19. Nic nie robić, nie mieć zmartwień...

42 4 0
                                    

Po pewnym czasie Matti doszedł do wniosku, że jego nowa forma egzystencji miała znacznie więcej zalet, niż można by się było spodziewać. Jako duch nie mógł opuszczać miejsca, które nawiedzał, tak więc pozbył się wszelkich wyrzutów sumienia odnośnie zaniedbywania treningów. Poza tym, ponieważ prawie nikt go nie widział, prawie nikt też nic od niego nie chciał. W efekcie, kompletnie zwolniony z obowiązków życia doczesnego, Matti leżał na kanapie dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, bezgranicznie szczęśliwy takim obrotem sprawy.

Nieco gorzej zniósł powrót starszego brata Hannu, brutalnie wyrzucony z jego kanapy. W ramach protestu przeciw pozbawieniu go miejsca do spania kilka pierwszych nocy spędził na podłodze, w śpiworze pożyczonym od Jussiego. Nie przyniosło to jednak żadnych skutków poza bólem pleców — duch Mattiego pozostawał nieugięty. Po tygodniu Hannu dał w końcu za wygraną i zainwestował w dmuchany materac.

Najmłodszy z Hautamäkich miał okazję przekonać się, jak niezwykłe może być mieszkanie w nawiedzonym domu, zwłaszcza, że rezydujący w nim duch był jego własnym bratem. Czasami Matti nie dawał znaku swojej obecności, a czasami po powrocie z treningu Hannu zastawał dość nietypowy widok: wyłączony przed wyjściem telewizor grał w najlepsze, a paczka chipsów, słonych paluszków lub orzeszków ziemnych pozostawiona w kuchni dostawała nóg i nieoczekiwanie materializowała się przed kanapą Mattiego. Od czasu do czasu wylatywały z niej przekąski i zaczynały stopniowo unosić się w górę, aby nagle zniknąć. Jeszcze niezwyklejszym zjawiskiem była otwarta puszka piwa, lewitująca w powietrzu. Mimo, że po przechyleniu jej nic nie wylewało się ze środka, odgłos jej odstawiania na podłogę sugerował, że staje się coraz bardziej pusta. Jedynie od czasu do czasu Matti kontaktował się z młodszym bratem, w formie wyłącznie pisemnej. Raz na jakiś czas Hannu znajdował na stole list od brata, zwykle zawierający prośbę o uzupełnienie zapasów w lodówce.

Stopniowo jednak, w miarę upływu czasu, stosunki pomiędzy młodszymi z braci Hautamäki zaczęły się zacieśniać. Od Mattiego jako ducha nie wymagano nic, a on z radością odwdzięczał się światu w ten sam sposób. Stał się przez to jedyną osobą, która nie przypominała ciągle Hannu o konieczności trenowania, nie wyrzucała go wiecznie na skocznię, nie kazała wkuwać faktów ze swego życiorysu i nie przeprowadzała inkwizycji w jego lodówce. Nic więc dziwnego, że to właśnie w nim Hannu znalazł oparcie i wyżalał mu się na wszystkie metody treningowe, jakie stosował wobec niego Jussi.

Po stworzeniu niepisanego paktu o nieagresji, Matti i Hannu nie do końca świadomie utworzyli sojusz przeciwko reszcie świata. Obydwaj uznali obecny stan rzeczy za najbardziej optymalny z możliwych i nie pozwalali czynić nic, aby go zmienić. Hannu udawał, że grzecznie trenował, ale zbytnio się do skoków nie przykładał. Zupełnie nie miał też ochoty startować w zawodach Letniego Grand Prix, a apogeum tego stanu osiągnął niespodziewanie pewnego sierpniowego popołudnia.

Hannu siedział w kuchni i jadł obiad — zamówioną przez telefon pizzę, popijając ją colą. Tamtego dnia robił sobie właśnie, jak to nazywał, dzień dobroci dla skoczka, czyli dyspensę od ścisłej, niskokalorycznej diety. Pomysł na urządzanie takich dni podsunął mu zresztą sam Matti, a pod jego pobłażliwym okiem zdarzały się one z niezwykłą częstotliwością. Średni z Hautamäkich w żadnym wypadku nie świecił też młodszemu bratu przykładem. Sam z chęcią wziął się za pochłanianie niezdrowego jedzenia, usprawiedliwiając się przed światem stwierdzeniem, że przecież jako duch i tak nie przytyje.

Hannu uważnie przyglądał się unoszącemu się w powietrzu obok niego kawałkowi pizzy, znikającemu kęs po kęsie.

— Wiesz co, Matti — odezwał się. — Ty to masz dobrze. Siedzisz sobie w domu, nie musisz nigdzie jeździć ani skakać.

Fin-Fiction 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz