🌿Rozdział 27🌿

66 5 0
                                    

Ok , to lecimy z tym wszystkim....

Wyładowali w lochach królewskiego pałacu tak jak planowali. Bruce był trochę zdenerwowany, ale też zafascynowany. Inny świat wydawał się piękny, przynajmniej z zewnątrz, góry, złoto odbijające się po całej planecie i słońce oswiecajace ogrody asgardczyków przepełnione kwiatami.

- Trochę się obawiam Thor.... - zaczął Bruce rozglądając się nerwowo bo korytarzu którym szli. Z niepokojem obserwował stwory uwięzione w celach, jego umysł zaczynał wymyślać scenariusze w których się uwalniają i atakują właśnie jego. Wiedział, że to bezsensowne podejrzana bo technologia klatek było o wiele bardziej zaawansowana niż Starka, a wokół było mnóstwo strażników jednak sama myśl o niekontrolowanym powrocie Hulka przywoływała dreszcze.

- Czego? Byłeś już na planecie.

- Na jednej - krzyknął czując jak Hulk chcę przejąć ster.

- No, a teraz poznasz drugą. Podróże kształcącą, sam mi to kiedyś mówiłeś. Nic cię nie będzie, nie pozwolę cię krzywdzić. A Hulk może niech na razie zostanie tam głęboko? Co? To ja cię będę broń On niech się nie wychyla.

- To zabrzmiało nie tak jak powinno ale cieszę się, że to powiedziałeś, co też brzmi nie tak jak powinno.

- Dobrze, że się rozumiemy - klepnął go po plecach przez co prawie nie spadł ze schodów. Zaśmiał się krótko na ten widok i poprowadził go dalej.

Z luźną rozmową na ustach przeszli do pokoju Lokiego który znajdował się na samym końcu. Strażnik stojący przed jego celą ukłonił się krótko widząc Thora i osunął się od klawiatury kodowej.

- Nie mówiłeś, że trzeba cię witać pokłonem wasza królewska mość - zaśmiał się Bruce dygając niczym królewna.

- Jak Lisa się obudzi koniecznie musi pożyczyć ci jakąś kieckę. Będzie ci do twarzy w różu, nie chciałem nic mówić ale zieleń jest już trochę pase. A teraz tak na poważnie, nie mam pojęcia co mu strzeli do głowy lecz jest pozbawiony swoich mocy więc nie jest w stanie wyrządzić nam krzywdy. 

- Jasne. Miejmy to już za sobą.

Loki siedział pod ścianą czytając jedną z przyniesionych przez Friggę książek. Nie wydawał się pochłonięty powieścią, gdy tylko usłyszał, że drzwi się otwierają podniósł głowę znad powieści. Oczy zaświeciły mu się że szczęścia widząc brata kierującego się w jego stronę, jednak zawitał w nich strach kiedy zobaczył również Banera. Coś w tym nie grało.

- Witam w moich skromnych progach - powiedział nie siląc się na to by wstać.

- Ostatnio jak się widzieliśmy chciałeś zniszczyć ziemię, masz jakieś plany na dziś?

- Zmieniają się jak w kalejdoskopie - wymrukał przewracając stronę.

Bruce spojrzał się nerwowo ma przyjaciela i podszedł do niego powoli się cofając.

- Nie wiem czy to dobry pomysł prosić go o pomoc - wyszeptał Bruce.

- Musimy spróbować.

Te słowa zaintrygowały czarnowłosego. Popatrzył na nich z zaciekawieniem uśmiechając się sprytnie.

Przyszli go prosić o pomoc - czyli Thor mu jednak ufa.

- Zdajecie sobie sprawę, że was słychać? - spytał powoli wstając. Obroża sprawiała mu ból przy każdym ruchu dlatego trochę to trwało za nim się wyprostował. - Czyli potrzebujecie mojej pomocy ? - spytał uśmiechają się przy tym.

- Nie ma co ukrywać - powiedział Thor chodząc z założonymi rękami oglądając podrapane ściany.

- Słucham w takim razie...

Siostra - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz