Rozdział 1

385 27 47
                                    

Poniedziałek, 31 lipca


W zagraconym pokoju już od dawna gościło słońce, gdy leżący na nocnej szafce smartfon zaczął uparcie dzwonić. Vivien na oślep wyciągnęła rękę w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Trafiła palcem w coś twardego. Syknęła i rozbudzona od razu otworzyła oczy. Podniosła się na łokciach, ale ostry ból głowy natychmiast powalił ją z powrotem na poduszki. Telefon przestał dzwonić.

Zamknęła oczy. Postanowiła bez ruchu poczekać na rozwój wydarzeń – jeżeli to coś ważnego, to na pewno znowu usłyszy znajomą melodię. W innym przypadku zaśnie i tym samym ucieknie od tępego bólu głowy. Niemal zdołała przypomnieć sobie, na czym skończył się jej ostatni sen, gdy komórka zaczęła dzwonić.

Znów podniosła się łokciu, lecz tym razem znacznie bardziej rozdrażniona. Już wiedziała, dlaczego poprzednim razem uderzyła dłonią w szafkę. Nie była w swoim mieszkaniu, tylko w jakiejś pstrokatej sypialni. Chwyciła komórkę, ale przed naciśnięciem zielonej słuchawki zerknęła jeszcze na bolący palec. Był lekko czerwony, ale nie spuchł.

– Clyne, słucham?

– Raczyłaś odebrać, jestem w szoku.

– Cześć, Daisy – rzuciła już znacznie pogodniej. Telefon od Daisy zazwyczaj oznaczał coś złego, ale Vivien i tak przyjmowała wszystkie słowa koleżanki z delikatnym uśmiechem. Lubiła słuchać jej głosu. Usiadła i od razu przypomniała sobie o bólu głowy. – To co tam dzisiaj mamy?

– Trupa.

Vivien czekała, aż Daisy powie coś więcej, ale w urządzeniu usłyszała jedynie jakieś stłumione głosy. Zamiast się wtrącać, postanowiła rozejrzeć się po pokoju. Jej wzrok od razu padł na leżącego obok mężczyznę. Jego brązowe włosy opadały na nagie ramiona. Spojrzała w dół i dopiero wtedy zorientowała się, że ma ubraną za dużą, nieswoją koszulkę.

– A to odkrycie – mruknęła i postawiła stopy na paskudnym, chociaż czystym dywaniku. Kolorem przypominał zgniłe brzoskwinie, przez co nagle straciła apetyt.

– Mówiłaś coś? – Głos Daisy znów stał się bardziej wyraźny.

– Gdzie ten trup?

– Już wysłałam ci adres. Nie musisz się spieszyć – dodała po chwili. Brzmiała, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiała i przypadkiem przypomniała sobie, że rozmawia przez telefon. – Jest mnóstwo śladów. Muszę je zabezpieczyć, zanim tu wejdziesz.

– Jasne, do zobaczenia.

Vivien się rozłączyła. Dwoma długimi susami podeszła do okna. Przesunęła pogniecioną zasłonę, by spojrzeć na zewnątrz. Musiała zorientować się, w której części miasta się znajduje. Widok za szybą wskazywał na to, że trafiła do bloku. Znajdujący się naprzeciwko stary, opuszczony budynek przywołał do jej pamięci kilka wspomnieć. Znała tę okolicę, lecz nie wiedziała skąd.

Jeszcze raz zerknęła na wciąż śpiącego mężczyznę. Wysiliła umysł, ale nie przypomniała sobie jego imienia. Chodziło jej po głowie, że to coś na „C", ale nie była pewna. To naprawdę robiło się żenujące. Powinna przystopować z alkoholem i randkami. Wciąż nie pojmowała, jakim cudem zaledwie dwa drinki wystarczały, by wyłączyć u niej logicznie myślenie. Słabą głowę uważała za jedną ze swoich największych wad.

Po cichu pozbierała leżące na podłodze rzeczy. Przy okazji odrzuciła na bok jakieś śmieci. Pociągnęła nosem. W pomieszczeniu śmierdziało, jakby coś tu zdechło. Gość w łóżku jednak na pewno oddychał, inaczej by tak głośno nie chrapał. Wyprostowała się i jeszcze raz objęła wzrokiem cały, niezbyt duży pokój. Znajdująca się w kącie dwudrzwiowa szafa stała otworem, a część ubrań zwisała z półek. Telewizor i konsola do gier stały na podłodze. Jasne ściany wyglądały, jakby co najmniej raz w tygodniu ktoś dotykał ich brudnymi palcami. Vivien postanowiła jak najszybciej się stąd ulotnić.

FachowiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz