Rozdział 5

179 19 41
                                    

Wtorek, 1 sierpnia


W domu Cathcartów dbało się o wspólne spożywanie posiłków, czego szczególnie pilnowała tego Jill. Wierzyła bowiem, że to właśnie tego rodzaju nawyki zbliżają do siebie członków rodziny. Problem w tym, że akurat u nich atmosfera często odbiegała od ideału. Nie inaczej było tym razem. Jill spokojnym głosem próbowała przekonać dziewięcioletnią córkę, by ta odłożyła telefon i zaczęła jeść. Ralph za to wypominał żonie, że przecież to właśnie ona kilka miesięcy wcześniej sprezentowała małej Adelaine smartfona. Jedynie najmłodszy z rodziny Jake wesoło zajadał się słodkimi płatkami z mlekiem.

– Jeszcze chwila i wyrzucę ci ten telefon! – huknął Ralph, gdy jego żona już zrezygnowała z kolejnych prób przekonania córki.

Jasnowłosa dziewczynka nawet się nie wzdrygnęła, jedynie zerknęła na ojca. Wyglądał dzisiaj inaczej, był bardziej zmarszczony. Jakoś niemiło jej się na niego patrzyło, więc wbiła wzrok w nietkniętą kanapkę leżącą na talerzu. Zablokowała telefon, ale położyła go na stole w taki sposób, by widzieć wszystkie powiadomienia. Ciemny chleb z sałatą i pomidorem nie zachęcał jej do jedzenia, mimo że położony na kolorowym talerzu wyglądał dość ładnie. Adelaine wolałaby jednak dostać tost z serem, najlepiej z dwoma plasterkami.

– Dlaczego Jake może jeść płatki, a ja nie? – zapytała dziewczynka, z niesmakiem zabierając się za swoje śniadanie. – Przecież mówisz, że są niezdrowe.

– Wiesz, że Jake nie lubi niczego innego.

– I? Ja też nie lubię.

Jill zerknęła na chłopca, który właśnie kończył swoją porcję. Nie było mowy o tym, żeby zjadł na śniadanie coś innego niż czekoladowe płatki z mlekiem. Niedawno próbowała podać mu płatki o mniejszej zawartości cukru, ale nawet ich nie tknął. Zresztą nie tylko przy śniadaniu był taki wybredny, co szczególnie irytowało Ralpha.

Jill dynamiczniepodniosła się z obitego jasną tkaniną krzesła, by zacząć zbierać ze stołu brudne naczynia. Dopiero wtedy zauważyła, że nie tylko córka nie miała dziś apetytu, ale również mąż. Westchnęła ciężko, gdy dotarło do niej, że znowu zjadła najwięcej z całej rodziny. Odkąd awansowała, zdarzało jej się to nagminnie. Coraz częściej sięgała też po słodkie przekąski, ale robiła to tylko w pracy, ponieważ w domu ograniczała dzieciom dostęp do tego typu produktów. Nie chciała dawać im złego przykładu. Gdyby Jake zaczął jeść słodycze, to przekonanie go do normalnego pożywienia stałoby się wręcz niemożliwe.

– O co chodzi? – Jill zwróciła się ściszonym głosem do poddenerwowanego męża.

– O nic – burknął Ralph, po czym z piskiem przesunął krzesło. Podniósł się z miejsca, dzięki czemu teraz przewyższał żonę o głowę. Nie patrzył jednak na nią, lecz na jasnowłose maluchy. Z wyglądu znacznie bardziej przypominały Jill niż niego, gdyż każde z nich miało jej wysokie czoło i spiczasty nos. Po nim Adelaine odziedziczyła jedynie niebieskie oczy, a Jake nic. Tak przynajmniej mu się zdawało. – Zbierajcie się, dzieciaki.

Jake od razu pobiegł do pokoju, który dzielił z siostrą, a Adelaine nagle postanowiła dokończyć kanapkę. Wstała, dopiero gdy ojciec rzucił jej niezadowolone spojrzenie. Zabrała telefon ze stołu i poszła spakować się do szkoły. Ralph również zamierzał wyjść z kuchni, jednak zatrzymała go dzwoniąca komórka, którą zostawił na lśniącym blacie. Gdy tylko Jill była w domu, stale sprzątała, jakby w każdej chwili mógł wpaść do nich z wizytą sanepid. Jej mężowi nie mieściło się to w głowie. Z uwagi na swoją pracę był przyzwyczajony do obecności różnych plam, kurzu, a nawet śmieci. Tymczasem ona nie mogła znieść chociażby kilku okruchów na kuchennym blacie.

FachowiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz