skupiony wyraz twarzy, co było zarazem zjawiskiem częstym, jak i rzadkim. Rzadkim, bo używała go zwykle tylko podczas nakładania i poprawiania sobie makijażu. A częstym — bo robiła to kilkanaście razy dziennie.
Ledwo Miia przeniosła swój wzrok z podręcznego lusterka na stanowisko trenerskie, od razu na jej twarzy pojawił się idealny, dopracowany i wyćwiczony w każdym calu uśmiech.
— To gdzie jest ten cały Tommi Nikunen? — zapytała niezwykle przyjemnym dla ucha, słodkim głosem.
— Dokładnie tam, gdzie patrzysz — odparła Tiia, jednocześnie podążając wzrokiem za swoim synkiem, który jak każde dziecko w jego wieku nie był w stanie usiedzieć w jednym miejscu i biegał dookoła.
Uśmiech Mii został zmyty z jej twarzy niczym napis na piasku przez morskie fale.
— Długo jeszcze muszę na niego czekać? — zapytała, a tym razem jej głos był pełen pretensji i nie miał w sobie ani odrobiny poprzedniej słodyczy. — Nie mógłby zejść tu od razu? Od tej wilgoci w powietrzu psuje mi się fryzura.
Tiia westchnęła cicho.
— Zawody wciąż trwają — powiedziała spokojnie. — On będzie mógł przyjść dopiero, kiedy dobiegną końca.
O Mii można było powiedzieć całkiem sporo, z pewnością jednak nie to, że była cierpliwa. Jako fińska top-modela przyzwyczaiła się do tego, że wszyscy stają gotowi na jej jedno skinienie, a jeżeli czegoś chce, musi to dostać w trybie natychmiastowym. Dlatego nie zważając na to, co usłyszała od Tii, postanowiła sama przejść do działania.
— Ej, ty! — zawołała w stronę przechodzącego akurat tuż obok Happonena. — Powiedz swojemu trenerowi, żeby tutaj przyszedł!
Happo popatrzył na nią z pełnym zaskoczeniem, a po chwili zastanowienia, nie reagując w żaden sposób, po prostu poszedł dalej. Uznał, że nie będzie się nikomu podporządkowywał, zwłaszcza że forma „ej, ty” uwłaczała jego godności. Przecież osobie, której nieomylna wróżba z ciastek oznajmiła, że jest najlepszym, należy się odpowiedni szacunek. Tymczasem nie znalazł się nikt, kto by go okazał — nawet Joonas. Pozostał w hotelu, ponieważ w swoim horoskopie na dzień dzisiejszy przeczytał, żeby lepiej nie ruszać się z domu. Ikonen gotów był uwierzyć w każdą głupotę, o jakiej tylko usłyszał i nawet Happonen nie był w stanie nic na to poradzić.
CZYTASZ
Fin-Fiction 2
Fanfiction| Lahti, Finlandia, lipiec 2006 | Początek letnich konkursów w skokach narciarskich to pierwsza próba dla nowego składu kadry fińskiej, w której nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Życie skoczka narciarskiego nie jest proste, ale jak przekonuje...