Rozdział 31

125 13 50
                                    

Droga do Ivy City niemiłosiernie dłużyła się zarówno Vivien, jak i Chayse'owi. Momenty, w których się do siebie odezwali, dało się zliczyć na palcach jednej ręki. Im bliżej było końca tej sprawy, tym częściej milczeli w swoim towarzystwie. Woodardowi udzielała się nerwowość detektyw Clyne, a ona z kolei coraz więcej myślała o tym, że tak naprawdę nie wie, czego spodziewać się po służbowym partnerze. Wpatrzona w boczną szybę samochodu zastanawiała się, jak Chayse zareaguje w sytuacji zagrożenia. Jak na razie nie mogła powiedzieć o nim żadnego złego słowa, ale to wcale nie znaczyło, że mu ufała. Podczas pracy powierzała mu swoje życie, co tego wieczora ani trochę jej się nie podobało.

Chayse zaparkował przy markecie oddalonym od ich celu o dosłownie pięć minut drogi piechotą. Gdy wysiedli, było już kompletnie ciemno. Docierało do nich jedynie białe światło przedostające się przez okna marketu. Budynek wciąż był czynny, a na parkingu stało kilka aut. Głośno zachowująca się kilkuosobowa grupka akurat oddalała się od drzwi. Wyglądali, jakby mieli po dwadzieścia kilka lat. Brzdęk wydobywający się z ich reklamówek bardzo wyraźnie dotarł do Vivien i Chayse'a. Zerknęli na siebie porozumiewawczo, ale żadne z nich nic nie powiedziało. Zamiast tego udali się w przeciwnym kierunku w stosunku do roześmianej grupy.

– I co, będziemy pukać do każdego garażu? – rzuciła Vivien ściszonym głosem.

– Nawet gdyby Martin był w środku, to pewnie i tak by nam nie otworzył – odparł po chwili. Dotychczas nie zastanawiał się nad tym, co zrobią, gdy dojadą na miejsce. Nie spodziewał się, że młody kurier naprawdę gdzieś się tu ukrywa.

– Jasne, że nie.

Przemierzali kolejne metry spacerowym tempem, ostrożnie rozglądając się na boki. Po swojej prawej stronie mieli ścianę supermarketu, a po lewej dwupasmową drogę, za którą znajdował się jedynie chodnik i ogrodzony, strzeżony parking. W tym miejscu okolica nie wyglądała na niebezpieczną, co najwyżej na opustoszałą.

Przy stacji benzynowej nieco zwolnili kroku, żeby zerknąć na samochody stojące przy dystrybutorach paliwa. Żaden z nich nie przypominał auta Martina, ale to jeszcze nie oznaczało, że kuriera nie ma w okolicy. Chayse w kilku słowach ustalił z Vivien, że pójdzie kupić paczkę papierosów i przy okazji upewni się, że chłopak nie kręci się po stacji. Detektyw Clyne w tym czasie przeszła jeszcze kawałek, żeby zerknąć na gości piętrowego hotelu. Brama była otwarta, dlatego Vivien bez problemu weszła na jego teren. Budynek okalał parking, a do wynajmowanych pokoi wchodziło się od zewnątrz. Dosłownie przy każdych drzwiach stał zaparkowany samochód, jednak na próżno było szukać brązowego auta dostawczego Martina.

Vivien wróciła w okolice sąsiadującej z hotelem stacji benzynowej. Chayse czekał na nią oparty ramieniem o migającą latarnię uliczną. Sprawdzał coś w telefonie albo tylko udawał, że to robi. Od razu, gdy usłyszał jej kroki, podniósł na nią wzrok, jednak wyprostował się, dopiero gdy podeszła bliżej. Na jego twarzy dostrzegła ten sam chłodny wyraz, co w pokoju informatyka. Może właśnie tak wyglądał, gdy się stresował.

– U mnie nic – oznajmił drętwo, po czym schował komórkę do kieszeni spodni.

– To samo u mnie.

Zrównał z nią krok. W milczeniu przedostali się na drugą stronę ulicy, przez co znów znaleźli się obok supermarketu. Musieli przejść na tył budynku z czerwonej cegły, tym samym oddalając się od głównej drogi. Zostawili ze sobą nie tylko warkot przejeżdżających samochodów, ale również latarnie miejskie. Tutaj ciemność rozpraszało jedynie światło wydobywające się z małych, umieszczonych niemal pod dachem marketu okien. Poza tym okolica się nie zmieniła. Nadal po jednej stronie mieli ścianę, a po drugiej ogrodzony teren. Częściowo pokryty roślinnością płot sugerował, że miejsce nie jest używane. Taki sposób zagospodarowania okolicy sprawiał, że musieli kontrolować jedynie przestrzeń za sobą i przed sobą. Nigdzie nie majaczyły ludzkie sylwetki, byli zupełnie sami. Poza ich krokami dało się słyszeć jedynie szum znajdujących się niedaleko drzew.

FachowiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz