Słońce powoli chowało się za horyzontem, gdy do pubu w północnym Waszyngtonie wchodził średniego wzrostu mężczyzna w czapce z daszkiem. Na jednym z wielu hokerów stojących przy drewnianym, połyskującym barze odlazł znajomą sylwetkę. Od razu skierował swoje kroki w stronę drugiego końca pomieszczenia. Utrzymująca się na dworze wysoka temperatura, tłok w budynku i parujące potrawy lądujące na wysokich, okrągłych stolikach sprawiały, że w pubie panowała duchota. Mieszająca się w powietrzu woń pikantnych przypraw i alkoholowych trunków niektórych ludzi skutecznie odstraszała, a innych z kolei zachęcała do pozostania w knajpie. Jett Perkins należał do tej drugiej grupy.
Przywitał się ze znajomym szybkim uściskiem dłoni, po czym huknął na siedzącego obok niego chwiejącego się na boki mężczyznę po sześćdziesiątce. Pijany klient od razu ostro zareagował na tę zaczepkę, niemal na oślep kierując pięść w stronę klatki piersiowej Jetta. Perkins popchnął starszego mężczyznę. Ten nie spadł z hokera jedynie dzięki interwencji innego klienta, który podtrzymał go za ramię. Chwilę później barman wyprowadził coraz głośniej awanturującego się siwego mężczyznę, który tego wieczoru samodzielnie opróżnił już butelkę whiskey. Jett dostał to, co chciał – mógł zająć miejsce na barowym stołku obok znajomego, który, mimo że nie wtrącił się w jego szarpaninę, to również nie próbował go powstrzymać. Po prostu dopił pierwsze piwo i zamówił kolejne.
– Co dla ciebie? – rzucił w stronę Jetta młody barman. Perkins chociaż przychodził tu często, w ogóle nie przypominał sobie znudzonej twarzy chłopaka.
– Buffalo wings i piwo.
– To, co zwykle – mruknął o wiele bardziej postawny od niego mężczyzna. Gdyby to z nim Jett wdał się w bójkę, nie uratowałoby go nawet szerokie barki. Na szczęście nie musiał się tym przejmować, bo w ciągu kilkuletniej znajomości tylko parę razy zdarzyło im się poszarpać, ale zawsze kończyło się co najwyżej na kilku siniakach. – Po co tam przylazłeś?
– Jak to po co? Nie śpię na kasie.
– Przecież mówiłem, że jeszcze nie wrócił.
Jett pociągnął duży łyk z postawionego przed nim kufla. Od razu się skrzywił. Nie znosił smaku tego czegoś, co według niego nigdy nawet nie leżało obok piwa. Jednak jego rodacy, jeśli już sięgali po piwo, to zazwyczaj właśnie po to, które nalał mu barman. Chmielowy aromat był ledwie wyczuwalny, co w połączeniu z rześkim smakiem wywoływało u Jetta wrażenie, że ma do czynienia z oranżadą, a nie alkoholem. To cena sprawiała, że za każdym razem, gdy był w pubie lub barze, sięgał właśnie po ten produkt.
– To było wczoraj. – Perkins obejrzał się przez ramię. Za jego plecami znajdował się stolik, przy którym siedziała banda rozwrzeszczanych kibiców jednej z drużyn futbolu amerykańskiego, której spotkanie było wyświetlane na zawieszonym na ścianie telewizorze. Jett znał końcowy wynik meczu, bo widział go już kilka miesięcy wcześniej. Nowy sezon zaczynał się dopiero za parę tygodni. – Poza tym, co cię tak obchodzi, co ja robię, co?
– Bo nas narażasz, idioto – warknął Ralph, mocniej zaciskając palce na szklanym kuflu. Spojrzenie barmana sprawiło jednak, że szybko rozluźnił uścisk. Zachowanie smukłego bruneta o wyraźnie azjatyckich rysach twarzy wydawało mu się podejrzane. Chłopak stale kręcił się blisko nich, jakby podsłuchiwał. – Chociaż raz posłuchaj, co do ciebie mówię.
– Przestań pierdolić. Ja nic na sumieniu nie mam.
– Przecież ja też nie.
– To co się cykasz?
Głośne przekleństwo, które wydobyło się z ust Ralpha Cathcarta, u jego rozmówcy wywołało jedynie rozbawienie. Przez panujący w pubie harmider nikt oprócz nich i prawdopodobnie barmana nie słyszał tej rozmowy, ale Ralph i tak nie czuł się tu swobodnie. Z drugiej strony spotkanie u niego lub u Jetta wydawało się jeszcze bardziej ryzykowne. Wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że gliniarze obserwują budynek, w którym mieszkała Regina, a jednocześnie również on. Na dodatek nie wiedział, co dokładnie Jett powiedział na przesłuchaniu. Jeśli rozmawiał z nimi tak, jak z nim, to mógł ściągnąć na siebie ich uwagę.
CZYTASZ
Fachowiec
Mystery / ThrillerNowy dzień, nowy trup. Nic nadzwyczajnego w pracy detektywa wydziału zabójstw. Vivien Clyne widziała już dziesiątki martwych ciał. Topielec, wisielec, strzał z broni, ugodzenie nożem. Morderstwo, samobójstwo. Za każdym razem coś innego, ale efekt za...