Pozostawiona sama sobie detektyw Clyne szybko chwyciła w dłonie wydrukowane zeznania Jetta Perkinsa. Przebiegła wzrokiem po tekście, by znaleźć źródło swoich wątpliwości. Coś w wyjaśnieniach mężczyzny powodowało, że nie potrafiła przestać o nich myśleć. Niestety nie potrafiła też określić, co było tego przyczyną. Niecierpliwie czekała na służbowego partnera. Liczyła na to, że rozmowa z nim rzuci nowe światło na tę sprawę.
Przeszklone drzwi otworzyły się po kilku minutach, ale przez próg nie przeszedł Chayse, tylko Daisy. Vivien od razu się wyprostowała i niemrawo przywitała z koleżanką, która oczywiście zauważyła, że pani detektyw nie wygląda dzisiaj tak jak zazwyczaj. Dopiero gdy pomachała jej przed twarzą plikiem kartek, Vivien nieco się rozchmurzyła. Daleko było jej jednak do zwyczajowego pogodnego nastroju.
– Znaleźliśmy sporo różnych odcisków w mieszkaniu, ale nie mamy żadnych w bazie. Sukienka ofiary była bawełniana, a bawełna ma porowatą strukturę, więc ciężko na niej o odciski. – Daisy poczekała, aż detektyw Clyne pokiwa głową i dopiero wtedy podała jej dokumenty. – Co do tego częściowo zniszczonego śladu podeszwy pozostawionego w kałuży krwi, prawdopodobnie jest w rozmiarze czterdzieści pięć, ale nie możemy ustalić tego na sto procent. Nie widać też logo żadnej firmy, ale to raczej jakiś sportowy model. Na waszym miejscu traktowałabym ten trop ostrożnie.
Gdy Daisy kończyła swój krótki wywód, w otwartych drzwiach pojawił się Chayse. Oparł się ramieniem o szeroką framugę, by w spokoju poznać nowe ustalenia. Mimo że nie zdążył na początek wypowiedzi nowej koleżanki, to i tak usłyszał wystarczająco wiele, by zdać sobie sprawę z czegoś, czego nie dostrzegł na miejscu zbrodni.
– To trochę dziwne, że zostawił tylko ten ślad – zaczął ostrożnie, od razu ściągając na siebie wzrok obu kobiet. – Skoro już pobrudził sobie podeszwę, to chyba powinien zostawić jakiś stempel przy następnym kroku.
– Właśnie.
– Znaleźliśmy kilka bezkształtnych i rozmazanych śladów – odparła Daisy i przysiadła na blacie wolnego biurka. Szybko zrozumiała, że zostanie tu dłużej, niż zamierzała. – Albo są one kroplami krwi, na które nastąpił, albo wytarł w coś podeszwę i dlatego zostawił jedynie takie ślady.
– Nie było tam żadnego dywanu? – upewniła się detektyw Clyne.
– Nie było. Nic też nie wskazuje na to, by kiedyś tam był i zniknął.
Korzystając z chwilowej ciszy, Chayse podszedł bliżej Vivien. Wyciągnął w jej stronę mały pakunek, który spowodował, że zaskoczona podniosła na niego wzrok. Zdawkowo wyjaśnił jej, że wrócił dopiero teraz, bo po odprowadzeniu Jetta do drzwi, wstąpił do bufetu i wziął dla nich kanapki. Dopiero wtedy Vivien z nieskrywaną wdzięcznością przyjęła papierową torebkę. Uśmiech jednak zamarł jej na ustach, gdy odczytała, co znajduje się w bułce. W innym przypadku pewnie powiedziałaby, że zje później, ale teraz była zbyt głodna, by udawać, że wszystko jest w porządku.
– Twoja też jest z serem? – zapytała z zupełnie niepodobnym do siebie wahaniem. To od razu przykuło uwagę Daisy, ale tym razem postanowiła się nie odzywać.
– Nie – odparł po rzuceniu okiem na etykietkę ze składem.
– Możemy się wymienić?
– Jasne.
Chayse podał jej papierową torebkę, którą co prawda zaczął już otwierać, ale jeszcze do końca jej nie rozdarł. W zamian dostał zupełnie nienaruszoną. Gdy jego wzrok padł na zniecierpliwioną Daisy Hayden, postanowił, że jednak zje później. Mimo że milczała, to zaciśnięte usta i ciągłe kręcenie kosmyków czarnych włosów wokół palca, stanowiły oczywisty przekaz. Chayse był przekonany, że gdy tu weszła, jej włosy były związane w kucyk, ale teraz dziwnym trafem rozpuszczone opadały na ramiona. Nie zastanawiał się nad tym długo, bo jego uwagę znów przyciągnęła służbowa partnerka.
CZYTASZ
Fachowiec
Mystery / ThrillerNowy dzień, nowy trup. Nic nadzwyczajnego w pracy detektywa wydziału zabójstw. Vivien Clyne widziała już dziesiątki martwych ciał. Topielec, wisielec, strzał z broni, ugodzenie nożem. Morderstwo, samobójstwo. Za każdym razem coś innego, ale efekt za...