🥀 Rozdział 18🥀

92 6 0
                                    

Peter pożegnał się z ciocią która przedstawiła mu długą listę rzeczy których pod żadnym pozorem nie powinien robić. Martwiła się, że mimo zapewnień Starka jej bratankowi grozi niebezpieczeństwo. Bała się o niego, od śmierci męża miła już tylko jego. Rozumiał jej troskę, życie jej nie oszczędzało i jej niepokój był naturalny, starał się więc nie sprawiać kłopotów za wszelką cenę.
Wsiadł na tył audi podekscytowany tym co ma się wydarzyć. Nie rozmawiali ze sobą przez całą podróż prócz momentu w którym Tony przedstawił mu Happyego. Nastolatek nie potrafił uświadomić sobie tego co go spotkało, zawsze był tym cichym, nieśmiałym dzieckiem, a teraz? Siedział obok człowieka znanego na całym świecie który chciał dać mu największą życiową szansę.
Przyjechali do wieży którą chłopak się zachwycił. Widział ją już w Internecie lecz na żywo była jeszcze większa.

- Dobra młody jesteśmy. Chcesz najpierw zobaczyć swój pokój czy wolisz przywitać się z resztą?

- Mam swój pokój ?! - zapytał zachwycony chwytając za klamkę. Oczy zabłysnęły mu ze szczęścia, jego umysł zaczął tworzyć mnóstwo obrazów jak może wyglądać pomieszczenie zaprojektowane przez kogoś o tak dobrym stylu jak Tony Stark.

- Przygotowałem go kilka dni temu, wtedy chciałem cię rekrutować lecz bałem się, że tamta misja będzie zbyt niebezpieczna, i miałem rację. Przyglądam ci się dzieciak już od dłuższego czasu i mam dla ciebie kilka niespodzianek.

- Obserwuje mnie Pan? – spytał trochę zawstydzony spuszczając z niego wzrok.

- Na ten temat porozmawiamy innym razem. Wciąż czekam na odpowiedź.

- Oczywiście, że poznać resztę. Jest tam Kapitan ?

- Jakiegoś innego dzieciaka umieszczę w twoim pokoju – stwierdził obrażony  wchodząc z auta. - Zmieniam zdanie, śpisz na kapnie - krzyknął do tyłu wiedząc że nastolatek stara się go dogonić.

- Ej, nie - zaśmiał się dorównując kroku milionerowi.

- Człowiek się stara, buduje własnymi rękami zbroje, poświęca swoje życie by chronić miasto, jest przystojny, zadbany, ma pieniądze i własny dom, ratuje Nowy Jork  wynosząc bombę przez kosmiczny portal, a on się pyta czy pozna stulatka nafaszerowanego chemią. No oczywiście. 

- Niech Pan się nie gniewa. To oczywiste, że Iron Man jest najlepszym z całej szóstki.

- Chcesz odzyskać pokój prawda? - spytał wpuszczając go do środka windy nie dając szansy obejrzeć parteru.

- Proszę. - Zacisnął ręce na plecaku do którego się spakował i zrobił smutne oczka. Tony się tylko uśmiechnął widząc jak bardzo się stara. Taki był jego plan, takiego go sobie wyobrażał; wesołego starającego się ze wszystkich mu się przypodobać. Widział w jego oczach entuzjazm i lekką obawę. Oczywiście, że się bał. W końcu miał być na prawdziwej misji, a to nie przeprowadzanie staruszek na pasach lub ratowanie dzieci prześladowanych przez starszych ,,kolegów".

- Peterze Parker przedstawiam ci Avegers - powiedział dumnie chwilę przed otworzeniem drzwi windy. Jego oczom ukazali się członkowie drużyny których było więcej niż się spodziewał. Siedzieli na kanapie, a kilkoro opierało się o ścianę. - Kolejno od prawej. - Zaczął tłumaczyć nie ruszając się z miejsca. - Thor, Banner lub Hulk jak wolisz, Clint, Natasha, Scott, Sif, T'Challa, Sam oraz Valkiria, a ten co stoi przy ekspresie to Sam.  Wy wszyscy oto pajączek.

- Wow. Miło poznać - powiedział zachwycony powoli do nich podchodząc. - Dużo o was czytałem i... I po prostu wow.

- Dobra, mówcie gdzie reszta. Pete chciał poznać Rogersa, znów poszedł po żelki? - zaśmiał się i usiadł na fotelu.

Siostra - Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz