_-24-_

156 13 13
                                    

Powoli otworzyłam oczy, czując jak samolotem wstrząsają turbulencję. Byłam oparta na ramieniu Williama i widocznie musiałam usnąć, czytając książkę.

- Zapnij lepiej pasy. - powiedział do mnie brunet, robiąc to samo

Lekko przetarłam oczy i po zapięciu pasów spojrzałam w tył, jak trzyma się reszta. Toby, nawet nie zauważył różnicy i dalej słuchał muzyki, patrząc za okno. Natomiast Cassandra oraz Tommy oglądali jakiś film ta telefonie. Blondyn, pochłonięty filmem, chyba nie zauważył, że zaczęły się turbulencje, lecz po chwili, kiedy samolotem wstrząsnęło mocniej, oderwał wzrok od ekranu tabletu i mocniej uścisną dłoń dziewczyny. Wait. Oni trzymają się za ręce?! Awww, uroczo! Znowu obróciłam się z niewygodnej pozycji i szturchnęłam Willa w ramię

- Patrz - syknęłam

- Ooooo - odpowiedział mi przyciszonym głosem i szybko zrobił zdjęcie - no to świetne materiały do szantażowania go

- No coś w tym jest -

Po chwili wyjęłam telefon ze słuchawkami. Jedną podałam Wilburowi, który przeglądał coś na telefonie.

- Co puszczasz? - zapytał patrząc mi się przez ramię, opierając swoją głowę na mojej, kiedy zaczęła się piosenka

- Holding On, iann dior

- Niezłe -

- Co nie?

Turbulencje po jakimś czasie ustały, a tak to lot miną spokojnie. Parę razy podchodziła do nas stewardessa która miała się nami opiekować. Podali też obiad, który był w miarę zjadliwy. W końcu, po wylądowaniu, obładowani bagażami podręcznymi, wyszliśmy do rękawa, a z niego do budynku lotniska. Od razu zaczęłam się rozglądać za Ranboo, Philem oraz Kristin.

- Tam są! - krzykną w końcu Tubbo, sam biegnąc, w zapewne ich stronę

Byłam niższa, więc chwilę zajęło mi ich wypatrzenie w tłumie, ale po chwili sama puściłam się biegiem w ich stronę, na tyle szybko, jak dałam radę z bagażami. Pierwszego zamknęłam w szczelnym uścisku wielkoluda, (czytaj Ranboo), następnie Ph1LzA i Kristin. Zobaczyłam, że obok nas stała czarnowłosa dziewczyna, ubrana w ciemne jeansy, czarny podkoszulek z logiem zespołu i glany. Na ramieniu trzymałą kurtkę, no bo w końcu jest zima.

- To jest jest moja przyjaciółka, Jane - przedstawił Ranboo dziewczynę, kiedy chaos z powitaniem trochę się uporządkował

- Alexis Smith - przedstawiłam się podając dłoń dziewczynie - albo po prostu Kosmitka - uśmiechnęłam się szeroko

- Wy jesteście rodzeństwem? - zapytała się, kiedy reszta się już przedstawiła, kierując pytanie do mnie i Tubbo

- Nie, jesteśmy kuzynami. -

- Aaa, okej.

Odebraliśmy bagaż, z którego musiałam wyciągnąć kurtkę, ponieważ w Chicago było naprawdę zimno. Nieduża warstwa śniegu, okryła dachy i drzewa. Tylko ulice były brązowe od roztopionego śniegu, rozchlapywanego przez przejeżdżające gęsto samochody. Wsiedliśmy do samochodów. Na szczęście i Phil, i Kristin umieli prowadzić i przyjechali dwoma samochodami, więc nie było problemu z pomieszczeniem się. Jechałam autem razem z Kristin, Ramboo oraz Jane. Dziewczyna była naprawdę ładna, oraz nie mówiła na razie za dużo. Twarz miała obojętny wyraz, który czasami przełamywał lekki uśmiech.

Po ponad pół godzinie, przyjechaliśmy pod dom małżeństwa. Całe towarzystwo które przyleciało z Los Angeles, miało spać w pokojach gościnnych. Ramboo raz po raz przepraszał, że nie może u siebie nas przetrzymać, ale ma rodzeństwo, a dom nieduży. My oczywiście uspokajaliśmy go, że nie ma za co przepraszać.

W końcu wypakowaliśmy swoje walizy z bagażników i weszliśmy do środka. Zostawiliśmy buty i kurtki w przestronnym przedsionku, oraz od razu skierowaliśmy się na górę, gdzie były pokoje gościnne. Jeden - mniejszy, dostałam ja z Cassandrą, a w kolejnym, o wiele większym rozlokowali się chłopacy. Było tam o jedno miejsce do spania za dużo, ponieważ czekało ono na Alexa, który ma przylecieć jutro po południu. Phill i Kristin nie mieli oczywiście czterech łóżek w jednym pokoju, więc na podłodze były rozłożone dwa materace.

- Już widzę te wojny, kto gdzie śpi. - szepnęła do mnie przyjaciółka

- No faktycznie - zaśmiałam się. U nas w pokoju nie ma takiego problemu, po prostu zsunęłyśmy łóżka, robiąc jedno duże. Zawsze, od małego tak robiłyśmy. Chociaż były to pokoje gościnne, były naprawdę ładnie urządzone. Ściany były białe, tak jak z resztą narzuty, szafeczki oraz jedna, duża komoda. W kącie stało biurko z dwoma prostymi krzesłami. Ozdobne poduszki były szare, a drewniane elementy sprawiały że wnętrze stawało się przytulne.

Przystanęłam, przyglądając się zdjęciom oraz rysunkom motyli, ważek ciem oraz innych owadów wiszących na ścianach. Było też trochę roślin, a dokładnie bluszczu. Parę było sztucznych, a parę prawdziwych. Tu było naprawdę ślicznie!

Podzieliłam się z Cass swoimi wrażeniami, a ona się ze mną zgodziła. Wyjęłam telefon, połączyłam się z WiFi i napisałam rodzicom, że dolecieliśmy i że jest super. Szybko się rozpakowałam i w padłam do chłopaków, aby zobaczyć jak sobie radzą i akurat w tej chwili usłyszeliśmy krzyk Kristen:

- Jak się już rozlokujecie, zejdźcie na dół!

Gdy byliśmy na dole, poprosiła, abyśmy przeszli się do sklepu, po składniki do kolacji. Sklep miał być niecały kilometr stąd, więc nie powinno być problemu z dotarciem tam. Cass i Toby zostali w domu, a ja z Williamem i Tommy'm ubraliśmy buty, opatuliliśmy się kurtkami i wyszliśmy z domu. Na ulicy było trochę ludzi, więc ubrałam maskę. Miałam ją też na sobie cały czas, na lotnisku. W mojej okolicy, sąsiedzi mnie znają i nie dziwi ich mój wygląd, tutaj natomiast mogłabym wywołać kontrowersje. Widziałam jak brunet marszczy brwi. Nie lubi kiedy wkładam maskę. Złapałam go za rękę i uścisnęłam.

- No dobra. - powiedział blondyn patrząc w telefon - To sklep jest chyba... - przerwał zastanawiając się i obracając się - gdzieś tam. - Wskazał na koniec ulicy. - No za zakrętem.

- No to szybko, bo ja się głodna robię. - powiedziałam zgodnie z prawdą

__________________

Siemano

sorry, że musieliście tyle czekać na rozdział, ale nie było ze mną najlepiej

teraz, jest już naprawdę stabilnie no i niestety mam egzaminy, więc rozdziały będą pojawiać się rzadko

ale proszę państwa, pojawiła się nowa postać! Jane Harper has joined the chat!
oc od


i mam tutaj takich moich parę rad, jeśli chodzi o zdrowie psychiczne (nie jestem ekspertem, bazuje tutaj na swoich własnych odczuciach lub przeżyciach)

- Staraj się nie diagnozować dokładnie samego siebie. Znaczy to, że nie stwierdzajcie u siebie od razu depresji, czy innych tego typu chorób. Oczywiście, jeśli coś wasz zaniepokoi w samym sobie...

- ...postarajcie się pogadać o tym z kimś. Wiem, że jest to bardzo trudne, ale pomoże wam to popatrzeć na to z innej perspektywy. Są osoby które chcą wam pomóc, tylko musicie sobie na tą pomoc pozwolić. To może wam dużo pomóc. Jeśli potrzebujecie porady, albo po prostu pogadać, możecie zawsze do mnie napisać!

- Korzystajcie z pomocy specjalistów. "Nie będę obcej osobie opowiadać o swoich problemach i jeszcze za to płacić" - bardzo znana opinia o psychologach. Lecz tak naprawdę, są to osoby wykształcone, aby wam pomóc.

- Znajdź swoją odskocznie. Malowanie, taniec, inny sport, czy nawet pisanie - naprawdę może pomóc! Coś co pomoże rozładować napięcie. Cięcie się, naprawdę jest fatalnym pomysłem, choć czasami może nam się wydawać najlepszym wyjściem, jest to tylko ZŁUDNE UCZUCIE.

- Jeśli czujecie się źle, kładźcie nacisk na własną higienę. Często jest zaniedbywana przy złym samopoczuciu, co jest naprawdę fatalne. Oczywiście wiadomo, że to nie jest takie łatwe na jakie wygląda, ale watro na to zwrócić większą uwagę.

Papa! trzymajcie się!






𝑺𝒘𝒆𝒂𝒕𝒆𝒓 𝑾𝒆𝒂𝒕𝒉𝒆𝒓 --- 𝑾𝒊𝒍𝒃𝒖𝒓 𝒙 𝒐𝒄 |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz