🥞Rozdział 46🥞

31 3 1
                                    

Spał cały dzień. Spał całą noc i do południa. Co jakiś czas Tony lub Natasha zaglądali do niego. Strach o chłopca był czymś co dziwnie ich połączyło.
Siedzieli przy śniadaniowym stole śmiejąc się z opowieści Clinta o nowym policjacie, który prawie zszedł na zawał kiedy wszedł przejrzeć kamery.
- Serio, nie wiedziałem, że jestem tak popularny – powiedział ładując w siebie kolejną porcję naleśników.
- I skromny – skomentowała Natasha delektując się śmietaną. – Steve, cieszę się, że wróciłeś. Wam tam też gotuję?
- Jak na razie ma zakaz zbliżania się do kuchni – odpowiedział Thor. – Miał małą sprzeczkę z kucharkami.
- Skąd miałem wiedzieć, że w waszej kulturze dodanie jeżyn do deseru oznacza… Co oznacza.
- Co oznacza? – spytali chórkiem.
Lisa szepnęła Tony’emu na ucho nie potrafiąc wyjawić sekretu na głos. Na Sali rozniósł jego głupi chichot, który zamienił się w śmiech ich wszystkich, zaraz po zabawie w głuchy telefon.
- Kapitanie – zaczął Clint nie mogąc przestać się chichrać. – Skąd u ciebie znajomość tak niegrzecznych, nie kulturalnych słów.
- Rany, może zaczniemy znajomość na nowo Steve? – spytał Tony nachylając się lekko nad stołem.
- Cicho. Sza.
- Z czego się śmiejecie? – spytał zaspany Peter wchodząc do salonu.
- Z spraw, o których stanowczo nie powinieneś mieć jeszcze pojęcia – powiedział już poważniej Stark.
- Siadaj – zachęciła go Pepper. – Twoja porcja naleśników stygnie.
- Dziękuję. Wygląda pysznie.
- Tak, czeka nas ciężki dzień. Musisz mieć siłę – powiedział Tony podając mu sok klonowy i miskę owoców.
- Tego się spodziewałem, choć przez chwilę miałem nadzieję, że to był jedynie sen. No cóż… - westchnął zaczynając powoli jeść.
- Ej, młody będzie dobrze – powiedziała Lisa stukając go przy tym delikatnie w ramię. Zobaczysz, wieczorem wszystko będzie już o wiele prostsze.
- Oby. Od czego zaczynamy?
- Od pójścia na policję młody – westchnął Stark.- Musisz pokazać ludziom, że żyjesz. Szuka cię pół miasta. Następnie załatwimy formalności związane z pogrzebem May. Będzie ciężko, ale dasz radę.
- Tak…- odrzucił nieświadomie widelec. – Ale wy nie możecie ze mną tam iść. Wtedy zaczną się pytania… Tak?
- Tak, ale mam już pewien pomysł. Pracujesz tu już od jakiegoś czasu, mamy na to dowody, więc jakoś to wyjaśnimy, po za tym – zastanowił się przez chwilę.  – Mamy do pełnej dyspozycji zmiennokształtnego człowieka.
- Jeśli chcesz na policje pójdzie z tobą nawet Robert Lewandowski – powiedział spokojnie Loki.
- Wow – westchnął. – Dziękuję, że pomagacie mi przez to przejść.
- Zawsze młody – powiedział Clint nie mogąc oprzeć się chęci rozczochrania mu włosów. – Ta, mój syn też tego nie lubi. Nie wiem dlaczego.
*
Siedział w swoim pokoju nie mogąc pozbierać myśli. Wirowały wokół niego tak jakby w głowię panował huragan. Wpatrywał się w zdjęcia na ścianie. Uwielbiał to, że w bazie mógł być sobą, całkowicie sobą, ale z chęcią oddał by to wszystko by jeszcze choć przez chwilę porozmawiać z May. To zdjęcie z nią zdobiło środek tej ściany. Pamiętał ten dzień. Kazano mu przynieść do szkoły babeczki na kiermasz, oboje jednak nie potrafili gotować. Kuchnia wyglądała jakby wpadało tam całe przedszkole i przeszukiwało wszystkie szafki by znaleźć słodycze. Co prawda babki nie wyszyły na tyle dobre by sprzedać się w całości, ale za to świetnie się bawił tamtego wieczora.
- Cześć dzieciak.
- Hej Lis – mruknął odwracając się do niej.
- Lepiej trochę? – spytała siadając na łóżku obok. Podała mu kubek, jeszcze parującej, gorącej czekolady.
- Od torturowanej śmietany zawsze jest lepiej. A tak serio… To bardzo mnie wymęczyli na komisariacie, powiedzieli, że do pogrzebu May mogę mieszkać z Lokim… Znaczy z Luisem, no wiesz, ale zaraz po mam stawić się w domu dziecka. Strasznie się boję. Nie chcę tam być, nie mogę tam być. Bo już mi powiedziano, że kiedy tam zamieszkam będę musiał zrezygnować z pracy u Pana Starka. Wkurzył się, powiedział, że to załatwi, ale ten policjant nie wyglądał na skłonnego do negocjacji nawet z Iron Menem. Boję się Lis, nie chcę was stracić.
- I nie stracisz, cokolwiek by się nie działo my jesteśmy z tobą.
- Duchem może i tak, ale kiedy przeprowadzę się do sierocińca skończy się wszystko. Spider-man może pożegnać się ze światem, a ja z bohaterowaniem. – Jego oczy nabrały łez, znów przeżywał wszytko od nowa. Słuchanie przedstawiciela sierocińca, nie było łatwe nawet z Tonym i Lokim obok, co dopiero kiedy sam wypowiadał te koszmarne słowa.
- I nadal chcesz lecieć do Asgardu? – spytała z nadzieją na przeczącą odpowiedź.
- Lubię cię Lis – powiedział zaciskając zęby. – Thora, Lokiego też.
- Wiesz, że tam też nie będzie Spider-mana?
- Nikt też się nie zdziwi widząc moje moce, nie będę potrzebował kostiumu. Prawda?
- Będziesz daleko od domu, wiesz o tym? Od Tonyego, Natshy, Backygo, Clinta.
- Lis… Jeśli tu zostanę sąd zechce odebrać mi pracę. Wszyscy twierdzą, że ta katastrofa to wina Avengersów, prawdopodobnie dostaną zakaz zbliżania się do mnie… A to wszystko moja wina… Wiem, że Pepper wymyśli coś, wszystko wyjaśnią, ale istnieje spora szansa, że spotka mnie wszytko to co mi dziś powiedziano. Pana Starka wyrzucono z sali przesłuchań. Starka. Lis, proszę. Asgard to jedyne miejsce gdzie będę mógł zostać sobą.
-O tu jesteś – powiedział Tony wchodząc. – Właśnie cię szukam, wpadłem na szalony pomysł. Zaadoptuję Petera! – powiedział siadając obok  nastolatka.
- N…Naprawdę… P…Panie Stark- wydukał z siebie tuląc się do niego, całkiem bezmyślnie.
- Tak. To jedyne wyjście byśmy mogli mieć cię na oku. Pierdolca dostawałem kiedy zaginąłeś młody, nie dopuszczę do żadnego zakazu zbliżania się. Po moim trupie, zrobię to tak, że te pierdoły zapłacą nam odszkodowanie. Ale za nim, plan jest dość skomplikowany i długi. Trochę to potrwa. Posłuchajcie, jeżeli Lis zabierze cię do Asgardu na jakiś czas, zdążę oskarżyć sierociniec o wystraszenie ciebie i zmuszenie do ucieczki. Wytoczymy proces jakiego świat nie widział, a kiedy pozbędziemy się tych męt wrócisz i zamieszkasz w wieży na stałe. Co wy na to? – spytał obejmując Petera ramieniem. – Będziesz pod ciągłą kontrolą, poznasz kosmos.
- Lis? – spytał cicho i z nadzieją uderzającą prosto w jej serce.
- Jeśli jesteś pewny i Tony się zgadza… Zgoda, zabierzemy cię do Asgardu.
- Dziękuję! – krzyknął rzucając się jej na szyję. – Tak bardzo dziękuję.






Do zobaczenia moi drodzy 😘

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Siostra - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz