* Prolog będzie dosyć krótki, tylko krótka historia słowem wstępu i objaśnienie (może bardziej szkic ) sytuacji.
Miłego czytania*
----------------------------------------------------------------------------------
- Thor oddawaj to - krzyknął czternastoletni Loki goniąc po pałacu brata trzymającego w ręce jego sztylet. Zabrał go gdy czarnowłosy ćwiczył duplikację i zostawił mieczyk na szafce.
- Nie, złap mnie jeśli chcesz go odzyskać - zaśmiał się biegnąc dalej przez korytarze pałacu. O ile osiemnastoletniemu Thorwi bardzo podobała się zabawa i śmiał się uciekając po zamku to Loki nie był za bardzo tym wszystkim zachwycony. Młodszy z rodzeństwa o wiele bardziej cenił sobie spokój i chociaż sam uwielbiał robić psikusy i żarty innym to nienawidził gdy ktoś zakłócał jego porządek.
- Jesteś zły bo Mjönira nie możesz mi zabrać - powiedział z dużym uśmiechem na twarzy blondyn - a ja twój sztylet już tak - zatrzymał się i wyciągnął rękę przed siebie. Oboje przez chwilę stali w ciszy oczekując czegoś co się nie wydarzyło.
- Twój młoteczek nie przyleci to takiego głupka jak ty ! - krzyknął wściekły stojąc na przeciw brata, zabijał go swoim ostrym, przenikliwym, zielonym wzrokiem. Lewą rękę wyciągał przed siebie czekając w spokoju aż dostanie z powrotem swoją broń.
- Nie tak fajnie jak ktoś zabiera ci coś co jest dla ciebie ważne prawda ? - spytał roześmiany, Loki był jeszcze niski - nie wybił się od ziemi, a Thor urósł już dawno. Korzystając z przewagi podniósł rękę z nożem utrudniając tym samym odebranie go.
- Zabrałem ci poduszkę! - krzyknął podskakując - po za tym nawet jej nie zabrałem. Zmieniłem napis.
- To teraz napis będzie mi się zgadzał z rodzajem broni - odwrócił się aby znów ruszyć w bieg lecz zanim zdążył zrobić choć jeden krok to jego prawa dłoń zacisnęła się na trzonku młota. - A nie wróć... Nie będzie. Wciąż wolę Mjiönir niż te twoje nożyki.
- Sztylety - poprawił go przez zaciśnięte zęby - to nie są nożyki tylko sztylety - syknął i rzucił się na starszego brata. Długo walczyli. Używali mocy, walczyli wręcz i za pomocą swoich broni. Dwóch tarzajacych się po zamkowej podłodze książąt to w Asgardzkim pałacu codzienność i normalność, nawet żaden z strażników nigdy nie próbował ich rozdzielać. Sam Odyn robił to rzadko - tylko gdy widział, że sprawy zachodzą za daleko.
- Loki nie ! - krzyknął w pewnym momencie Thor, zaraz po tym po ścianach pałacu rozległ się krzyk. Głośny, przeraźliwy, straszny, krzyk bólu i cierpienia.
W sali kongresowej w której byki dotychczas sami, w ułamku sekundy znalazła się Friga. Tuż za nią biegł Odyn razem z ich córką - Lisą.
Loki stał pod ścianą wciąż robiąc kroki do tyłu. Cofał się przerażony od kółka jakie tworzyła jego rodzina i strażnicy. Słyszał krzyk brata. Przestraszony głos matki szeptajacy słowa pocieszenia odbijał mu się w głowie. Wsłuchiwał się w ciężki, wściekły, zaniepokojony oddech Odyna. Ciche słowa modlitwy siostry obijały mu się o uszy. Oparł się o zimną ścianę i w tym samym czasie usłyszała huk szybko otwieranych drzwi. Usłyszał krzyki i prośby o odsunięcie się. Wraz z wyjściem medyków, z rannym księciem na noszach, nastała cisza. Nie było już słychać nawet stłumionych jęków Thora. Dopiero po kilku sekundach Bóg mógł złapać oddech, dopiero po kilku sekundach podniósł wzrok z podłogi w którą się wpatrywał. Jego zielone oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami siostry. Jej oczy były załzawione. Kucała wciąż w tym samym miejscu trzymając lewą dłoń w kałuży krwi, której kolor idealnie łączyła się z jej ostro czerwonym kolorem paznokci. Wzrok - ostrzejszy niż wzrok Lokiego był kiedykolwiek, jej wargi drżały układając sylaby w przekleństwa, jej ciało biło złością, nie złością - czymś o wiele gorszym, czymś nie do opisania.
Wstała.
Chociaż jej organizm nie wydawał się do tego zdolny - podeszła pewnym krokiem do brata. Nagle z jej oczu zniknął mały braciszek, mały chłopczyk, którego kochała, którego pielgnowała, którym się opiekowała, zniknął bezbronny dzieciak. Pojawił się nastolatek, dojrzały, odpowiedzialny, pojawił się Bóg - Bóg kłamstwa, podstępu, sprytu, zła. Wszystkie słowa które wypowiadał były nie ważne, nie były istotne, wręcz stawały się jedynie głupimi wymówkami. Czuła jak złość w niej wzrasta wraz z każdą literą wydobywaną z jego gardła.
- Zamknij się ! - wrzasnęła tak głośnym, donośnym głosem, że zatrzasły się meble w sali. Tak potrafiła tylko ona. Tylko ona potrafiła krzyknąć tak, że w ciele zatrząsł się każdy nerw, każda żyła przez milisekundę zamieniła się w drżącą strunę.
- Nie - wyjąkał szeptem tak cichym, że sam ledwo go usłyszał - błagam nie.
- Kazałam ci się zamknąć ! Do pokoju ! - wskazała na drzwi. Nastolatek wyszedł z spuszczoną, a ona poszła za nim uważnie obserwując jego każdy ruch. Weszli do pokoju razem. Lisa zamknęła drzwi od środka, nie pozwalając na jakiekolwiek protesty ze jego strony. Chłopak drżał - nie tylko z obawy tego co zrobił bratu lecz także że strachu, przed tym co go czeka. Lisa zamknęła oczy, pozwoliła by wszystkie złe emocje z niej wyszły. Z jej rąk wydobyła się wąska ścieżka czerwonego dymu. Ciało Lokiego mimowolnie ją wchłonęło, a gdy tylko to się stało chłopak padł na kolana czując w sobie przeraźliwy ból. Ból jakiego nie czuł nigdy wcześniej, żyły wyszły mu na wierzch i przybrały czarny kolor, oczy powiększyły się to granic i wylewały kaskadę łez, a z ust wydał się niemy krzyk, same usta zaczęły pękać i wylewać z siebie ciemną krew. Klęczał na podłodze wypatrując ratunku, prosząc wzrokiem o litość której nie dostał. Jego ciało było na granicach wytrzymałość. Czuł jak pękają mu kości, czuł jak zostają mu wbijane tysiące noży, czuł jak ktoś oblewa go całego kwasem. W głowie miał już tylko jedna myśl : ,, dosyć". Lisa otworzyła oczy i jego ból zniknął tak samo nagle jak się pojawił. Ciężko oddychał starając się uspokoić, mimo że w jego organizmie nic nie zaszło, nic z tego co czuł nie było prawdą, żadna kość nie została złamana, żadna rana nie została zadana, żadna część ciała nie została oblana niczym żrącym. Patrzył z dołu jak dziewczyna wychodzi. Słyszał jak w znaku zostaje przekręcony klucz. Został w tej pozycji, ponieważ nie dał rady wstać - nie dlatego, że ciało mu nie pozwało lecz jego umysł został w sali kongresowej, przy krwawiącym, krzyczącym bracie. Czuł się winny. Był winny i dobrze o tym wiedział. Trwał tak rozmyślając o tym co zrobił. Nie wiedział nawet czy Thor to żyje. Był przecież odporny na ból, nadwytrzymały, a krzyczał jak zwykły śmiertelnik. Nie płakał. Nie miał tego w zwyczaju, bo choć jego serce rozrywało się na kawałki to z zewnątrz nie możliwość by to zobaczyć.
- Przeżył - odezwała się Lisa stając w drzwiach. Otwierając je wpuściła do pokoju jasne światło lecz chłopak był tak załamany, że nawet tego nie zauważył. Dziewczyna wyglądała już zupełnie inaczej: nie była wściekła, nie była zła, była łagodna jak owieczka. W jej głosie nie było słychać żadnej pogardy, wyższości, tylko szczęście i ulgę.
- Przeżył ? - zapytał podnosząc powoli pełen nadziei wzrok na siostrę. Zrozumiał jak musiało być kiepsko gdy zauważył rozmazany makijaż na jej twarzy. Objął rękoma kolanem przyciśnięte do brody i zanurzył w nich twarz.
- Loki - podeszła do niego i delikatnie zmusiła do popatrzenia na siebie - przepraszam cię - wyszeptała siadając obok - nigdy więcej tak nie zrobię. Przysięgam.
- Zasłużyłem - wyszeptał cicho wplątując swoją rękę w jej dłoń.
- Co mu zrobiłem ? - spytał kładąc siostrze głowę na ramieniu.
- Sztylet przeciął nerw odpowiedzialny za nadwytrzymałość, wbił się między żebra, nic nie uszkodził lecz trzeba go było operować jak zwykłego śmiertelnika. Trwało to kilka godzin lecz się udało. Lekarz mówił, że Thor obudzi się jutro rano. - Mówiła spokojnie, lecz każde jej słowo powodowało u chłopca wewnątrzny kataklizm.
- Przepraszam, nie chciałem. Lis, to nie tak miało się skończyć. To nie powinno.... Jak nie chciałem.
- Wiemy - uśmiechnęła się Friga podchodząc do syna - prześpij się teraz, potrzebujesz tego. Jutro rano pójdziemy do szpitala i sam poprosisz Thora o wybaczenie.
CZYTASZ
Siostra - Loki Laufeyson
FantasyZatrzymajmy się w 2012 roku. W Avengers. W Nowym Jorku. W mieście zniszczonym przez Boga post. W trochę innej rzeczywistości. Co gdyby Thor miał jeszcze jedną siostrę - nie Helę. Co gdyby miał rodzeństwo które nie chciało by go zabić, z którym by si...