-_9_-

308 19 5
                                    

Obudziłam się rano z lekkim bólem głowy. Kiedy zeszłam na dół na śniadanie, zauważyłam rodziców zbierających się do wyjścia. Byli wykładowcami, wiec oczywiście muszą wychodzić wcześnie.

Rzuciłam w ich stronę niewyraźnie przywitanie i powlekłam się do kuchni. Rodzice zdążyli już wyjść, a ja dalej patrzyłam się otępiale w toster. I patrzyłabym się tam dalej przez dobre 15 minut, gdyby nie dźwięk otwierania bramki, a potem drzwi. Nawet nie musiałam odwracać wzroku, aby wiedzieć, że to Cassandra. Nie jest to pierwszy raz, kiedy musi wyciągnąć mnie z domu siłą; albo mi się nie chce, albo zaspałam. Popatrzyłam się na nią tępo, a ona w mig zrozumiała, że coś jest nie tak.

- Lepiej usiądź, ja zrobię kawę. - odezwała się pierwsza

Ja pokiwałam głową i usiadłam na stołku przy wyspie kuchennej.

Po chwili kawa była gotowa i przyjaciółka usiadła koło mnie.

- Co się stało?

- Zawaliłam. - jęknełam chowając twarz w dłoniach. - Totalnie zawaliłam.

- Czyli? - dopytała się cierpliwie

Odpowiedziałam jej koniec poprzedniego dnia.

- Znowu miałaś atak? - zapytała zaniepokojona

Pokiwałam głową.

- Ale jak ja mam to odkręcić!? Zachowałam się beznadziejnie!

- Po prostu, będziesz musiała go przeprosić. - stwierdziła

- On pewnie nie chce mnie teraz widzieć na oczy. - znowu spuściłam głowę, dodając twarz za kurtyną splątanych włosów

- Alexis! Ogarnij się! - potrząsnęła moim ramieniem. - Nie dramatyzuj! Wiem, że on dużo dla Ciebie znaczy, ale pójdziesz to odkręcić i wszystko będzie jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej!

Popatrzyłam się na nią. Jej twarz zdradziła zatroskanie i determinację.

- Przecież to nie koniec świata. - dodała

- Dziękuję. - powiedziałam szczerze.

Dziewczyna zaśmiała się z ulgą.

- Czasami jesteś straszną choleryczką.

- Wiem. - uśmiechnęłam się

Była już 6:30, a do szkoły mam na szczęście na 9:15, więc wzięłam się do robienia dwóch porcji tostów.

- A jak wyglądała reszta dnia? Chyba nie cały czas mdlałaś i histeryzowałaś. - zapytała uśmiechając się

Opowiedziałam jej o wszystkim. Czasami dopytywała się o jakieś mniej ważne rzeczy i czyniła uwagi, najczęściej "uuuuuuu".

Zjadłyśmy posiłek i tak się zagadałyśmy, że prawie wyszłam do szkoły w piżamie, która jest po prostu starym dresem. Migiem pobiegłam do łazienki umyć zęby, a kiedy weszłam już do pokoju, zastałam brunetkę wciągającą moje ubrania z szafy, którą z resztą znała na pamięć.

Kiedy w końcu się jako tako ogarnęłam, postanowiłyśmy na przystanek i oczywiście spóźniłyśmy się na autobus. Do sali poszłyśmy jako ostatnie.

Po lekcjach, miałam zamiar napisać do Wilbura. W domu odpaliłam komputer, otworzyłam rozmowę na discordzie i zamarłam z palcami nad klawiaturą. 

Co miałam mu napisać? - miałam pustkę w głowie. - Czy wogóle mi odpisze?

Wilbur

Możemy się spotkać?

Spoko
Kiedy?

Za godzinę w parku
jak masz czas


Ok

Z domu wyszłam 15 minut wcześniej. Zestresowana układałam sobie w głowie co mu powiedzieć. Niestety chłopak także przyszedł wcześniej. Zobaczyłam go, stojącego obok fontanny w centrum parku. Na szczęście jeszcze mnie nie zauważył. Automatycznie poszukałam wzrokiem najbliższego drzewa, aby się za nim schować. Nagle usłyszałam w głowie głos Cassandy, która gani mnie za to, że chce uciec. Zorientowałam się, że stoję i chłopak patrzy prosto na mnie. I idzie w moją stronę. Cholera. Także ruszyłam się z miejsca i poszłam w jego stronę. Spotkaliśmy się mniej więcej w połowie drogi, praktycznie na środku ścieżki, którą na szczęście prawie nikt nie przechodził. Zawiał lekki wiaterek, poruszając krótką grzywką chłopaka. Twarz Willa miała nieodgadniony wyraz.

Szatyn widząc, że mam mu coś do powiedzenia, powstrzymał się od pierwszego słowa i patrzył się na mnie wyczekująco. Przez długą chwilę panowało milczenie. Kiedy Wilbur już otwierał usta aby coś powiedzieć, uprzedziłam go i wydusiłam z siebie:

- Przepraszamzawczoraj.

Przez chwilę stał zapewne rozszyfrowując co do niego powiedziałam. Po chwili uśmiechnął się promiennie.

- A, o to chodzi. Nic się nie stało. Miałaś taką minę, jakby stało się coś naprawdę ważnego i już zacząłem się martwić.

- Czyli nie gniewasz się na mnie? - zapytałam zdziwiona

- Nie. A mam zacząć? - zapytał ze śmiechem - Coś Ty taka poważna. Mówiłem przecież, że nic się nie stało.

Nie odpowiedziałam, tylko rzuciłam się na niego. Chłopak cofną się parę kroków w tył, popchnięty siłą mojego przytulasa. Zdezorientowany objął mnie, po czym znowu się zaśmiał, czym mnie zaraził. Po chwili staliśmy obok siebie, chichocząc, bez większego powodu.

Kiedy się uspokoiliśmy, poszliśmy na mroźną kawę na wynos. Okazało się niestety, że jest ona ohydna, więc zgodnie wyrzuciliśmy prawie pełne kubki do kosza. Około 18 rozeszliśmy się do swoich domów.

Wieczorem zadzwoniłam do Cassandry i pograłam do późna w minecrafta razem z Tubbo i Tommy'm.

Kiedy w końcu musiałam położyć się spać, aby nie zaspać do szkoły.

Rzeczywiście jest jak dawniej, a nawet jeszcze lepiej.

_____________________

Yo
Napisałam to w końcu, ale nie jestem jakoś dumna z tego rozdziału.

Btw, wie ktoś, co można zrobić z klimatyzacją, która sama włącza się, wyłącza i zmienia temperaturę? Rozważam zadzwonienie po egzorcystę, ale na razie się wstrzymuje.


Pozdrawiam z rodzinką


______________________

EDIT:

Amelka ja wiem że ty kochasz moje opowiadania ( ͡° ͜ʖ ͡°)

𝑺𝒘𝒆𝒂𝒕𝒆𝒓 𝑾𝒆𝒂𝒕𝒉𝒆𝒓 --- 𝑾𝒊𝒍𝒃𝒖𝒓 𝒙 𝒐𝒄 |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz