Detektyw Clyne już drugą godzinę przeglądała bilingi zamordowanej poprzedniego dnia kobiety, gdy na komisariacie pojawił się jej nowy partner. Rzuciła mu tylko przelotne spojrzenie połączone z krótkim powitaniem i subtelnym uśmiechem. Znów zanurzyła się w rzędach cyferek, ale szybko dotarło do niej, że Woodard nie ruszył się z miejsca. Tym razem zawiesiła na nim spojrzenie na dłużej. Wciąż stał na środku pomieszczenia, wciąż lekko dyszał, a jakby tego było mało, to wciąż świdrował ją swoimi błękitnymi oczami. Ich jasna barwa w ciekawy sposób kontrastowała ze śniadą karnacją.
– Co? – zapytała Vivian, marszcząc brwi. – Zamierzasz coś mówić, czy tylko tu sterczeć?
– Tylko sterczeć.
Detektyw Clyne prychnęła rozbawiona i teraz już na poważnie wróciła do swoich obowiązków. Chayse za to w końcu podszedł do biurka, które poprzedniego dnia stało się jego miejscem pracy. Zmęczony padł na krzesło. Wyjechał z domu za późno, a jakby tego było mało to na parkingu wolne zostały jedynie miejsca najbardziej oddalone od drzwi budynku. Przez to wręcz biegiem wpadł na komendę, gdyż wolał nie spóźnić się drugiego dnia pracy. Okazało się, że niepotrzebnie tak się spieszył. Vivien nawet nie zauważyła, że przyszedł kilka minut po czasie.
– Co? – zapytała po raz kolejny, czując na sobie jego wzrok. Mimo że sama wpatrywała się w kartki, to przeczucie wcale jej nie myliło. Chayse naprawdę jej się przyglądał i nie przestał nawet po tym pytaniu. – Cały dzień będziesz tak milczeć?
– Wyglądasz... – zaczął szczerze, ale szybko dotarło do niego, że wchodzi na grząski grunt – inaczej.
– Wiem, lepiej – odparła bez zastanowienia, po czym odłożyła kartkę na plastikowy blat biurka. Zmrużyła oczy, dokładnie przyglądając się partnerowi. – Wyprostowałam włosy i ogarnęłam grzywkę.
– A, to chyba faktycznie to. – Przycisnął plecy do oparcia wygodnego fotela i wskazał brodą na dokumenty, które Vivien jeszcze przed chwilą trzymała. – Co to?
Detektyw Clyne chwyciła kartki w dłoń. Nieco podniosła się z krzesła i wyciągnęła w stronę Chayse'a, żeby podać mu dokumenty. Nie było szans, żeby przekazała mu je bez wstawania, a tego nie zamierzała robić. Zdecydowała się płasko rzucić plik na wąski blat jego biurka. Na szczęście kartki nie rozsypały się po drodze. Gdy ona znów wygodnie zajmowała swoje miejsce, Woodard zaczął przyglądać się dokumentom.
– Bilingi ofiary. Naprawdę sporo gadała przez telefon. – Vivien wybudziła z trybu uśpienia stojący na biurku monitor. To właśnie w komputerze miała wszystkie najważniejsze informacje dotyczące tej sprawy. Papierowe wydruki również posiadała, ale przewracanie kartek w poszukiwaniu odpowiednich danych było znacznie bardziej żmudnym zajęciem wykonanie kilku kliknięć za pomocą myszki komputerowej. – Nawet w dzień śmierci odebrała trzy połączenia i wykonała jedno, mimo że zginęła przed południem. O ósmej rozmawiała z mężem, wcześniej chyba z klientkami.
– Klientkami?
– Szyła ubrania na zamówienie. Zawsze jesteś taki rozkojarzony?
Zaprzeczył ruchem głowy i rzucił dokumenty na biurko. Najważniejsze rzeczy i tak przekazała mu już Vivien, dalsze przeglądanie ciągu liczb nie miało sensu. Dwoma palcami przetarł powieki, po czym przesunął dłoń na usta, by zasłonić się podczas ziewania. Teraz gdy już przestał martwić się spóźnieniem, dotarło do niego, jaki jest zmęczony.
Nie mógł spać w nocy. Wczoraj wieczorem wydawało mu się, że po drugiej stronie ulicy widzi dawną znajomą. Nawet podszedł bliżej, gotowy wygarnąć jej kilka rzeczy, ale okazało się, że to zupełnie inna kobieta. Mimo tego znów zaczął sobie wszystko przypominać. Może gdyby znał przyczyny, łatwiej byłoby mu przejść nad tym do porządku dziennego.
CZYTASZ
Fachowiec
Mystery / ThrillerNowy dzień, nowy trup. Nic nadzwyczajnego w pracy detektywa wydziału zabójstw. Vivien Clyne widziała już dziesiątki martwych ciał. Topielec, wisielec, strzał z broni, ugodzenie nożem. Morderstwo, samobójstwo. Za każdym razem coś innego, ale efekt za...