Obudziłam się cała zlana potem. Kołdra leżała na podłodze, a poduszka w nogach łóżka. Miałam koszmary. Przebłyski z wizji. Chociaż minęło od niej sporo czasu, dalej nie mogłam zapomnieć o tym co zobaczyłam. Kiedy po prostu kładę się, chcąc zasnąć, moje myśli spokojnie przepływają przez moją głowę. Wtedy właśnie, gwałtownie przerywany jest mój spokój, który zastępują wizje pełne bólu. Nie zawsze są one jasne. Najczęściej są to rozmazane obrazy i pierwsze skrzypce grają emocje, lub bolesna pustka. Męczę się wtedy, póki się nie obudzę, na granicy snu i jawy, nie mogąc wyrwać się z tego amoku. Zasypianie słuchając muzyki, zapobiega całkowitemu pasywnemu otwarciu umysłu i zostawienia myśli samym sobie.
Zacisnęłam mocno oczy, przygryzając wargę do bólu. Zapaliłam lampki nad łóżkiem i rozglądnęłam się w poszukiwaniu telefonu. Znalazłam go na podłodze, koło szafki nocnej. Na całe szczęście nie był rozładowany, ale i tak musiałam podłączyć go do ładowarki. Puściłam spokojną muzykę i położyłam się znowu z nadzieją zaśnięcia. Poczułam jak po moich policzkach płyną łzy, dopiero wtedy, kiedy poduszka stała się wilgotna. Zawsze starałam się za wszelką cenę nie płakać, a teraz zdałam sobie sprawę, że poczułam wielką ulgę.
Rano, obudziłam się niewyspana z jeszcze większymi worami pod oczami niż zazwyczaj. Wypiłam kawę i jakoś dałam radę funkcjonować w szkole. Wróciłam do domu i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia na nagrywki. Po godzinie przyszła do mnie Cassandra, Wilbur Tommy i Tubbo. Zdziwiłam się, że nie ma Lani. Od razu kiedy przyszli pod mój dom, wyszłam do nich z plecakiem i pojechaliśmy pod szkołę tańca, gdzie mam dodatkowe zajęcia.
Cały czas byłam wyjątkowo spięta. Niepewnie kroczyłam po dobrze znanych mi korytarzach. Spotkałam parę osób które znałam z widzenia, ale nie było jakiś problemów. Wyjęłam z kieszeni klucz, który odebrałam z recepcji i włożyłam do dziurki w dwuskrzydłowych drzwiach. Sala nie była jakaś ogromna. Na jedną ścianę pokrywało lustro z czarnym drążkiem. Reszta ścian była biała, a parkiet w kolorze jasnego brązu. Z boku leżało parę niebieskich materacy i parę taboretów.
Na jednym z materaców położyliśmy plecaki, a na drugim wesołe towarzystwo usiadło.
Ja, zostawiłam ich na chwilę samych i poszłam do łazienki, aby się przebrać. W łazience, przebrałam się w czarne getry, oraz szeroki, kolorowy podkoszulek, dopasowany kolorem do maski. Na stopy nałożyłam bezpalcówki a włosy związałam w warkocz. Wróciłam do sali i zaczęłam od rozgrzewki. Stanęłam przy drążku i zabrałam się za wykonywanie ćwiczeń. Byłam naprawdę zdenerwowana. Nie wyspana noc także dawała się we znaki. Lewą ręką mocno ściskałam drążek.
- Wszystko dobrze? - zapytał Wilbur, opierając się o lustro obok mnie.
- Tak tak. - odpowiedziałam szybko
- Na pewno? Przecież widzę, że się stresujesz. - odpowiedział
- No to po co się pytasz, jeśli wiesz? - odparowałam i uciekłam wzrokiem
- Aby ci powiedzieć, że nie masz czego się bać. - uśmiechną się ciepło
- Przecież, mogę się pomylić. A co ważniejsze... czy na pewno dobrze robię? Tyle czasu uciekałam przed ocenianiem mojego wyglądu. Było mi z tym dobrze. - także oparłam się o lustro.
- Tyle razy mówiłem. Nie tylko ja, ale i Tommy, Tubbo, Niki Cassandra i reszta. Nie masz się czego wstydzić! Poza tym, na pewno pójdzie ci dobrze. A jak pojawią się hejterzy, ja się nimi zajmę.
Uśmiechnęłam się rozbawiona. Nie wiem jak Wilby miałby "walczyć" z moimi przyszłymi hejterami, ale mniejsza. To było urocze.
Wtem do sali wparowała Lani. A co ważniejsze, Lani, wraz z MROŻONĄ KAWĄ!
CZYTASZ
𝑺𝒘𝒆𝒂𝒕𝒆𝒓 𝑾𝒆𝒂𝒕𝒉𝒆𝒓 --- 𝑾𝒊𝒍𝒃𝒖𝒓 𝒙 𝒐𝒄 |ZAWIESZONE|
FanfictionNie miałam nikogo do shipowania z Wilburem więc stworzyłam nową postać. Bardzo nie polecam tej książki " 'Cause it's too cold For you here And now, so let me hold Both your hands in the holes of my sweater" Od razu, na wstępie mówię, że to opowiada...