🎒Rozdział 31🎒

60 3 0
                                    

Pół roku wcześniej:

Iron Man leciał nad Nowym Jorkiem patrolując ulice. Nie robił tego często, w zasadzie tylko wtedy gdy miał ochotę oczyścić umysł. Były na to trzy sposoby: zamknięcie się w warsztacie, szybka jazda po pustych ulicach i latanie w zbroi. Warsztat odpadał - od najazdu kosmitów nie mógł przestać myśleć na rozwiązaniem które ochroniło by ziemię przed ponowną inwazją, teraz praca wywoływała u niego ogromną presję pod którą się uginał. Nie miał sił po raz kolejny się zamartwiać o losy świata.
Kierowanie autem wymagało od niego trzeźwości, a nie był do końca pewien czy był w tym stanie. Niepewność przekonała go wejścia w zbroję. Nigdy jeszcze nie widział przepisu broniącego latać w metalowej puszce pod wpływem alkoholu. Po za tym J.A.R.V.I.S. zawsze mógł przejąć ster i bezpiecznie odstawić go do domu.

W końcu nie myślał o niczym.

Bardo chciał by ten stan się utrzymał. By nie musiał martwić się o nic. O nikogo. Od pół roku działo się z nim coś złego, czuł to. Czuł zmianę jaką przeszedł przez ostatnie lata i co najgorsze miał przeczucie, że nie dobiegła ona jeszcze końca. Nie chciał i jednocześnie pragnął zmian. Nie wiedział już co ma za sobą zrobić.
Nie sypiał bo męczyły go koszmary, by nie dopuścić by sen przeniósł się na jawę tworzył kolejne zbroje wciąż myśląc o wszystkim co się wydarzyło. Powoli zaczynał mieć już dość.

Przelatywał nad szkołą kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Dźwięk był tak głośny, że w zbroi doszło do uszkodzenia panelu słuchowego. Do uszu Tony'ego docierał głośny, denerwujący pisk zamiast czystego dźwięku z zewnątrz.

Wylądował za szkołą, między śmietnikami. Ostanie na co miał tego dnia ochotę to spotkania z dzieciakami, rozdawanie autografów, robienia zdjęć i odpowiadanie na tonę głupawych pytań. Za bardzo bolała go głowa aby y to wszystko znieść.

- J.A.R.V.I.S. dasz radę to naprawić? - spytał zdejmując maskę. Cisza była jego wybawieniem.

- Niestety nie sir.

- Co za badziew. Wytrzymuje hałas silnika odrzutowego, a psuje się od pierwszego lepszego dzwonka z przeceny.

- I co frajerze ? Myślałeś, że możesz tak po prostu ze mnie drwić i nie spotka cię za to kara ? - Usłyszał i kierowany ciekawością wyjrzał zza kontener. Stało tam trzech chłopców. Jednen z nich, prawdopodobnie najsilniejszy trzymał za koszulkę najdrobniejszego z całej drużyny, a ten drugi przyglądał się im z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Czarnowłosy wstrząsnął wątłym ciałem nastolatka po czy przygwoździł go do ściany.

Chłopiec był przerażony, drgała mu dolna warga, oczy iskrzyły się od nagromadzonych w nich łez. Miotał się chcąc się uwolnić lecz skończyło się to ponownym zderzeniem jego pleców z murowaną ścianą. Wydukał przeprosiny by go puścił i to zrobił, wcześniej podnosząc go na kilka centymetrów tak by upadek zabolał.
Kiedy drugi z nich wsypywał rzeczy z plecaka bruneta na ziemię ten w zielonej bluzie uniósł rękę z zamiarem uderzenia w policzek i tak obolałego już brunecika kręconymi włosami.

Nie wykonał jednak ciosu.

Zimna, metalowa dłoń zakleszczyła place na jego przedramieniu.

- No i na co się tak patrzysz ? - spytał Tony nie mogąc dłużej znieść zaskoczonego, wściekłego i przerażonego wzroku chłopaka który w połączeniu z jego zdziwioną mina nie wyglądała najlepiej. - O Iron Man'nie nie słyszałaś ?

- S...S...Słyszałem - wymamrotał jąkający się przy tym jak nigdy wcześniej.

- To dobrze bo już się bałem, że zainwestowanie w reklamy nie było najlepszym pomysłem. Teraz spieprzaj, nie mam ochoty na pouczające gadki. A i powiedz matce by umówiła cię do terapeuty.

Siostra - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz