🕷️Rozdział 17🕷️

110 6 0
                                    

 Czasu było co raz mniej, Ultron działał, a oni musieli najpierw załatwić sobie pomoc. T'Challa tak jak obiecał dostarczył vibranium potrzebne do stworzenia organizmu idealnego. Robota który będzie  niezniszczalny, niepowtarzalny i perfekcyjny pod każdym względem. Miał bronić życia innych za cenę swojego, odróżniać dobro od zła i kierować się zawsze swoim wprogramowanym sumieniem i umysłem który miał mieć przecież najdoskonalszy że wszystkich możliwych. Helen pracowała wiele godzin aby wszystko się udało. To od niej przecież zależał cały efekt.

Clint postawił na swoim i przekonał resztę żeby chociaż spróbowali porozmawiać z bliźniakami. Zszedł na parter razem z Natashą, którą przekonał że w każdym jest cząstka dobra którą trzeba tylko wydobyć.

Bliźniacy siedzieli w magazynie, Tony nigdy nie podejrzewał, że baza będzie robiła za bazę a tym bardziej za więzienie dlatego piwnica milonera nie przypominała innych. Leżały w niej jego stare, niedokończone wynalazki które miały czekać aż znajdzie na nie czas [( tak jak reszta moich książek - dop. Autorki )]. Na piętrze minus jeden był też schron opracowany dla Papper. Było to duże pomieszczenie pomalowane na beżowo: po jednej stronie stała szara kanapa, po drugiej stronie ogromne łóżko z wieloma poduszkami, na środku stał mały stolik z książkami które Potts uwielbiała. Obok łóżka stała lodówka wypełniona jedzeniem i sokami, a te dwie rzeczy rozdzielały drzwi do łazienki - równej toaletom na górze. Mieli tam wszystko co potrzebne ale dla nich to wciąż było więzienie. Nieważne z jakimi udoskonaleniami, jak miłe i jak przytulne pozostawało miejscem ich niewoli. Mocnych, metalowych, antywłamaniowych drzwi miało nie rozwalić nic. Tony spędził kilka dni szukając odpowiednich i ich producent miał rację, ponieważ ani Pietro, ani Wanda nie potrafili ich otworzyć. Siedzieli tam zamknięci od kilku dni ale byli razem i liczyło się to dla nich bardziej niż to, że nie mogą wyjść. 

- Nie spodziewałeś się mnie - zaśmiał się Clint kiedy otworzył drzwi i zauważył zdziwioną minę Pietra.

- Nie - odparł spokojnie. Siedział na kanapie i składał origami z kartek wgranych z książek, które Wanda już przeczytała.

- Pora na wychodne czy chcecie nas zabić ? - zapytała rudowłosa nie patrząc nawet na ,,gości".

- Pudło - odpowiedziała Natasha siadając obok chłopaka - nawet ładne - stwierdziła oglądając dzieła blondyna.

- Dziękuje.

- Przyszliśmy tu z białą flagą w rękach. Nie chcemy się z wami kłócić, wręcz przeciwnie chcemy się pogodzić. Porozmawiamy, kto wie może się polubimy...

- Chcecie naszej pomocy ? - przerwała Bartonowi Wanda.

- Byłoby miło lecz jeśli nie chcecie to możecie tu zostać. 

- Co byśmy z tego mieli ?

- Jeśli się zgodzicie zostaniecie członkami Avengers.- Wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu. -  Ultron chce zniszczyć wasz kraj, waszą ojczyznę i uwierzcie mi nie będzie patrzył na ludzi tam mieszkających. Może się mylę ale wasi znajomi, przyjaciele być może rodzina oni tam są, a on chce ich zabić. I to zrobi. Trzeba ewakuować wszystkich mieszkańców inaczej zginą. Nie rusza was to ? Chcecie zostać ? Jasne, wasz wybór. Może sobie poradzimy, może nie tego nie wiem ale w waszą pomocą mamy większe szanse. To co ? 

- Pietro ? - Wanda popatrzyła na niego z zaciekawieniem.

- Stark zabił naszych rodziców. Dwa dni patrzyliśmy na jego nazwisko czekając aż jego broń eksploduje. Teraz mamy dla niego pracować? Nie...  

- Okey. Nie to nie. Damy wam czas do namysłu i spytamy jeszcze raz jutro z rana, jeśli nie zechcecie to przewiozą was jutro do więzienia T.AR.C.Z.Y w Texasaie - poinformowała Natasha. - Przemyślcie to.

W tym samym czasie
Queens

Nastolatek wszedł wlansie do domu. Na uszach miał słuchawki z resztą jak zawsze. Nie rozstawał się z nimi, była to jedyna rzecz jakiej nie skleił ani nie wygrzebał ze śmietnika. Nie miał pieniędzy od śmierć wuja gdy ciotka podała w długi musieli oszczędzać na wszystkim. Ich dom przypominał bardziej schron z najpotężniejszymi do życia urządzeniami meblami.

- Ciociu! - krzyknął od progu. - Wróciłem. Niezła bryką ktoś tu zajechał. Wow eee... Pan Stark - powiedział zdziwiony gdy odwrócił się w stronę salonu - Ale co? Jak Pan tu? Dlaczego?

- Peter, prawda? Dobrze pamiętam ?

- Wow, zna Pan moje imię.

- Pan...

- Tony - wtrącił się biorąc do ust kawałek keksu który May postawiła na stole.

- Tony przyjechał tu w sprawie stażu. Pete, czemu nie powiedziałeś, że brałeś udział w konkursie. To twój wielki sukces - powiedziała zachwycona ciotka.

- Tak, tak staż i konkurs. Wiesz nie chciałem cię martwić z resztą i tak sądziłem że mi się nie uda. - Nie widział czemu kłamał lecz szło mu to wyjątkowo łatwo. Niecodzienne przecież milioner wchodzi do twojego domu i zaprasza cię na staż. To była wielka szansa lecz widział, choć wiedział że nie brał udziału w konkursie i prawda pewnie wszyłaby nie długo na jaw to chciał spróbować. Wyrwać się z otaczającej go biedy, poczuć się ważnym.

- Jaki skormny - zaśmiał się Tony - twoja praca była świetna. Mogę porozmawiać z chłopakiem w cztery oczy ?

- Oczywiście - uśmiechnęła się kobieta która wciąż nie mogła uwierzyć w skuces bratanka.

- To może zaprowadzę Pana do mojego pokoju?

- Tak. Prowadź - poprosił wstając.

Weszli do środka małego pokoju. Był zagracony wieloma rzeczami. Większość przedmiotów to stara technologia oraz pudełka pełne ubrań. Na stoliku pod oknem stał komputer.

- Fajne - zaśmiał się wskazując na urządzenie - to sprzed wojny ?

- Nie wiem, znalazłem na śmietniku.

- I działa ? - Peter pokiwał głową. - Masz talent.

- Dziękuję Panie Stark ale....

- Co ja tu robię ?

- Tak.

- Ten dzieciak z YouTube'a to ty prawda? Świetny jesteś, te skoki - jestem pod wrażeniem. I jak do licha produkujesz tą sieć ?

- Nie. Przykro mi ale to nie ja. Nie...

Ucichł gdy brunet otworzył klapę spod której wypadł czerwono niebieski dres.

- Tak to ja - przyznał siadając na łóżku. - Tylko proszę niech Pan nikomu nie mówi, zwłaszcza cioci May.

- Nie paniukuj, powiedz jak to się stało.

- Byłem na wycieczce w laboratorium w którym testują pająki. Chciałem się schować i trafiłem do ich gniazda, jeden z nich mnie ugryzł. Następnego dnia obudziłem się z mięśniami oraz mocami. To było niesamowite. Trochę poćwiczyłem - wszystko przychodziło mi z taką łatwością, znalazłem też coś co nazywam wyrzutnią ścieci. Gdy wbijam się w ten kostium jestem lepszą wersja siebie, koniec bezczynnym patrzenie na krzywdę innych. Wujek zawsze powtarzał że z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność dlatego chciałbym zachować swoją tożsamość w sekrecie.

- Pakuj szczoteczkę i majtki na zmianę i powiedz cioci lasece, że lecisz ze mną i resztę do Sokovii, pomożesz tam w ewakuacji miast. - Uśmiechnął się i chciał wyjść z pokoju lecz zatrzymała go przyklejając siecią jego rękę do klamki.

- Nie mogę, mam sprawdzian z matematyki w poniedziałek.

- Udam, że tego nie słyszałem. To dla ciebie szansa jedna na milion więc  jedziesz i udowadniasz mi i reszcie Avegersów że jesteś bohaterem naszego pokroju lub dalej przeprowadzasz staruszki przez ulicę kręcić filmiki do Internetu.

- Zostanę Avengerem ?

- To zależy od tego jak się spiszesz.






























Siostra - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz