Vivien rozsiadała się na krześle naprzeciw niejakiego Martina Evansa. Dopiero co skończyła przesłuchiwać Jetta, a już czekała ją powtórka z rozrywki. Tym razem przynajmniej nie musiała sama notować. Po jej lewej stronie siedział Chayse, który trzymał dłonie nad klawiaturą laptopa.
Znudzona ciągłym powtarzaniem tego samego detektyw Clyne ekspresowo pouczyła Martina, po czym podsunęła mu dokument do podpisania. Gdy chłopak zapoznawał się z tekstem, ona próbowała przypomnieć sobie, kiedy do niego dzwoniła. Tego ranka czy poprzedniego? Miała wrażenie, że od tego momentu minęła cała wieczność. To przez to, że siedziała tu od siódmej. To właśnie wtedy do niego dzwoniła.
– Jest pan kurierem, tak?
– Tak.
Vivien chwilę przyglądała się chłopakowi. Wyglądał na młodego, nawet bardzo. Nie dałaby mu więcej niż dwadzieścia lat, zresztą słusznie, co odczytała z jego prawa jazdy. Najwidoczniej zdobył tę pracę zaraz po skończeniu szkoły średniej. Oddała mu dokument, a sama odebrała podpisane pouczenie.
– Często dostarczałeś paczki do pani Appleton? – Darowała sobie formy grzecznościowe. Ta bezpośrednia forma o wiele bardziej jej odpowiadała.
– Codziennie. Prawie. Znaczy... – Pogładził się po karku i umilkł na dłuższą chwilę. – Codziennie odbierałem od niej paczki. Rzadziej dostarczałem.
Detektyw Clyne pokiwała głową. Martin sprawiał wrażenie zestresowanego – uciekał wzrokiem na boki, a jego głos momentami drżał. Za to nie wiercił się na krześle. W innym przypadku w pomieszczeniu nie panowałaby cisza, lecz wypełniałby je odgłos skrzypienia.
– Pierwszy raz przesłuchuje cię policja? – Tym razem to on pokiwał głową. Vivien zdobyła się na pokrzepiający uśmiech. Poczekała, aż chłopak nawiąże z nią kontakt wzrokowy. – Odpowiesz na kilka pytań i będziesz mieć spokój. Nic strasznego. Okej?
– Okej. Pani Appleton szyła ubrania i wysyłała paczki do klientek, dlatego tak często je odbierałem – oznajmił nieco pewniej, chociaż wciąż płytko oddychał.
– Rozmawialiście czasem?
– Czasem tak. Kilka razy przepraszała za to, że ciągle muszę do niej przyjeżdżać. Była bardzo miła.
Vivien chwilę rozważała, które z chodzących jej po głowie pytań zadać jako pierwsze. W międzyczasie omiotła wzrokiem sylwetkę Martina, a właściwie to, co mogła dostrzec. Był wysoki, przez co sprawiał wrażenie naprawdę szczupłego. Brązowa koszulka z logiem firmy kurierskiej lekko odstawała w ramionach. Pewnie mniejszy rozmiar był za krótki, więc z dwojga złego lepiej było wybrać za szeroki model.
Spojrzeniem niebieskich oczu krążył po pomieszczeniu, czasami na dłużej zatrzymując się na policjantach. Krótko ostrzyżone brązowe włosy paradoksalnie nadawały mu bardziej chłopięcego wyglądu. Przypominał dziesięciolatka, który urósł tak nagle, że nie zdawał sobie sprawy ze swojego aktualnego wzrostu i nadal czuł się mały. Gdy to do niej dotarło, zauważyła, że wcale nie był taki wąski w ramionach, jak na początku myślała. Po prostu się garbił.
– Zawsze rozmawialiście na korytarzu?
– O co chodzi? – dopytał po chwili.
– Skoro była miła, to może zaprosiła cię kiedyś do mieszkania, na przykład na kawę albo cokolwiek innego? – Vivien zdała sobie sprawę z tego, jak to brzmi, dopiero gdy skończyła mówić. Kątem oka zauważyła, że Chayse nieznacznie się uśmiechnął. Z kolei Martin nie zareagował w żaden sposób.
CZYTASZ
Fachowiec
Mystery / ThrillerNowy dzień, nowy trup. Nic nadzwyczajnego w pracy detektywa wydziału zabójstw. Vivien Clyne widziała już dziesiątki martwych ciał. Topielec, wisielec, strzał z broni, ugodzenie nożem. Morderstwo, samobójstwo. Za każdym razem coś innego, ale efekt za...