Rozdział 21

133 17 23
                                    

Kolejny karton wylądował na podłodze w przedpokoju. William wytarł spocone dłonie w brązową koszulkę i odetchnął głęboko. W bagażniku zostały jeszcze dwa pudła, ale już teraz musiał zrobić sobie przerwę. W budynku co prawda znajdowała się winda, jednak nigdzie w okolicy nie było wolnych miejsc parkingowych, więc zostawił auto dziesięć minut drogi od klatki schodowej. Nie przywykł do noszenia takich ciężarów.

– Nie musiałaś... pakować... wszystkiego od razu – wydukał między ciężkimi oddechami.

– Tak wyszło.

Ruby podała mu szklankę wody, po czym wróciła do salonu. Od dawna zastanawiała się, jak wyglądałoby mieszkanie z Willem – jak czułaby się, każdego wieczora kładąc się z nim do jednego łóżka i budząc się przy nim każdego ranka? Jak wyglądałoby ich wspólne życie, gdyby w końcu stała się tą pierwszą kobietą w jego życiu? Czy Will naprawdę miał wobec niej poważne plany?

Te rozmyślania wylały się ze sfery marzeń wraz z krwią Reginy Appleton. Gdy z Reginy uciekało życie, one rosły w siłę – z każdą kolejną kroplą, z każdym kolejnym urywanym oddechem i każdym, coraz słabszym uderzeniem serca one stawały się coraz mocniejsze. Te dwie sprawy tworzyły nierozerwalną całość. Ruby czuła to, przechadzając się po salonie. Jej stopy zapadały się w miękkim dywanie jak w gnijącym ciele. Wiatr pędzący od okien do otwierających się drzwi wtłaczał w jej uszy nieludzkie krzyki. Meble zdawały się lepić do jej palców, jakby dawały jej znak, że zostawia na nich ślady. To mieszkanie nie należało do niej. Nie powinna tu być.

Ruby zapatrzyła się na jedną ze ścian pokrytych farbą, której kolor przypominał morski piasek. Widniały na niej na różnorakie plamy. Nie były czerwone, ale bez problemu domyśliła się, jak i kiedy powstały. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut, w których trakcie Will krążył między autem a mieszkaniem, próbowała zastąpić ubrania w szafie Reginy swoimi, ale z marnym skutkiem. Tkaniny sprawiały wrażenie ciepłych. Wzdrygała się przy każdym dotknięciu ich. Dokładnie tak jak teraz, gdy Will położył dłoń na jej ramieniu.

– Coś się stało? – zapytał bez zadyszki, która towarzyszyła mu przy drzwiach.

Ruby odsunęła się o krok, by uciec od jego dotyku. Zadanie tego pytania w tym miejscu było niedorzeczne. Gdy przechodziła przez próg mieszkania, nie spodziewała się, że tak się poczuje. Wcześniej imponował jej ten cały spokój Williama, jednak teraz nie mogła go zrozumieć. Jego ciemne oczy zdawały się puste. Jakby nic go nie bolało. Jakby Reginy nigdy tu nie było. Jakby to było normalne, że niecały tydzień po śmierci żony wprowadza się do niego kochanka. Co prawda sama Ruby to zaproponowała, ale przecież nie musiał się zgadzać.

– Twoja żona nie żyje, to się stało – odparła niemrawo.

– Nie tego chciałaś?

Ruby szerzej otworzyła oczy. Wszystkie słowa ugrzęzły jej w gardle. Jedyny dźwięk, który mogła z siebie wydać to krótkie prychnięcie. Jej dłoń automatycznie powędrowała do złotego naszyjnika, który miesiąc wcześniej dostała od ukochanego. Bezwiednie obracała cienki łańcuszek między palcami. Normalnie ją to uspokajało. Tym razem jednak skłoniło do zastanowienia się, czy ta biżuteria nie należała wcześniej do Reginy.

Najgorsze było to, że William miał rację. Czy to nie tego właśnie chciała? Chciała mieć go na wyłączność. Chciała nie zastanawiać się nad tym, czy może zmieni zdanie i jednak zostanie z Reginą. Od miesięcy powtarzał jej, że się rozwiedzie, lecz pozew nigdy nie dotarł do sądu. Wzięła sprawy w swoje ręce. Powiedziała o romansie jego żonie, ale formalnie i tak nic się nie zmieniło. Czego tak naprawdę chciała?

FachowiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz