Poczułam, że jest mi zimno w stopy. Otworzyłam oczy, po czym je przetarłam. Chwila moment, ja nie jestem w swoim łóżku. - pomyślałam zdezorientowana. Stałam w korytarzu na dolnym piętrze. Powinnam spać spokojnie, co ja tu robię...
chyba że..
...
tak.
Znowu lunatykuję.
Zdarza mi się to często kiedy się stresuje, a kiedy miałam wizje, prawie zawsze chodziłam po domu w ciągu nocy. Nie wiedziałabym o tym, gdyby nie uświadomili mnie o tym rodzice. Spojrzałam na lewy nadgarstek, aby sprawdzić godzinę. 4:47. Powinnam wracać do łóżka, w końcu dzisiaj wylatujemy. A rano, jeśli uda mi się zasnąć, zapomnę o tym.
Na wszelki wypadek uszczypnęłam się mocno w rękę i dałam sobie plaskacza, aby sprawdzić czy na pewno jestem do końca rozbudzona, aby uniknąć, tak zwanych snów na jawie. Kiedy w końcu dotarłam do swojego pokoju, położyłam się, starając się zasnąć, wiedząc, że za parę godzin wstaję i jadę na lotnisko, oraz z nadzieją, że nie będę pamiętała snów.
Podniosłam głowę, wyrwana z krainy snów, przez budzik w telefonie. Miałam ochotę znowu walnąć głową w poduszkę, gdy doszła do mnie informacja, że dzisiaj jest dzień wylotu do Chicago. Natychmiast zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół aby coś zjeść. Rodzice jeszcze spali, obudzą się dopiero przed samym moim wyjazdem, w końcu jest godzina 6.
Umyłam się i spakowałam kosmetyki, które wrzuciłam do torby. Dałam na relacje na Instagramie, że wyjeżdżam i za niedługo dowiedzą się dokąd. Około godziny 7, usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam na dół i zobaczyłam przez drzwi zaspanego Willama. Wpuściłam go do środka i chciałam go przytulić na powitanie, ale jego dłonie były okropnie zimne, no co się dziwić na zewnątrz jest 5 stopni.
- Ejjjjj weź te ręce, zimny jesteś - syknęłam, po czym odskoczyłam od niego
- Zimne powiadasz? - zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. Usiłowałam mu powiedzieć, że na górze są rodzice, ale cały czas skupiałam się na tym, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. W końcu oparłam się o ścianę, a Soot położył obie ręce po obu stronach mojej głowy i pochylił się lekko, aby spojrzeć mi w oczy.
Usłyszałam kroki na schodach. Cholera moi rodzice. Oni jeszcze o nas nie wiedzą, nie rozmawiali nawet z Wiliamem jakoś długo. Złożyłam szybki pocałunek na jego nosie i odsunęłam się. Na szczęście chłopak także zorientował się w sytuacji. Błyskawicznie wziął swoją walizkę z przejścia, oraz postawił ją pod ścianą.
- Chcesz kawę? - odezwałam się, kiedy ściągał buty.
- Jeszcze się pytasz? Specjalnie nie piłem w domu, żeby napić się u ciebie. - odpowiedział
To prawda, kawy u nas nigdy nie brakuje. Rodzice są jej miłośnikami, więc kupili ogromny ekspres do kawy, oraz mamy zapas jej ziaren jak na wojnę.
- O, mamo, już wstałaś? - odwróciłam się w stronę kobiety która właśnie wchodziła do salonu, udając zdziwienie
- Usłyszałam głosy z dołu, to zeszłam. - uśmiechnęła się
Wiliam przywitał się z moją mamą, a potem przeszliśmy do kuchni. Podeszłam do lodówki, wyjęłam mleko i wsypałam ziarna do ekspresu, nie zapominając o podłożeniu filiżanek w niebieskie kwiaty.
- Dobrze że jesteś Will, bo chciałam poruszyć jeszcze jedną sprawę zanim pojedziecie. - zaczęła moja matka, siadając przy wyspie. Natychmiast zdziwiona odwróciłam się w jej stronę, lekko zaniepokojona co mogła znowu wymyślić. Znając ją, mogło to być dosłownie wszystko.
- Tylko nie strasz mi go przed wylotem, dobra? - powiedziałam siląc się na swobodny ton.
Brunet także wyglądał na spiętego.
- Spokojnie, nie masz się o co martwić. To będzie dotyczyło także ciebie. -
O cholera. Co ja znowu zrobiłam. Czy ona znalazła zapisy w wczorajszego streama?
- Słuchajcie wiem, że jesteście razem. - powiedziała takim tonem, że nie wiedziałam czy mówi poważnie, czy żartuje.
- A-ale- cO - zająknęłam się, czując jak rumieniec powoli pojawia mi się na twarzy. Jednak mama nie zostawiła mi czasu, aby się wytłumaczyć. Wilbura wcięło i totalnie nie wiedział co powiedzieć.
- Nie będę was męczyć przed wylotem, ale jedna zasada: pilnujcie się tam. - powiedziała z lekkim uśmiechem, a ja schowałam twarz w dłoniach. Teraz to byłam już totalnie czerwona. Dawno własna matka mnie tak nie zawstydziła. Niby nie dawno skończyłam 17 lat, a Wilbur za parę miesięcy kończy 18, no ale szanujmy się.
Chłopak, także spalił buraka, ale zachował resztki rozumu i odpowiedział jak człowiek.
- Może być pani spokojna. Będziemy tam pod opieką Philla i Kristen. - odparł w miarę spokojnie, jak na taką sytuację
- No dobrze... ale mam nadzieję, że po powrocie, oficjalnie nam się przedstawicie jako para. - zastrzegła - tato jeszcze o niczym nie wie - dodała patrząc na mnie
- Nie powiedziałaś mu? Dzięki bogu - odpowiedziałam szybko i odetchnęłam z ulgą. Tato potrafi być dosyć wybredny, jeśli chodzi o chłopaków, więc lepiej aby dowiedział się o tym w formie oficjalnego spotkania.
Odwróciłam się i wzięłam z ekspresu dwie filiżanki z gotową kawą, które po chwili postawiłam przed mamą i Sootem. Następnie wstawiłam kolejną, dla siebie. Na szczęście nie wracaliśmy już do tematu mnie i Wilbura.
W końcu około 7:40 wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy na lotnisko.
No siema xD
trochę mnie nie było hehe
wiem cringe tak trochę ale no xD
a część z lunatykowaniem, to po prostu opisałam własne przeżycia :')
i przyznam się wam, że już totalnie nie ogarniam fabuły na Dream SMP, ale dalej zamierzam pisać tą książkę, bo jednak miło mi się pisze i lubię to robić
no i trzymajcie się bo do szkół wracamy
Papaaaa
CZYTASZ
𝑺𝒘𝒆𝒂𝒕𝒆𝒓 𝑾𝒆𝒂𝒕𝒉𝒆𝒓 --- 𝑾𝒊𝒍𝒃𝒖𝒓 𝒙 𝒐𝒄 |ZAWIESZONE|
FanfictionNie miałam nikogo do shipowania z Wilburem więc stworzyłam nową postać. Bardzo nie polecam tej książki " 'Cause it's too cold For you here And now, so let me hold Both your hands in the holes of my sweater" Od razu, na wstępie mówię, że to opowiada...