🔨Rozdział 1🔨

576 29 0
                                    

Nowy Jork - 2012

- Jeśliby było można to ja jednak poprosiłbym tego drinka - powiedział Loki opierając się o schody w wieży Starka. Został właśnie pokonany przez Avengers. Jego sprytny plan podbicia Midgardu poległ w gruzach, zgubiła go jego zbyt wielka pewność siebie, przeliczył możliwości swoje i swojej armii, a jego największą pomyłką było znieważenie ziemskich bohaterów. Leżał na podłodze czując w środku wściekłość na samego siebie, jednak nie okazywał tego. Udawał. Jak zawsze. Widział twarze dumnych i zadowolonych z siebie herosów, patrząc na nich i widział, że nie ma już żadnych szans. Thor szarpnął nim tak mocno, że ustał obok niego przytrzymany za ramię.
- Przykro mi, oferta nie aktualna - odparł Stark zakładając mu kajdanki - ale ja się jeszcze napiję. Ktoś ze mną? - zapytał nie widząc chętnych - no weźcie... Trzeba opić zwycięstwo. Nat?
- Z chęcią - westchnęła Rosjanka analizując wygląd zmarnowanego Asgardczyka, który stał wyprostowany i wciąż, mimo wszystko dumny.
- Haluk też chce pić - wrzasnął zielony rzucając krzesłem w ścianę.
- Baner dostanie pić, Haluk nie dostanie - powiedział spokojnie Tony - Musisz poczekać do przemiany - dokończył nie zważając na zmarszczki gniewu potwora.
- Co zrobimy z sześcianem? - spytał Rogers zabierając z blatu jedną z napełnionych już szklanek. W drugiej ręce trzymał średniej wielkości, świecącą niebieskim światłem rzecz.
- Zabiorę go razem z Lokim do Asgardu. Teserakt będzie bezpieczny w skarbcu - odpowiedział spokojnie Thor sadzając zielonookiego na dochodach na których wcześniej ten leżał.
- Sądzisz że trzymanie ich razem na jednej planecie będzie dobrym pomysłem ? - zapytała Natasza sącząc trunek.
- Lepszym niż trzymanie go tutaj. Nie obrażacie się ale macie tu strasznie słabą ochronę, wy Midgardczycy nie macie pojęciach o magicznych przedmiotach.
- Asgardcycy mają lepszą wiedzę ? - zapytała z urazem w głosie Hill.
- Błagam was - westchnął Loki - do tej pory nie widzieliście nawet, o innych cywilizacjach. Ja, teleportowałem się tutaj, pokonałem waszych agentów, w tym ciebie, zdobyłem teserakt i użyłem go tak jak należy, gdy wy - nędzni śmiertelnicy - nawet nie mieliście pojęcia o tym co ...
- Dziwno włosy ma rację - powiedział, przerywając mu, Tony opierający się o blat - po za tym Thor, zabierze nam dwa problemy i to zupełnie za darmo. Nie wiem jak wam ? Mi pasuje - westchnął pijąc whisky.
- Dobra, a co będzie z tym sukinsynem ... - zaczął Clint jednak Steve nie pozwolił mu dokończyć.
- Język - upomniał, piorunując łucznika wzrokiem. Ten westchnął ciężko, był zmęczony, z resztą jak każdy, a ostatnią rzeczą jaką można było mu zarzucić było to, że czuł coś oprócz wściekłość i obrzydzenia do Lokiego, po prostu nie potrafił go nazwać inaczej - był w jego oczach zwykłym skurwisynem. Bóg sprawił, że walczył z własnymi przyjaciółmi i chciał ich zabić, siedział mu w głowie dyktował polecenia które blondyn wykonywał bez słowa zaprzeczenia niczym bezmyślna marionetka.
- Polej mu jeszcze, może w końcu przestanie - zwrócił się do Tony'ego i kontynuował to co zaczął wcześniej - no więc co zrobisz z tym ... Z tym złym człowiekiem. Dostanie to na co zasłużył?
- Odyn sprawiedliwe osądzi mego bra...
- Nie jestem twoim bratem! - krzyknął zielonooki - Nigdy nim nie byłem.... - uciszył się gdy Thor upuścił, chwilę wcześniej podaną mu przez Clinta, szklankę z alkoholem rozbijając ją na drobny mak. Syknął z bólu łapiąc się za prawy nadgarstek.
- Nosz.... - syknął zły Tony - wiem, że wy nie odczuwacie zmiany, ale moje konto na tym cierpi! Wydałem ze trzy miliony na tą super wypasioną wierzę którą razem z twoim bratem, adoptowanym - zaznaczył specjalnie widząc jak Loki przewraca oczami na te słowo - chcecie doszczętnie zniszczyć. Te szklanki kosztowały !
- Thor ? Wszystko w porządku ? To jakieś genetyczne ? - spytała Natasza widząc jak Loki po chwili zachowuje się tak samo. Mężczyzna identyczne jęknął z bólu i otoczył skutymi rękami lewą kostkę.
- Genetyka - Bóg parsknął śmiechem i obrócił się w stronę rozbitego okna wpatrują się w niebo - tak, to dobre słowo.
Loki nagle zbladł, powiększył mu się oczy, ciało pokryła gęsią skórka. Popatrzył się w stronę brata szukając u niego ratunku, podejrzewając, że ten teraz uśmiecha się pod nosem, że jego oczy błyszczą ze szczęścia. Nie to jednak zauważył, Thor był w podobnym stanie co on sam - bał się. Zdziwił się na ten widok. Odwrócił się i zobaczył zdezorientowanych bohaterów. Oni się nie bali, czekali w spokoju na rozwój wydarzeń, powoli szykując się do ataku.
Przez twarz Lokiego przemknął szybki uśmiech gdy zdał sobie sprawę, że ta która miała przyjść pokonałaby ich małym palcem nie produkując przy tym nawet kropli własnego potu, uśmiech jednak szybko zszedł z jego twarzy gdy uświadomił sobie, że jego też pokona w taki sam sposób. Przełknął głośno ślinę i zamknął oczy mając nadzieję, że dzięki temu zmieni rzeczywistość. Nic to nie dało. Otworzył swoje zielone oczy chwilę po tym jak usłyszał dźwięk ładowania. Popatrzył na sprawcę tego czynu: wysoką, szczupłą, brązowooką, blondynkę. Była piękna, miała delikatnie rysy twarzy, długie czarne rzęsy, mały, prosty nos. Jej włosy były związane w wysoki kucyk z którego miała wypuszczonych kilka kosmyków na twarz. Ubrana w szaro złoty kostium podkreślający jej sylwetkę. Rękawy kostiumu kończyły się dopiero na dłoniach tworząc coś w rodzaju rękawiczek. Na plecach miała złoty łuk i srebrne strzały. Żaden ze zgromadzonych tam ludzi nie miał nawet szansy się jej przyjrzeć, kobieta użyła jednej ze swoich mocy aby zatrzymać czas dla wszystkich wokół. Prawie wszystkich.
W głowie Lokiego pojawiło się stare wspomnienie, wiedział już że nic ani nikt nie pomoże mu teraz, że jest zdany tylko na jej łaskę. Widział to doskonale, jednak coś zabroniło mu myśleć tylko o tym. Jego wściekłość zamieniła się w poczucie winy, a chęć zemsty we wstyd. Myślał o dawnej obietnicy, którą złamał już nie raz. Zszedł ze schodów, uklęknął na ziemi, przed dziewczyną, wbił wzrok w podłogę i czekał. Poczuł jak dziewczyna podnosi go z ziemi, co nie zgadzało się z jego przypuszczeniami. Uniosła jego podbródek zmuszając do popatrzenia na siebie. Loki znów był zaskoczony, spodziewał się w brązowych tęczówkach gniewu, a widział w nich prawdziwe szczęście.
- Loki - uśmiechnęła się i objęła go oczekując, że ten zrobi to samo. Z jego rąk zniknęły kajdanki, a on z ulgą ją objął.
- Myślałam, że nie żyjesz, że nigdy więcej cię nie zobaczę, że cię straciłam, że więcej cię nie dotknę, nie przytulę, myślałam, że to koniec - odsunęła się tak aby przyjrzeć się chłopakowi. Przetarła jego twarz, uśmiechnęła się łagodnie.
- Nigdy więcej nie rób mi takich głupich żartów braciszku.
- Nie jestem.... Nigdy.... Nie...
- Zawsze nim będziesz, mimo wszystko, bo zawsze nim byłeś - uśmiechnęła się składając pocałunek ma jego czole.
- Chcesz mnie uśpić? - zapytał smutno i cicho
- Nie, jeszcze nie - powiedziała łagodnie gdy na rękach Lokiego znów pojawiły się kajdanki - nie wiem jeszcze co zrobiłeś lecz skoro Thor tak postanowił to nie będę zmieniać jego decyzji. Nie wiem co zrobiłeś. I módl się bym się szybko nie dowiedziała.
- Przepraszam - wyszeptał ledwo słyszalnie. Był zawstydzony, usłyszał w swojej głowie cichy głosik mówiący mu, że ostatecznie spieprzył sprawę.
- Teraz ? - zapytała trochę poirytowana - nie sądzisz, że teraz jest już trochę za późno ? Wiem, że zrobiłeś coś złego, samo upozorowanie śmierci.... Powiedz mi czy chociaż żałujesz ?
- Jest mi wstyd... Lecz... Lecz nie żałuję, swoich czynów. Żal mi jedynie przegranej.
- To nie jest rozmowa na teraz... Śpij słodko - pocałowała go jeszcze raz w czoło i tym razem chłopak powoli opadł na podłogę zapadając w głęboki sen. Blondynka uklęknęła przy nim i odgarnęła czarne kosmyki zasłaniające jego twarz. Po cichu przepraszała brata za ten czyn i obiecywała mu, że wszystko będzie dobrze, bo mimo wszystko tęskniła za swoim małym braciszkiem. Siedziała tak przyglądając się przez kilka chwil które wcale nie upływały, rozejrzała się do około patrząc na zamrożonych w czasie bohaterów szykujących się do walki. Iron Man'a w połowie swoje zbroi, Kapitana z tarczą oddaloną do on jego ręki o kilka centymetrów, Bartona zakładającego strzałę na łuk i Nataszę wyjmującą z kieszeni pistolet. Przeanalizowała ich wszystkich, zastanawiając się jak postąpią. Podeszła do starszego z braci który w lekkim przerażeniem patrzył w miejsce gdzie wylądowała kilka chwil wcześniej. Ruszyła ręką aby odmrozić ich wszystkich.
- To wszystko nie będzie wam potrzebne - powiedziała spokojnie stojąc za nimi.
- Co ? Jak ? Przecież to ... - zaczął Clint który odwrócił się jako pierwszy.
- Avengers, moja siostra, Lisa - przedstawił ją Thor trochę nie pewnym głosem.
- A ta siostra to dobra czy bardziej w stronę tego zielonego - spytał Tony zdejmując kostium.
- Nie chwalę wojny - odparła spokojnie - przybyłam tylko zabrać brata do domu.
- Á propos zielonego... To temu co ? - zapytał Bruce, który dopiero dzięki zatrzymaniu odzyskał swoją normalną postać. Jego porównanie wywalało lekki uśmiech u Steve'a i Tony'ego.
- Dobrze, dobrze... - zaczął Tony gdy przestał się śmiać - ustalmy najpierw fakty, pytania później. Kim tym w ogóle jesteś?
- Lisa Odyson - przedstawił się spokojnie - bogini bólu.
- Zajebisty łuk - westchnął Clint - podziwiając broń - to złoto ? Potrafisz z tego strzelać ?
- Clint ! - krzyknął Rogers wyczulony na przekleństwa.
- Barton jest z branży - wtrącił się Thor przenosząc Lokiego na kanapę, nikogo już nawet nie obchodziło to że kłamca śpi.
- Miło mi - podała mu rękę - jeśli chcesz możesz spróbować. To czyste Asgardzkie złoto, celny strzał oznacza śmierć każdego żywego organizmu w który trafisz, i ostrzegam może być trochę ciężki. Musisz być ostrożny.
- Dzięki - uśmiechnął się z zachwytem i zabrał jej całą broń jaką miała i pobiegł na parter do sali ćwiczeń.
- Ktoś jeszcze ma ochotę pobawić się śmiercionośną bronią ? - spytał Stark trochę poirytowany dziecinnym zachowaniem towarzysza - Nie ? Fajnie. To wracamy do naszej nowej przyjaciółki. Przypomnij bogini czego ?
- Bólu - odpowiedziała spokojnie zabierając ostatnią pełną szklankę whisky z blatu.
- To było chyba dla... - zaczął niepewnie Baner - a z resztą nie ważne - dodał widząc jak dziewczyna zaczyna pić.
- I jesteś z nami ? Chcesz pokoju ? - zapytał Rogers spokojnie analizując jej zachowanie.
- Tak, nigdy nie dążę do wojny lecz zawsze jestem na nią gotowa....
- To gdzie w takim razie byłaś gdy Loki zsyłał na ziemię armię kosmitów ? - zapytała Maria
- A to już pytanie do naszego szanownego pana piorunów... Mój braciszek zamknął mnie w więzieniu Mjönira, trochę mi zajęło wydostanie się stamtąd.
- Po pierwsze władcę, nie pana, władcę piorunów - powiedział Thor stojący z skrzyżowanymi na piersi rękami, opierając się o ścianę naprzeciw barku, gdzie stała Lisa - po drugie, dobrze wiesz czemu to zrobiłem.
- Dlaczego macie więzienie dla młotka ? - Natasza zrobiła wielkie oczy gdy zrozumiała wcześniejsze zdanie blondynki.
- Na wszelki wypadek. Gdyby Thor poszedł w ślady Lokiego, młot byłby mu posłuszny mimo wszystko, w razie czego Odyn kazał wybudować specjalna klatkę, z której nawet młot Thora nie dał by rady się wydostać.
- Więc jak ty wyszłaś ? - zaciekawił się Tony opierając się blat.
- Macie jeszcze ? - spytała odstawiając szklankę obok siebie - jak ? A to nawet proste... Heimdall. Facet widzi wszystko i wszystkich. Wydostał mnie stamtąd. Dzięki - podniósła z powrotem pełną szklankę.
- Przecież prosiłem go żeby tego nie robił - wysyczał Bóg przez zaciśnięte zęby.
- Dlaczego ? - zapytała wściekła podchodząc do bliźniaka - dlaczego mnie tam zamknąłeś ? Dlaczego nie chciałeś mnie wziąć ze sobą ? Jeden powód ! Podaj mi jeden powód -
Stała już bardzo blisko, oddaloną o kilka nieznacznych centymetrów. Thor przełknął ślinę i popatrzył się siostrze w jej żądające wyjaśnień oczy, lecz nie odpowiedział. Chwilę później klęczał już na podłodze, a z jego krtani wydobywał się cichy jęk bólu. Był ledwo słyszalny, dla Avengersów wręcz nie słyszalny oni widzieli tylko grymas jego twarzy. Lisa zaś słyszała doskonale krzyk błagający o litość.
- Czy on nie powinien być jakiś nadwytrzymały ? - spytał szeptem Steve.
- Powinien - odszeptał Bruce - strach się jej bać.
- Jeden powód ! - powtórzyła po raz trzeci Lisa, a w jej oczach błysnęła iskierka złości.
- Bałem się ! - wykrzyknął gdy upadł zmęczony bólem na zimę - zabierz to ode mnie... - jednym ruchem ręki dziewczyny Thor znów był w pełni swoich sił.
- Nie chciałem go znów stracić - powiedział już spokojnie - wiem, że gdyby cię to tego zmusił to dla dobra wszechświata zabiła byś go bez mrugnięcia okiem. Zmusił by cię już kilka razy, a ja nie mogłem go znów stracić.
- Myślisz, że bym go zabiła ? Niby dlaczego ? Niby dlaczego miałabym go zabić ? Sądzisz, że ja za nim nie tęskniłam ? Nigdy wcześniej się tak na tobie nie zawiodłam... - zniknęła iskierka złości, na jej miejsce pojawiła się szczera łza smutku.
- Znam cię, znam go... Nie chciałem ryzykować!
- Boisz się mnie - wyszeptała łamiącym się głosem.
- Nie, nigdy się ciebie nie bałem, ale zawsze wiedziałem, że jesteś silniejsza, że masz więcej mocy. Boję się jedynie tego, że...
- Chodź do mnie - poprosiła łagodnie podchodząc jeszcze bliżej brata, objęła go za szyję i wtuliła się w niego.
- Wszystko w porządku ? - spytał Odyson zaskoczony reakcją siostry, nie ukrywał, że się z tego ucieszył. Przylgnął do niej oddychając z ulgą - przepraszam, może się myliłem lecz bałem się ryzyka.
- Dobranoc - szepnęła i złożyła na jego szyi pocałunek po którym zasnął kamiennym snem.
- Już ją lubię - zaśmiał się Tony podając jej kolejną szklankę trunku - co z nimi zrobiłaś ?
- Uspałam - powiedziała bez emocji wpatrując się w śpiącą twarz brata - dwie, trzy godziny snu. To tylko sen, nic im nie będzie. Nie musicie się bać.
- Bać ? Nie. To było cudne - zaśmiał się Stark - przydasz nam się.
- Jesteś niesamowita - westchnął Steve podchodząc do trójki - już ci ufam, a uwierz, że naprawdę trudno zdobyć moje zaufanie. Masz w sobie coś.
- Chociaż ty - uśmiechnęła się smutno i wypiła wszystko na raz prosząc o czwartą dolewkę.
- Jestem Steve - przedstawił się Kapitan - Steve Rogers - podał jej dłoń - Nasz barman to Tony Stark, ruda Rosjanka Natasza Romanov, agentka Maria Hill, napromieniowany, zielony Bruce Baner, a łucznik Sokole oko to Clint Barton. Liso, witamy cię w gronie Avengers.

Siostra - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz